„Jeśli znowu zaatakują, będzie to dla nich droga do piekła”. Wspomnienia uczestników obrony Kijowa


24 lutego 2022 roku rosyjska armia rozpoczęła marsz na Kijów. Żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy i ochotnicy zatrzymali agresora zaledwie kilka kilometrów od stolicy. Wyzwolenie zajętych przez Rosjan miejscowości w obwodzie kijowskim zajęło ponad miesiąc. Na początku kwietnia zakończył się proces ich deokupacji. W rocznicę tych wydarzeń reporter naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak porozmawiał z bezpośrednimi uczestnikami wyzwolenia – członkiem obsługi moździerza, żołnierzem wojsk obrony terytorialnej i fotografem wojennym.

Ołeksij, żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy, bronił Kijowa w obsłudze moździerza

To, że zacznie się wojna, było jasne od dawna. Czekaliśmy na atak już 16 lutego [2022 roku], przygotowywaliśmy się na ten dzień. Miałem już gotowy cały sprzęt, mundur, trenowałem, aby być w dobrej formie. W moim otoczeniu nie było wątpliwości, że będzie trzeba walczyć. Dlatego wojna mnie osobiście nie zaskoczyła, byłem na nią gotowy. Jednak kiedy wszystko się zaczęło, potrzebowałem trochę czasu, by przezwyciężyć dezorientację, która pojawia się w pierwszych minutach.

gwardia narodowa, obrona kijowa, bitwa o kijów, kijów, ukraina

Mieszkam w Buczy, Hostomel jest bardzo blisko. Nie widziałem lądowania rosyjskiego desantu. Widział to mój kolega, nawet to nagrał – leciała cała masa śmigłowców. Wtedy jeszcze nie było jasne, czyje to były śmigłowce. Niemal natychmiast z Hostomla zaczęły dobiegać dźwięki eksplozji i odgłosy bitwy, pojawiły się kłęby dymu. Latały tam rakiety i samoloty – później zdałem sobie sprawę, że były to samoloty ukraińskie. Ale wtedy niczego nie dało się zrozumieć, panował kompletny chaos.

Гісторыі
«Яны білі па вакзале, адкуль ехалі бежанцы». Аповед украінкі, якая апошнім цягніком з’ехала з Ірпіня
2022.03.15 19:45

Od samego rana wszystkie drogi były zakorkowane, ludzie masowo wyjeżdżali z Kijowa. Bucza jest tuż przy Trasie Warszawskiej [jedna z głównych dróg wyjazdowych z Kijowa – belsat.eu]. W tym czasie działały jeszcze niektóre sklepy, ludzie wykupili w nich prawie wszystko i zaczęli rozjeżdżać się w różnych kierunkach. Ale sam pomysł wyjazdu dokądkolwiek wydawał mi się dziwny, tysiące samochodów stało w gigantycznych korkach. Nie dało się dostać na stacje benzynowe. Mimo, że trąbiono wcześniej, że będzie wojna, że musimy być gotowi, dla wielu osób było to zaskoczeniem.

samoewakuacja, ewakuacja, ucieczka z kijowa, kijów, bitwa o kijów

W Buczy tak naprawdę nie było władz już od pierwszego dnia wojny. Dlatego nikt mnie nie powołał [do armii]. Drugiego dnia wojny poszedłem do komendy uzupełnień, ale była zamknięta. Stał tam tłum ochotników, nikt do nich nie wyszedł. Postanowiłem więc pojechać do Kijowa. Dotarłem do stolicy, znalazłem działającą komendę uzupełnień i tam zostałem powołany do brygady w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy. Tak trafiłem do obsługi moździerza.

„Niszczyliśmy wroga, jak tylko mogliśmy”

W pierwszych dniach marca utrzymywaliśmy obronę wzdłuż brzegu rzeki Irpień. Przywieziono nas na pozycje – okopy, wokół mnóstwo uzbrojonych ludzi, strzały, wybuchy. Ale wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, na ile poważna jest sytuacja. Moje wyobrażenia o wojnie w pierwszych dniach słabo korelowały z jej rzeczywistością. Następnego dnia przenieśliśmy się na inną pozycję i pozostaliśmy tam właściwie przez cały miesiąc walk o Kijów.

Wiadomości
Ukraiński minister obrony mógł trafić do niewoli. Pod Hostomelem, pierwszego dnia wojny
2023.04.11 16:00

Jakie czułem emocje? Szczerze mówiąc, niewiele rozumieliśmy – dookoła ruch, na niebie samoloty, gdzieś wybuchy i kanonada, w głowie się kręciło. Ciągle otrzymywaliśmy jakieś sprzeczne informacje – że kacapy już sforsowały Irpień, zdobyły przyczółek na naszym brzegu i zbliżają się do Kijowa. To oczywiście sprawiało, że atmosfera była bardzo napięta.

Staraliśmy się jednak nie dać się rozpraszać tymi wszystkimi plotkami. Po prostu robiliśmy to, czego od nas wymagano – umacnialiśmy pozycje, strzelaliśmy z moździerzy, zapewnialiśmy łączność z sąsiednimi jednostkami. Niszczyliśmy wroga, jak tylko mogliśmy.

Obwód kijowski to zalesiony obszar poprzecinany rzekami. Jest tam bardzo niewiele dróg, po których mogłyby się poruszać kolumny ciężkiego sprzętu. Moskale ugrzęźli w rzece i próbowali ją sforsować – wodowali pontony i próbowali przeprawić się na nasz brzeg po wysadzonych mostach. Te miejsca były dość przewidywalne i my tam na nich czekaliśmy. Mieliśmy za zadanie osłaniać dwa mosty: jeden koło Demidowa, a drugi koło Kozarowicz. Całkiem dobrze nam to wychodziło.

ochotnicy, ukraińscy ochotnicy, kijów, obrona kijowa, irpień

W dwóch załogach moździerzowych, z którymi współpracowałem, w ciągu tego miesiąca nie było żadnych strat. A sąsiednia załoga po jednym czy dwóch dniach została wzięta do niewoli. [Rosjanie] przełamali na tym odcinku front, otoczyli ich i zabrali.

Pod koniec marca zaczęliśmy pracować z dronami i monitorowaliśmy wioski na drugim brzegu Irpienia. Tak się złożyło, że z dnia na dzień coraz trudniej było nam odnaleźć cele. Zazwyczaj roiło się tam od kacapów, a my działaliśmy. Aż pewnego dnia nie było do kogo strzelać.

Dobrze pamiętam ten dzień, zauważyliśmy samochód. Był oznaczony literą V [jeden z rosyjskich znaków rozpoznawczych podczas wojny na Ukrainie – belsat.eu]. Podjechał pod spory dom. A tam, w tej wiosce, mieszkali raczej zamożni ludzie – niedaleko stolicy, brzeg Zbiornika Kijowskiego, czyste powietrze, dookoła pięknie. [Rosjanie] podjechali pod dom i zaczęli szybko coś z niego wynosić. W popłochu załadowali to wszystko i uciekli. Nie widziałem więcej żywych kacapów pod Kijowem.

 

„Dla nich będzie to droga w jedną stronę, do piekła”

Jeśli znowu przyjdzie im do głowy nacierać na Kijów, wszystko będzie wyglądać całkiem inaczej. Teren się nie zmienił. Przyjechali drogą przez Czarnobyl. Teraz są tam dobre linie fortyfikacyjne i pola minowe, służą tam dobrze wyszkoleni ukraińscy żołnierze. Wszyscy mają się na baczności. Nie damy się zaskoczyć.

Nie powiem, że kolejny marsz na Kijów jest niemożliwy. Ale tym razem na pewno nie dotrą do przedmieść stolicy w ciągu trzech dni. To będzie rzeź, która może trwać miesiącami. I nie jestem pewien, czy udałoby im się dotrzeć do brzegów Irpienia i zbliżyć się do obrzeży Kijowa, bez względu na to, ile wysiłku by w to włożyli.

W 2022 roku cała ich kalkulacja opierała się na zaskoczeniu – zdobyciu lotnisk. Ich naziemny atak miał odgrywać jedynie rolę pomocniczą. Udało im się zdobyć tylko Hostomel. Ale i tak dzięki aktywnym działaniom ukraińskiej armii nie mogli wykorzystać go zgodnie z przeznaczeniem. W rezultacie cała ich logistyka utknęła na jednej jedynej drodze, którą bez przerwy atakowaliśmy. W dużej mierze z tego powodu blitzkrieg na Kijów się nie powiódł. Teraz jesteśmy jeszcze lepiej przygotowani, a ta droga, jeśli kacapy ponownie zaryzykują i wjadą na nią swoimi kolumnami, z pewnością stanie się dla nich drogą w jedną stronę, do piekła.

kijów, bitwa o kijów, obrona kijowa

Najważniejszym problemem dla nich, jeśli mówimy o możliwej ofensywie na Kijów, jest to, że wszystkie ich możliwe działania są łatwe do przewidzenia i mają tylko jedną czy dwie opcje, nic więcej. To w Donbasie mieli całą przestrzeń operacyjną i mogli wybrać spośród różnych opcji. Tutaj, powtarzam, cała ich ofensywa będzie oparta na jednej drodze, która ciągnie się przez lasy i rzeki. Jest bardzo prawdopodobne, że stracą impet już na obszarach przygranicznych. Ale oni są poj***ni [szaleni], mogą to zrobić jeszcze raz.

Pseudonim „Klaun Szisz”, żołnierz obrony terytorialnej, bronił Kijowa na jednym z posterunków kontrolnych

U mnie zaczęło się od wybuchów. Myślałem, że to burza. Oczywiście wiedziałem, że [Rosjanie] gromadzą wojska, ale nie do końca wierzyłem, że może wybuchnąć taka wojna. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że Rosjanie będą tak głupi i zdecydują się na inwazję na pełną skalę. Rano zobaczyłem oczy mojej żony, oczy moich dzieci, łzy – i zdałem sobie sprawę, że zaczęło się, że to jest wojna.

Dokument
„Ukraina. Początek”. Nowy dokument Biełsatu o pierwszych dniach rosyjskiej agresji oczami polskich dziennikarzy
2024.03.07 18:50

Natychmiast pojechaliśmy po teściową i zabraliśmy ją do nas. Usiadła na sofie, zażądała pilota do telewizora i poprosiła żonę, by ta zaparzyła herbatę. Stałem tam przez jakieś pięć minut, wykorzystałem fakt, że żona była w kuchni, chwyciłem plecak, wyciągnąłem wszystko z szafki, w progu pożegnałem się ze wszystkimi i poszedłem do komendy uzupełnień.

Na miejscu było pełno ludzi. Wcześniej nikt nie chciał służyć, ale tego ranka było tam bardzo tłoczno. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem – na ulicy stał tłum chcących wziąć broń w ręce. Wściekłość w oczach, adrenalina. Nie było strachu, tylko złość i chęć, by spuścić im [Rosjanom] łomot – chciało się złapać chociaż jednego i go udusić. Za łzy żony i dzieci.

pożegnanie, żołnierz ukraiński, mobilizacja

Dostałem karabin maszynowy. Spędziliśmy noc w piwnicy szkoły i poszliśmy na posterunek kontrolny. Rano wstaliśmy w tych samych ubraniach, w których przyszliśmy. Zostaliśmy włączeni do 205 Batalionu Obrony Terytorialnej.

„Dzięki adrenalinie nie było strachu”

Mieliśmy utrzymywać blokadę na skrzyżowaniu, przepuszczać samochody i szukać terrorystów, żeby nie dostali się do Kijowa. Kiedy trzeba było strzelać, strzelałem. Ale nie panikowałem, wszystko było w porządku. Bo byli ze mną inni terytorialsi, którzy strzelali wtedy, kiedy musieli.

Właściwie cały miesiąc walk o Kijów staliśmy na powierzonym nam skrzyżowaniu. Ciągle coś się działo. Na początku, gdy adrenalina buzowała, nie było strachu. A kiedy zaczęła opadać, zdałem sobie sprawę, że obok mnie stoją chłopaki, którzy dotąd karabiny automatyczne widzieli tylko w kinie i nie mają pojęcia, jak się nimi posługiwać ani jak zabijać. Rakiety latały nad naszymi głowami, raz widzieliśmy, jak trafiły w wieżę telewizyjną.

W ciągu tego miesiąca żyliśmy w trybie 4/4. To znaczy cztery godziny na posterunku, cztery godziny odpoczynku i tak dalej. Dopiero półtora tygodnia później zaczęliśmy dostawać jedzenie regularnie. Dzięki miejscowym, którzy nas karmili. Pierwszą gorącą herbatę wypiłem dopiero po półtora dnia służby na posterunku kontrolnym. Przyniósł ją miejscowy.

Szczerze mówiąc, nie chciało mi się nawet pić ani jeść, bo się bałem. Całe miasto w ciemności – za każdym rogiem, za każdym cieniem człowiek spodziewa się terrorysty. To było naprawdę przerażające. Ale to dobrze. Może dlatego nie udało im się przedrzeć.

obrona kijowa, dywersant, policja, ukraińska policja, policjanci, kijów

Mimo tych wszystkich trudności pozostałem artystą. Wystąpiłem 7 kwietnia. Mamy tradycję – 1 kwietnia każdego roku zbieramy się w Odessie na „Komediadę” (międzynarodowy festiwal klaunów i mimów – belsat.eu). Zjeżdżają się klauni z każdego zakątka. W 2022 roku to się nie udało. Zebrałem się więc na odwagę i wystąpiłem na posterunku kontrolnym, przy dźwiękach syren.

Aktualizacja
Dziś mija druga rocznica wyzwolenia Buczy. Zełenski przypomina o cenie tej bitwy
2024.03.31 13:01

Kiedy zaczęła się wojna, uderzył mnie sposób, w jaki strach przed nieznanym wdziera się do środka. Na początku idziesz z przekonaniem, że wszystko zależy od ciebie, ale stopniowo zaczynasz zdawać sobie sprawę, że tak naprawdę nic od ciebie nie zależy. Jeśli popełnisz błąd, możesz umrzeć, jeśli nie popełnisz błędu, przeżyjesz. Strach stopniowo wdziera się do twojej duszy i zdajesz sobie sprawę, że nagle zaczynasz się bać.

Jednak i strach stopniowo zanikał. Zaczęli przychodzić do nas instruktorzy, tłumaczyli, co robić w realnych sytuacjach bojowych – na przykład, jeśli będą na nas nacierać czołgi. I ta wiedza, wraz ze zmęczeniem spowodowanym strachem, stopniowo go neutralizowała. Przestajesz myśleć o sobie jako o ziarnku piasku, od którego nic nie zależy, zaczynasz czuć się jak prawdziwa jednostka bojowa, od której zależy wynik bitwy.

Niesamowite jest to, że zacząłem płakać do piosenki „Jak tebe ne lubyty, Kijewe mij” (ukr. Jak cię nie kochać, mój Kijowie). Po obronie Kijowa chwyta za duszę, przenika do samego serca.

„Staliśmy się inni”

W pewnym momencie kanonada, którą słyszeliśmy niemal bez przerwy na naszym posterunku, zaczęła cichnąć, rozbrzmiewać z przerwami, coraz rzadziej. Zaczęły docierać do nas pogłoski, że osiągnęliśmy punkt zwrotny w bitwie o Kijów. Jednak po miesiącu spędzonym na służbie nauczyliśmy się nie ufać plotkom.

Pewnego dnia zebraliśmy się i pojechaliśmy za Kijów. I wtedy nagle zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście, nie będą w stanie zdobyć Kijowa. Staliśmy się inni, byliśmy podekscytowani i pewni siebie. Nie było śladu paniki i strachu z pierwszych dni. A oni uciekli.

czołg, t-64, t-65, t-72, kijów

Pogłoski, że znów pomaszerują na Kijów? Myślę, że to my ich popychamy w tym kierunku. Mogą zaatakować Kijów tylko dysponując ogromnymi kolumnami. To dla nas najlepsza opcja – łatwiej jest trafić w takie kolumny. To nie takie trudne, jak szukanie małych zgrupowań.

Niech maszerują, niech myślą, że się boimy. Jeśli nie dotarło to do nich za pierwszym razem, to za drugim razem będzie bolało bardziej. Wtedy, mówiąc w przenośni, mieliśmy kije i karabiny, ale w ciągu dwóch lat wojny staliśmy się zupełnie inni. Tutaj czeka ich tylko śmierć.

Przypuszczam, że przez granicę, przez pola minowe, mogą się przedrzeć. Po prostu rzucą tam swoje mięso armatnie. Tych, których im nie żal. Ile razy już to widzieliśmy? Ale nie będą w stanie przeprowadzić desantu, a ponowne przebijanie się do Kijowa drogą lądową to krwawe szaleństwo.

Jefrem Łukackij, fotoreporter Associated Press na Ukrainie, fotografował walki o Kijów

Oczywiście wiedzieliśmy, że wojna się rozpocznie i poważnie się do niej przygotowywaliśmy – kupiliśmy generatory prądu, kamizelki kuloodporne, apteczki i inne niezbędne rzeczy. Jednak, jak zawsze, takie rzeczy zdarzają się niespodziewanie.

Rano 24 lutego dowiedziałem się, że rozpoczęło się bombardowanie Kijowa, nadleciały pierwsze rakiety. Jedna z nich została zestrzelona niedaleko Placu Hołosiwskiego. Jako dziennikarz natychmiast tam pojechałem, aby obejrzeć odłamki tego pocisku. Sądząc po wyglądzie, był to pocisk manewrujący Kalibr.

Z jakiegoś powodu wszyscy myśleli, że wojna szybko się skończy – przecież to nie może trwać długo.

Tego samego dnia dowiedziałem się, że w pobliżu Hostomla zestrzelony został rosyjski śmigłowiec szturmowy Ka-52. Od razu pojechałem tam samochodem. W tym czasie zaczynały się tam już walki. Oczywiście nie wiedziałem, że Rosjanie będą próbowali utworzyć tam swój przyczółek.

ka-52, hostomel, śmigłowiec, bitwa o kijów

Długo szukałem miejsca upadku śmigłowca. Widziałem płonące domy, samochody. I gdzieś około trzystu metrów dalej na polu leżał zestrzelony Ka-52. Podszedłem do niego. Jedno ze skrzydeł było uszkodzone, spalone. Piloci nim wylądowali i uciekli, zostały po nich tylko czapki z gwiazdami.

Kiedy wyjeżdżałem stamtąd, walki w Hostomlu były już bardzo zacięte – latały samoloty, słychać było wybuchy i wystrzały, bombardowano most łączący go z Kijowem. Ale udało mi się wyjechać. To był mój pierwszy dzień na tej wojnie.

„To jest zupełnie inna wojna”

Ta wojna radykalnie różni się od wszystkich wojen, na których wcześniej pracowałem. Mam duże doświadczenie – Naddniestrze, Czeczenia, Irak, Afganistan, Gruzja, Gaza. Mam więc z czym ją porównać.

Wcześniej dziennikarze mogli poruszać się między zniszczonymi domami, by coś uchwycić na aparacie. Teraz jest to po prostu niemożliwe. Ponieważ cały czas nad nami latają drony. Nie zwracają uwagi, czy zabiją żołnierza, czy dziennikarza. Dlatego teraz większość czasu w strefie działań wojennych spędzamy w schronie, a noce w całkowitej ciemności.

dsns, straż pożarna, kijów, irpień, ukraina, oc, obrona cywilna, strażacy

I niesamowite okrucieństwo. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałem. Po prostu szaleńcze niszczenie wszystkich żywych istot, w tym cywilów. Nigdy nie widziałem, żeby armia ścierała z powierzchni ziemi całe miasta. Pamiętam jak w Gruzji samolot wystrzelił rakietę w blok mieszkalny i wszyscy o tym pisali. Teraz stało się to rutyną.

Historie
Kiedy przyszli Rosjanie, zamienili Buczę w cmentarzysko
2024.02.24 11:42

Wracając do Kijowa w lutym 2022 roku, powiem szczerze, że przez pierwsze kilka dni byłem w bardzo przygnębiony. Ponieważ moi zachodni koledzy byli pewni, że Rosjanie zajmą Kijów – jeśli nie w ciągu trzech dni, to na pewno w ciągu tygodnia. Byli tego absolutnie pewni. I to właśnie bardzo mnie przygnębiało.

W pierwszych dniach wojny w Kijowie wprowadzono godzinę policyjną. Istniało niebezpieczeństwo wdarcia się do miasta wrogich grup dywersyjnych. Nie można było wychodzić na ulice, żeby nie znaleźć się przypadkowo pod ostrzałem.

W pierwszych dniach wojny rozdano dużo broni. To oczywiście słuszny krok, ale byłem świadkiem, jak przez pomyłkę strzelano do ukraińskich żołnierzy zamiast dywersantów. Tutaj, na Prospekcie Peremohy, w pobliżu stacji metra Szulawska. Jechało tam kilka pojazdów 72 Brygady. Terytorialsi uznali, że to dywersanci i otworzyli do nich ogień. Zabili wszystkich. To byli nasi wojskowi. Kiedy tam przyjechałem, na miejscu leżały spalone ciała, a pojazdy wciąż dymiły.

W innym miejscu sam prawie zostałem zastrzelony przez terytorialsów. Byli w stanie kompletnej histerii, krzyczeli, przeklinali, biegali z karabinami.

ochotnicy, obrona terytorialna, kijów, bitwa o kijów

Pierwsze dni wojny to brak współpracy, dezorientacja i niewystarczające zrozumienie tego, co się dzieje. I u zwykłych ludzi, i u władz. Potem wszystko zaczęło się układać.

Wiecie, co pomogło mi odzyskać pewną równowagę psychiczną? Kiedy ogłoszono kolejną godzinę policyjną, poszedłem do znajomego, Andrija Kryszczenki, który był zastępcą Witalija Kliczki [mera Kijowa – belsat.eu]. Zadzwoniłem do niego, a on zaprosił mnie do ratusza. Właśnie przybywali tam pierwsi ochotnicy do służby.

Na dziedzińcu ratusza były ich setki. Działo się tam bardzo dużo – wlewali łatwopalny płyn do butelek, robili koktajle Mołotowa, żeby spalić rosyjskie czołgi na Chreszczatyku. Było tylko kilka karabinów maszynowych. Nie napawało to optymizmem.

Ale kiedy siedziałem w biurze Kryszczenki, przyszedł były prezydent Petro Poroszenko i jego przyjaciele. Usiedli i zaczęli dyskutować o tym, jak będą bronić Kijowa. Sam to widziałem i słyszałem. Potem przyszli żołnierze z pułku Azow.

I to mnie trochę uspokoiło. Ktoś zadzwonił do Kryszczenki na komórkę. Rozmawiał z nim głośno. Usłyszałem takie zdanie: „Nie martw się, dopiero się rozgrzewamy. Zaraz spuścimy moskalom taki wp*****l, że wszyscy uciekną”. Od razu poprawił mi się nastrój.

Potem pojechałem do Irpienia. Toczyły się tam walki, cywile próbowali opuścić miasto. Most łączący miasto z Kijowem został wysadzony, a wszystkie drogi były pełne porzuconych samochodów. Najróżniejszych marek.

Wojsko specjalnie użyło ciężarówki, aby zepchnąć samochody z drogi na pobocze, na pobocze, z którego się staczały. Były tam setki, jeśli nie tysiące samochodów.

irpień, bitwa o kijów

Ludzie szli pieszo przez ten most, nieśli osoby starsze, dzieci, zwierzęta. Było bardzo wielu wolontariuszy, którzy pomagali im przejść. Czasami pod ostrzałem. Rosjanie ostrzeliwali z moździerzy pozostałości mostu i ludzi pod nim. Były ofiary śmiertelne.

Bardzo dobrze pamiętam Buczę. Pamiętam wiele rzeczy, ale Bucza utkwiła mi w pamięci. Tam rozstrzeliwano całe rodziny, dziesiątki spalonych ciał.

Opinie
Kobieta z Buczy
2022.04.04 22:14

„Okopali się w radioaktywnej ziemi”

Co jeszcze mnie poraziło i zapadło w pamięć? Dzwonili do mnie przyjaciele, znajomi, którzy mieszkają na północ od Kijowa. Mówili, że pod tym mostem Rosjanie zgromadzili swoje jednostki, dziesiątki czołgów. A potem jechałem tam, kiedy już uciekali i robiłem zdjęcia kolumny spalonych pojazdów – w Buczy na ulicy Zaliznodorożnej, pod Dmitriwką.

Widziałem tysiące ludzi zmierzających do komend uzupełnień. Widziałem wielu ochotników, którzy chwycili za broń i szli walczyć za Hostomel, Irpień i Buczę.

Rosjanie wycofali się spod Kijowa, ale wojna wciąż trwa. Mieliśmy nadzieję, że szybko się skończy, że zwycięży rozsądek. Ale niestety, myliliśmy się. Porównywałem naszą wojnę z Irakiem i Afganistanem, nawet z Czeczenią. Tam gorąca faza nie trwała długo. Czekałem, aż na Ukrainie wszystko się uspokoi. Ale jak dotąd tak się nie stało.

Chciałbym docenić bohaterstwo i odwagę naszych obywateli. I głupotę rosyjskich dowódców wojskowych. Nie spodziewali się takiej reakcji, stworzyli front, nie mając wystarczającej liczby wyszkolonych żołnierzy.

Pojechałem do Czarnobyla zaraz po tym, jak Rosjanie stamtąd uciekli. Stoi tam Czerwony Las [miejsce w pobliżu elektrowni jądrowej w Czarnobylu, gdzie nadal występuje wysokie promieniowanie radioaktywne – belsat.eu]. Tam zrobili sobie okopy i schrony. Sfotografowałem to. Widziałem to. W tym napromieniowanym lesie. To nie ma sensu dla normalnego człowieka. Właściwie to nawet zaleca się w ogóle tam nie chodzić. A oni wykopali rowy i w nich siedzieli.

Wiadomości
Wynieśli nawet łyżki. Rosjanie ograbili i opuścili Czarnobyl
2022.04.01 12:04

Iwan Łysiuk/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu

Aktualności