Przemówienie Putina: banały podszyte lękiem

Miał ogłosić wojnę, albo atomowy armagedon, a tłumaczył się, że Rosjanie giną za Donbas, bo zagraża im Ameryka. Putin nie ma wizji przyszłości i drepcze w miejscu.

Jeśli największe, rosyjskie portale w tytule relacji z przemówienia Putina wybierają wątek, że zapewnił pomoc finansową dla dzieci żołnierzy, którzy zginęli na Ukrainie, to wiele to mówi o znaczeniu dzisiejszego wystąpienia. Po prostu góra urodziła mysz.

Wiadomości
Putin przy okazji rocznicy zwycięstwa w II wojnie światowej usprawiedliwia napaść na Ukrainę
2022.05.09 11:28

Przez ostatnie dni światowe media, politycy i eksperci spekulowali, „co powie Putin 9 maja”. Wypowie wojnę? Jeśli tak, to komu: Ukrainie, NATO? A może ogłosi powszechną mobilizację? Wśród fantastycznych scenariuszy były i takie, że dziś Putin ogłosi i rozpocznie atak nuklearny, albo, że namaści swojego następcę.

Być może część z tych spekulacji podsycał i sam Kreml. Od dawna przecież budowanie wizerunku nieprzewidywalnego, skłonnego do czynów szalonych Putina było jednym z elementów jego strategii. Skutecznej, bo zachodnie społeczeństwa mają głęboko zakodowane takie właśnie wyobrażenie o Rosji. Takiej właśnie Rosji się boją.

Tymczasem było banalnie. Nie mogło być inaczej. Rosja wykrwawia się na Ukrainie i pokazuje słabość.

Podobnie, jak rosyjska armia wyczerpuje powoli swoje zasoby w czasie wojny, tak Putin wyczerpuje, a właściwie już wyczerpał swoje zasoby propagandowe. Nie wie już, co więcej powiedzieć, a zrobić coś więcej niż dotychczas po prostu się boi, lub nie może. Stąd dzisiejsze przemówienie było w zasadzie nieco tylko podkręconą kalką wcześniejszych. Kompilacją znanych już i słyszanych wielokrotnie tez i haseł. Jeśli ktoś spodziewał się, że z mowy Putina da się wyczytać jego plany wobec Ukrainy i świata na najbliższy czas, to srodze się zawiódł. Przynajmniej wprost ze słów Putina nic nie dało się wywnioskować.

A jednak, jeśli rozebrać na czynniki pierwsze całe przemówienie i umiejscowić je w kontekście, to sporo ono mówi. O bezradności Kremla i strachu.

Tak samo, tylko łagodniej

Wczoraj w Sieci pojawił się rzekomy przeciek tekstu dzisiejszego przemówienia Putina. Kolportował je Leonid Niewzlin, dawniej bliski Michaiłowi Chodorkowskiemu przedsiębiorca, a dziś zajadły krytyk Kremla często uznawany za dobrze poinformowanego. Tekst przecieku był oczywiście fałszywką, ale dobrze zrobioną. Dobry spin doktor piszący przemówienia byłby w stanie z pamięci napisać „speach” dla Putina sprawnie żonglując znanymi już frazami. I pewnie byłby on taki, jak w krążącym „przecieku” Niewzlina. Byłoby w nim o nazistach ukraińskich i o tym, jak zły Zachód wykorzystuje biedny naród ukraiński do walki z Rosją.

Jednak dzisiejsze, prawdziwe przemówienie Putina z Placu Czerwonego zabrzmiało tak, jakby szef ekipy kremlowskich spin doktorów widząc tekst, powiedział: dobrze, ale łagodniej.

Tak, co było do przewidzenia, Putin odwoływał się do czasów II wojny światowej (a raczej „wielkiej wojny ojczyźnianej” w rosyjskiej mitologii). Tak, robił analogie między dzisiejszą Ukrainą a II wojną. I tak, choć to absurdalne, zrobił analogię między wojami Włodzimierza Monomacha i żołnierzami Potiomkina i Suworowa, a dzisiejszymi uczestnikami czegoś co nazywa „operacją specjalną”. Choć z tego panteonu może tylko Potiomkin byłby najbardziej na miejscu, kiedy rosyjska armia prezentuje się jak słynna potiomkinowska wioska.

Tak, Putin zarzucił USA, że budują system swoich satelitów w świecie i chcą wykluczyć Rosję. Mówił, że wspierana przez NATO Ukraina zamierzała zaatakować Donbas, Krym i wejść w posiadanie broni jądrowej.

Putin się tłumaczy

Dzisiejsze przemówienie było dużo łagodniejsze od np. rozpoczynającej wojnę, pełnej jadu i agresji mowy Putina sprzed 24 lutego.

Właściwie dzisiaj na Placu Czerwonym można było usłyszeć raczej usprawiedliwienie wojny z Ukrainą.

Oczywiście, pełne fałszywych i absurdalnych tez i zgodne z poetyką kremlowskiej propagandy. Jednak Putin jakby się tłumaczył. Że Rosjanie giną na Ukrainie, bo obawiał się ukraińskiego ataku. Że, broniąc Donbasu broni się Rosji. Co więcej, Putin tłumaczył się przed Rosjanami z kosztów wojny. Mówił o ofiarach (po raz pierwszy wybrzmiało to w tak poważnej, choć ogólnikowej formie). Mówił wreszcie, że na Ukrainie giną żołnierze różnych narodowości i grup etnicznych.

Wiadomości
Zełenski: Ktoś walczy za cara-batiuszkę, za Fuehrera, partię i wodza, a my – za ojczyznę
2022.05.09 10:37

Podkreślanie wieloetniczności rosyjskiej armii (i społeczeństwa) było zapewne próbą ucieczki od krążących po Rosji opiniach o „krwawych i dzikich Buriatach” i od wielkoruskiego nacjonalizmu, zawsze silnego w armii i wywołującego konflikty. W dużym skrócie Putin przyznał, że wojna na Ukrainie oznacza ofiary (choć wciąż nie nazwał jej wprost wojną, a jedynie czynił analogie do II wojny światowej, która nie była operacją specjalną).

Analiza
„Splamić krwią”. Dlaczego narody Rosji giną na Ukrainie za „russkij mir”
2022.05.07 14:35

Między słowami Putina dało się wyczuć, że na Ukrainie nie idzie dobrze. Nie było nic o sukcesach, nic o operacji idącej zgodnie z planem. Może jeszcze nie brzmiało to jak churchillowskie „czeka nas pot i łzy”, ale na pewno jak zapowiedź długo trwającej wojny.

Putin dziś musiał przełknąć porażkę na Ukrainie.

Nie mógł świętować 9 maja tak, jak to sobie pewnie wyobrażał tuż po 24 lutego: z rzucanymi pod trybunę honorową ukraińskimi flagami, jeńcami z pułku Azow i odbitym Donbasem, a może i wziętym Kijowem. Musiał za to tłumaczyć Rosjanom, dlaczego zaczął wojnę. Musiał robić analogie z „wielką ojczyźnianą” i próbować tłumaczyć, że w sumie wojna na Ukrainie jest taka sama, jak ta w której walczyli dziadowie.

Wiadomości
Putin złożył życzenia z okazji Dnia Zwycięstwa… narodowi Ukrainy
2022.05.08 13:30

Był zmuszony publicznie ogłosić, że da jakieś zasiłki dzieciom żołnierzy, którzy zginęli na Ukrainie. I wreszcie, musiał zredukować swoje ambicje do walki o Donbas i o bezpieczeństwo Rosji. A przecież jeszcze w lutym chciał zgnieść „nazistowską juntę” w Kijowie i zbudować nową Ukrainę.

Czy Rosjanie takie tłumaczenia przyjmą? Dziś pewnie tak.

Odetchnęli pewnie z ulgą, że wódz nie ogłosił mobilizacji i gospodarki wojennej. Nie jest pewne, czy przyjmą takie tłumaczenia jutro, kiedy koszty wojny będą stale rosły. Czy wystarczy im, że walczą o Donbas i przeciw zagrażającemu, mitycznie NATO?

Tymczasem Putin doszedł już do granic swojej wyobraźni i kresu potencjału intelektualnego. Nie jest w stanie wygenerować nic więcej, niż odwołania do II wojny światowej i lękową wizję świata zagrażającego Rosji. Za chwilę może się to okazać za mało, by wytłumaczyć, czemu znikają młode chłopaki z sąsiedztwa i czemu w sklepach brakuje towarów.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Więcej tekstów autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności