Kiedy zachodni biznes ostatecznie wycofa się z Rosji?

Agresja na Ukrainę i sankcje zmusiły setki zagranicznych firm do opuszczenia Rosji. Są jednak takie, które zdecydowały się pozostać, lub są do tego zmuszane przez Kreml, mimo że ponoszą coraz wyższe koszty. Czy pozostaną tam nadal? 

Sankcje, które spadły na Rosję w kolejnych pakietach wprowadzanych przez UE i USA, spowodowały masowy exodus zachodnich firm i międzynarodowych korporacji. Nie ma dnia, by w mediach nie pojawiały się listy firm, które „wyszły” z Rosji. Np. wczoraj taką decyzję podjęła Sony Music, jeden z największych na świecie wydawców muzyki. Należące do koncernu aktywa w Rosji i prawa autorskie rosyjskich twórców przejmie jedna z firm z Moskwy. Wcześniej swoje serwisy zablokowały największe muzyczne serwisy streamingowe: Apple Music, YouTube Music i Spotify. Na początku września sprzedać swoją spółkę w Rosji zdecydował się szwedzki producent sprzętu AGD – Electrolux. Szwedzki koncern nie produkował nic w Rosji, a serwis i sprzedaż części zamiennych oraz produktów zdecydował się tuż po rozpoczęciu wojny.

Auchan nie chce opuścić Rosji, bo boi się wywłaszczenia i „moralny obowiązek” zapewnienia Rosjanom dostępu do taniej i dobrej żywności.
Zdj. Барвенковский/ wiki cc

Ostateczne wycofanie się Szwedów z Rosji będzie jednak bardzo dotkliwe, bo Electrolux wraz ze swoimi markami Zanussi czy AEG dostarczał i serwisował profesjonalny sprzęt dla restauracji, hoteli itd. Jego sprzętu używały m.in. rządowe ośrodki. W lipcu swój biznes w Rosji sprzedał niemiecki gigant w produkcji kawy, Tchibo. Przykładów firm, które znikają z rosyjskie rynku, powodując dotkliwe szkody, można by podawać wiele.

Jednak są i takie, które wycofać się nie chcą i szukają różnych, pokrętnych uzasadnień. Dotąd z Rosji nie wyszedł (choć to deklaruje) np. Philip Morris, producent papierosów, czy sieć handlowa Auchan. Są też takie, które Putin chce zatrzymać w Rosji groźbami i szantażem. I to te reakcje na exodus międzynarodowego biznesu najlepiej potwierdzają skuteczność sankcji. Tyle że skutki biznesowej izolacji Rosji nie są natychmiastowe, ale krok po kroku pogłębiają przepaść oddzielającą państwo Putina od światowych rynków i przygotowują grunt dla zapaści gospodarczej.

 Nie tylko biznes

Od momentu rosyjskiej napaści ukraińskie władze, ale i społeczeństwo podejmowali szereg nacisków na światowy biznes, by wycofywał się z Rosji. Nie zawsze obywało się bez oporów. Niektóre koncerny wprost deklarowały pozostanie na rosyjskim rynku. Inne stosowały pokrętną dialektykę i szukały wytłumaczeń, a jeszcze inne udawały, że nic się nie dzieje i zasłaniały się symboliczną pomocą dla walczącej Ukrainy.

– Philip Morris mówi, że dał Ukrainie 8 mln dolarów, podczas gdy ich zyski z rosyjskiego rynku to 1,8 miliarda dolarów, a to ponad 200 razy więcej niż kwota pomocy dla Ukrainy. Próbują w ten sposób polepszyć swój wizerunek, ale „pod stołem” nadal robią biznes z Rosją – powiedział w czasie dopiero co zakończonego XXXI Forum Ekonomicznego w Karpaczu Wiktor Berezenko, ukraiński ekspert i socjolog  z Instytutu Modelowania Kognitywnego z Kijowa.

Według Berezenki amerykański producent papierosów przekazał do rosyjskiego budżetu w formie podatków ok. 3 mld. USD, za co można kupić 450 pocisków rakietowych używanych do ostrzeliwania Ukrainy. Te pełne goryczy słowa są zrozumiałe. Jeszcze w marcu ukraiński minister finansów Serhij Marczenko apelował do zachodnich firm tytoniowych o wycofanie się z Rosji. Wzywali do tego również ukraińscy parlamentarzyści.

Deputowany Mykoła Kniażycki apelował do tej branży, szczególnie dochodowej dla państwa. W liście otwartym do premiera Mateusza Morawieckiego zauważył, że Philip Morris jest największą zagraniczną firmą działającą w Rosji. „Jak wyliczyła »Ukraińska Prawda«, za 4,8 miliarda dolarów wpłaconych przez tę firmę w 2020 r. do budżetu Rosji, mogła ona kupić 68 zestawów rakietowych Iskander-M” – pisał. Jego zdaniem firma ograniczyła się do „działań pod publiczkę”, takich jak zapowiedź zawieszenia inwestycji i odwołanie premiery nowego podgrzewacza do tytoniu. (…) Papierosy pali ok. 35 mln. Rosjan, a państwo zarabia na akcyzie i podatkach od tytoniu. Paradoks polega też na tym, że największe ukraińskie fabryki papierosów w zagrożonym ostrzałem Charkowie nie mogą normalnie funkcjonować i na ukraiński rynek sprowadzane są papierosy z Rumunii, czy Chorwacji i innych krajów. W tym samym czasie fabryki Philipa Morrisa w Rosji nadal produkują.

Wiadomości
Auchan nie opuści rynku rosyjskiego. Szef MSZ Ukrainy wzywa do bojkotu firmy
2022.03.27 19:45

 Zgodnie z ogłoszonymi w serwisie Bloomberg deklaracjami Dyrektora generalnego Philipa Morrisa Jacka Olczaka, firma ma ciężko pracować, aby wycofać się ostatecznie z Rosji. Z drugiej – niestety brakuje jednoznacznych deklaracji co do terminu tego wyjścia. PMI zasłania się faktem, że proces ten ma być bardzo skomplikowany. A jak wynika z opublikowanych niedawno wyników finansowych tytoniowego koncernu, w swoich prognozach finansowych zakłada on prowadzenie normalnej działalności w Rosji przez cały bieżący rok. Papierosy pali ok. 35 mln. Rosjan, a państwo zarabia na akcyzie i podatkach od tytoniu. Jak długo? To się okaże. Bo np. francuski gigant w handlu detalicznym, Auchan, do tej pory nie wyszedł z Rosji. Yves Claude, prezes francuskiej sieci, po rozpoczęciu wojny, mówił m.in., że jego firma ma „moralny obowiązek” zapewnienia Rosjanom dostępu do taniej i dobrej żywności.

– Zamknięcie naszej działalności w Rosji zostałoby potraktowane, jako dokonane z premedytacją bankructwo, co skutkowałoby wywłaszczeniem, które wzmocniłoby rosyjską gospodarkę i ekosystem finansowy i wpędziłoby naszych pracowników w nędzę i pozbawiłoby Rosjan dostępu do usług sieci dyskontowej – tak tłumaczył się Yves Claude w marcu.

W podobnym duchu poczucia misji dostarczania Rosjanom żywności i unikania utraty majątku koncernu na rzecz państwa rosyjskiego utrzymane są późniejsze i niedawne wypowiedzi top-menedżerów Auchan. Misja żywienia Rosjan i wizja przejęcia sieci restauracji, sklepów, nie były przeszkodą dla np. McDonald’s, czy wielu innych sieci restauracyjnych i handlowych, które z Rosji się wycofały. Faktycznie Francuzi myślą jednak o przyszłości i założyli sobie dwuznaczną moralnie strategię na przetrwanie. Liczą na to, że gdy (i jeśli) wojna się skończy, utrzymają, a nawet powiększą swoją dominującą pozycję na rosyjskim rynku sprzedaży detalicznej. Jednak powtarzany przez nich argument, że wycofanie się, oznacza utratę wieloletnich inwestycji w Rosji, wyraża prawdziwe lęki korporacji. Kreml zresztą doskonale wyczuł te lęki i potrafi je rozgrywać.

Putin w fabryce

Rosyjski urząd statystyczny (Rosstat) podał, że w pierwszym półroczu PKB Rosji spadło o 0,4 proc. Jak na kraj prowadzący kosztowną wojnę i uderzenie sankcjami oraz biorąc pod uwagę ogólnoświatowe trendy w gospodarkach, to nie jest wiele. I dużo poniżej pierwszych, zachodnich oczekiwań, że rosyjska gospodarka szybko się załamie. Niski spadek udało się Moskwie zachować, amortyzując straty z powodu sankcji i wydatki wojenne dużymi zyskami ze sprzedaży ropy (w coraz mniejszym stopniu gazu i innych surowców).

Z samych tylko Niemiec w pierwszym półroczu za surowce energetyczne wpłynęło do Rosji 20 mld euro, czyli o połowę więcej niż rok temu. Analogicznie większe sumy niż w 2021 r. płacą i inne kraje europejskie, w tym Polska. Moskwa zaczęła wojnę z dużymi rezerwami walutowymi. I nawet jeśli Zachód zamroził połowę z przeszło 600 mld euro rosyjskich rezerw to i tak sporo zostało na utrzymywanie gospodarki i sponsorowanie kosztownej wojny. Jednak nie na tyle sporo, by Kreml z optymizmem patrzył w przyszłość. Przyszłość rosyjskiego budżetu będzie zależna od wpływów z eksportu ropy i gazu oraz popytu wewnętrznego. W obu przypadkach sankcje i np. idea regulowania ceny zakupu rosyjskiej ropy i gazu może mieć kolosalne znaczenie. Zaś na popyt wewnętrzny i w ogóle zdolności przetrwania rosyjskiej gospodarki w co najmniej takiej postaci, w jakiej obecnie się znajduje, będzie miała wpływ obecność zagranicznych firm.

Opinie
Sankcje dobiją Rosję, ale nie od razu
2022.04.08 15:20

 

To dlatego Putin w sierpniu wydał dekret zakazujący bez zezwolenia wycofywania się i sprzedaży aktywów przez zachodnie firmy sektora energetycznego. W ten sposób zamrożona była transakcja sprzedaży aktywów fińskiej firmy Fortum, właściciela dziesięciu elektrociepłowni i elektrowni  na Uralu i Syberii. O wycofaniu z Rosji mówiły wcześniej BP, Uniper, Total Equinor, Exxon Mobil. Putin nie zgadza się, by w energetyce stosowany był model „wyjścia” innych zagranicznych koncernów. Czyli sprzedaż aktywów, często za symboliczne kwoty, zarządowi, bądź chętnym rosyjskim firmom.

Putin chce, by zatrzymane szantażem zachodnie firmy, były rodzajem zakładników. I dawały nadzieję na normalizację stosunków gospodarczych w przyszłości –  powrót nadal popularnej idei „business as usual”. Pozostanie w Rosji pod przymusem, będzie jednak wybitnie kosztowne. Szczególnie w energetyce nowoczesne zakłady, czy infrastruktura, potrzebują obsługi innych, zachodnich firm i podwykonawców. A te działania są wstrzymane z powodu sankcji. Coraz więcej kłopotów ma również rosyjski przemysł i pozostające w Rosji inwestycje zagraniczne. Na początku września decyzję o wycofaniu z Rosji ogłosił np. francuski koncern Air Liquide, producent bardzo ważnych dla przemysłu gazów technicznych. Tego typu przykładów jest więcej. Załamanie łańcuchów produkcyjnych i brak komponentów, serwisu i części zamiennych może bardziej przyspieszyć wycofanie się z rosyjskiego rynku tych, którzy nie mając skrupułów, postanowili pozostać w Rosji i robić nadal interesy. Po prostu może nadejść moment, kiedy reakcja łańcuchowa sankcji spowoduje, że nie będą w stanie dalej produkować i sprzedawać w Rosji.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w Dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności