Rok temu, 6 czerwca 2023 roku, w obwodzie chersońskim zniszczeniu uległa tama Kachowskiej Elektrowni Wodnej. Wzdłuż dwóch brzegów Dniepru zalanych zostało dziesiątki miejscowości, ludzie musieli opuścić swoje domy. Wielu mieszkańców Chersonia mogło później wrócić, ale nie wszyscy mieszkańcy dotkniętych powodzią wiosek mieli dokąd. Ich domy zostały zmiecione przez potężne strumienie wody, a wiele budynków nie nadawało się już do zamieszkania. Woda zabrała wiele ofiar, a ci, którzy przeżyli, do dziś muszą mierzyć się z problemami spowodowanymi przez powódź. Rok po katastrofie z powodzianami porozmawiała reporterka naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak.
Po wybuchu Kachowskiej Elektrowni Wodnej Rosja i Ukraina wzajemnie oskarżały się o zniszczenie tamy. W wyniku przerwania zapory woda w ciągu kilku godzin zalała najbliższe wioski, a następnie dotarła do stolicy obwodu – Chersonia.
Jelizaweta przebywała w tych dniach z małym dzieckiem w dzielnicy Ostriw w Chersoniu. Jej mieszkanie znajduje się na szóstym piętrze dziewięciopiętrowego budynku. Na moment katastrofy było ono pozbawione okien od ponad sześciu miesięcy – podczas jednego z ostrzałów odłamek przebił loggię.
Ciężko było żyć w takim pomieszczeniu.
– Od tej wilgoci stan mieszkania jeszcze bardziej się pogorszył, całe pokryło się grzybem. Potem myszy przegryzły meble, a nawet pieluchy syna – powiedziała.
Jak dodała, rok temu strumień brudnej wody zalał całą okolicę, woda w ich budynku dotarła na wysokość dwóch metrów – wiele mieszkań na parterze znalazło się niemal całkowicie pod wodą. Wraz z synem musiała ewakuować się do dzielnicy Tawriczeski, ponieważ woda stała przez około dwa tygodnie.
– Byli jednak i tacy ludzie, którzy zostali w swoich mieszkaniach, ale ja ich nie rozumiem, sama musiałam opuścić dom. By uratować tych ludzi wolontariusze ryzykowali własne życie, przynosząc żywność, wodę, powerbanki. Cała nasza dzielnica była w strasznym stanie po zejściu wody, woda zmyła wiele drzew, wszystkie sklepy zalało, panował straszny smród – wspomniała rozmówczyni Vot Tak.
Jelizaweta nadal mieszka w Chersoniu i czasami odwiedza swój dawny dom. Jak opowiedziała, rok po katastrofie dzielnica Ostriw jest prawie bezludna. Zauważa, że wielu ludzi nie wróciło również dlatego, że okolica jest stale ostrzeliwana:
– Ostrzał 24/7, trudno dziś wyobrazić sobie zatłoczony i „żywy” Ostriw.
Anna (imię bohaterki zostało zmienione) również nadal mieszka w Chersoniu, ale niechętnie dzieli się swoimi wspomnieniami z wydarzeń sprzed roku:
– Najpierw okupacja, potem powódź, potem ucierpieliśmy z powodu ostrzału, później znowu z dzieckiem trafiliśmy pod ostrzał. Codziennie nas ostrzeliwują! Przepraszam, ale w Chersoniu jest bardzo ciężko, moralnie nie da się tego znieść. Biorę antydepresanty, mój ojciec miał udar, mama jest teraz w szpitalu, od trzech tygodni jest na intensywnej terapii – niewydolność serca. Wada wzroku mojej córki pogorszyła się do -2,5. Państwo o nas zapomniało, nie ma żadnej pomocy.
Natalia, która mieszkała na zalanych terenach, powiedziała, że w Chersoniu i w okolicach pojawiało się dużo dziennikarzy, ale nic to nie dało. Według niej nawet podczas katastrofy rosyjskie wojsko nie przestało ostrzeliwać miasta, uniemożliwiając ewakuację ludzi i zwierząt:
– Te gnidy uderzały w miejsca, w których gromadzili się ratownicy.
Kobieta przebywała w mieście przez cały ten czas, ale przed Nowym Rokiem udało jej się wyjechać z rodziną. Nie planuje na razie powrotu i nie ujawnia, gdzie dokładnie teraz mieszka.
Manager ds. komunikacji fundacji „Pomahajem” (ukr. Pomagamy) Olha Łewczenko przypomniała, że rok temu ludzie w obwodzie chersońskim nie chcieli się ewakuować – planowali „poczekać gdzieś w pobliżu, aż woda opadnie, aby jak najszybciej zacząć ratować dobytek”.
– Ludzie nie chcieli jechać nie tylko do Dniepru, gdzie nasza fundacja oferowała schronienie z trzema ciepłymi posiłkami dziennie, ale nawet do Odessy. Ludzie na zatopionych terenach wciąż cierpią z powodu ostrzałów, mieszkańcy znajdują się pod okupacją od wielu miesięcy. Powódź również nie zmusiła ich do wyjazdu. Są to ludzie, dla których bardzo ważne jest móc pozostać w domu, nie są gotowi do osiedlenia się w nowym miejscu lub nie mają pieniędzy na wynajem – powiedziała Łewczenko w rozmowie z Vot Tak.
Po pęknięciu tamy wolontariusze pomagali ewakuować ludzi z zalanych terenów i rozdawali pomoc humanitarną w wioskach – gumowe łodzie, pompy, wodę pitną. Przywozili żywność, produkty higieniczne, pościel, ręczniki i nadal to robią. Po ustąpieniu wody wolontariusze udostępniali mieszkańcom myjki Kärcher do czyszczenia ścian, a także materiały budowlane do napraw.
– Ci, którzy opuścili swoje domy, mieszkali w schroniskach tutaj na miejscu lub u krewnych i przyjaciół. Wrócili, gdy tylko pojawiła się możliwość, ale jak dotąd nie wszyscy byli w stanie naprawić swoje domy. Myślę, że musieli szukać innego miejsca do zamieszkania – wynajem lub pokój w schronisku, podobnie jak ci, którzy stracili domy z powodu walk – wyjaśniła Łewczenko.
Niektórzy mieszkańcy wioski Sadowe niedaleko Chersonia zdecydowali się nie wyjeżdżać w zeszłym roku, pomimo powodzi i braku ogrzewania w swoich domach. Jedną z takich osób jest Natalia Peluszenko, która wróciła do wioski w grudniu 2022 roku po wyzwoleniu, aby pomóc innym mieszkańcom. Po wybuchu w elektrowni jej dom i sklep znalazły się pod wodą, musiała dostać się tam łodzią. Kiedy wioska wyschła, kobieta usunęła gruz, uratowała resztki majątku, oczyściła podwórko z błota i dokonała dezynfekcji.
– Dom, w którym mieszkała moja mama, całkowicie się zawalił, a u mnie zostały gołe ściany, na których teraz jest pełno grzybów – czarnych, omszałych, białych. Wszystkie urządzenia, meble, elektryczność, prawie wszystkie ubrania i reszta wyposażenia poszły do śmieci. Nie da się tego wszystkiego odnowić przed zimą – mówiła Peluszenko we wrześniu 2023 roku.
U Ołeksandra, mieszkańca tej samej wsi, woda częściowo zalała dom, w którym mieszkał przez dziewięć lat. W rezultacie zawaliła się piwnica, a większość mebli trzeba było wyrzucić – zawilgotniały. Kanapy, materace i fotele, które kupił za duże, jak na swoje możliwości, pieniądze, trafiły na śmietnik. Mężczyzna nie mógł powstrzymać łez, gdy rok temu pokazywał dziennikarzom swój dobytek.
Kolejną wioską, która ucierpiała w powodzi jest Antoniwka. Była już częściowo zniszczona z powodu ciągłego ostrzału, a po „nadejściu wielkiej wody” została zalana. Jeden z pocisków trafił w dom Anny. Zniszczeniu uległ dach, a okna, drzwi i ściany zostały uszkodzone. W noc wybuchu była u sąsiadów. Jej działka znajdowała się na wzgórzu, więc woda tam nie dotarła, ale wszystkie drogi wokół były zalane i wody wciąż przybywało.
– W końcu moja Antoniwka stała się wyspą. Znajomi samochodem zabrali mnie ze sobą i cudem wywieźli. Objazdami, polnymi ścieżkami, wzdłuż nasypu kolejowego – powiedziała Anna.
Odbudowa zajmie lata
Jewhen Symonow, ekspert Grupy Roboczej ds. Badania Środowiskowych Konsekwencji Wojny na Ukrainie, powiedział, że powrót ludzi na wcześniej zalane tereny jest niebezpieczny nawet po ustąpieniu wody. Linia frontu wciąż przebiega w pobliżu ich domów. Jeśli chodzi o czynniki środowiskowe, Symonow uważa, że obszary na prawym brzegu stosunkowo bezpieczne, jeśli pozostały tam budynki mieszkalne, do których można wrócić. Jednocześnie ważne jest, by nie zapominać, że istnieją bardziej zanieczyszczone obszary, gdzie nagromadziły się gnijące zwłoki zwierząt domowych.
– Dokąd wrócić? Te miejscowości już nie istnieją. Jedyne, co przetrwało, to wielopiętrowa zabudowa mieszkaniowa w Chersoniu i okupowanych miasteczkach Hoła Prystań oraz Ołeszki. Tam pozostały dziewięciopiętrowe budynki i bloki z wielkiej płyty, domy jednorodzinne zostały całkowicie zniszczone – powiedział przedstawiciel Ukraińskiej Grupy Ochrony Środowiska Ołeksij Wasyluk w rozmowie z Vot Tak.
Powiedział, że dom jednego z jego kolegów nurt poniósł w morze. Śledzili sytuację za pomocą nagrań z drona, gdy budynki były jeszcze widoczne, ale szybko zostały one porwane przez wodę.
– Myślę, że ludzie na razie nie mają dokąd wracać. Dziesiątki tysięcy ludzi zostało bez domu. Po wyzwoleniu tych terenów i rozminowaniu, co może trwać latami, będzie można wrócić i odbudować domy – powiedział ekspert.
W grudniu 2023 roku Ukraina zaczęła wypłacać odszkodowania mieszkańcom Chersonia, którzy stracili swoje domy w wyniku powodzi. Pierwszych sześciu wnioskodawców otrzymało zaświadczenia na łączną kwotę prawie 9 milionów hrywien (ok. 887 tys. zł). Ukraińcy, którzy ucierpieli w wyniku wybuchu Kachowskiej Elektrowni Wodnej, mogli również otrzymać jednorazową wypłatę w wysokości 5 tys. hrywien (ok. 500 zł).
Lubow Mazorczuk/ vot-tak.tv, ksz/ belsat.eu