Od końca stycznia przedstawiciele białoruskiego Pułku Kalinowskiego walczącego w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy podróżują po Europie Środkowej i spotykają się z Białorusinami, by porozmawiać o wyzwoleniu Białorusi i naborze nowych ochotników. Dziś wystąpili w Domu Białoruskim w Warszawie odbyła się podsumowująca dotychczasowe spotkania konferencja prasowa dowódcy Pułku Kalinowskiego Dzianis „Kit” Procharau i jego zastępcy Wadzim Kabańczuka.
Przedstawiciele Pułku Kalinowskiego odbyli nie tylko otwarte publiczne spotkania. „Kit” zapewnił, że jest jest zainteresowanie nie tylko rekrutację bezpośrednio do oddziałów ochotniczych, ale też zainteresowanie współpracą z zapleczem.
W tym kontekście mówił o propozycjach pomocy materiałowo-technicznej, w tym w kwestii dronów.
– Były rozmowy nie tylko z wolontariuszami z białoruskich wspólnot, ale i ze strukturami, tak więc uważamy, że wyjazd w tym kontekście wydał swoje owoce. Paru przedstawicieli diaspor białoruskich zaproponowało nam całe schematy hubów dla zbiórek (dronów – red.), w których uczestniczyć będą różne firmy i ludzie nawet nie z jednego kraju – podkreślił Wadzim Kabańczuk.
„Kit” dodał, że jest wielu Białorusinów, którzy zadają sobie pytanie, dlaczego w ogóle powinni pojechać na Ukrainę.
– Trzeba zrozumieć raz i na zawsze. Istnieje rosyjskie imperium. To globalny, wspólny wróg. Trzeba tu i teraz, gdziekolwiek by się nie znajdowało, niszczyć rosyjskie imperium, nabywać doświadczenia bojowego, wzmacniać się. Głównym czynnikiem, gdy mówimy o wolności Białorusi, będzie zniszczenie imperium rosyjskiego. Jeśli sprawimy, że imperium rosyjskie przestanie istnieć, Łukaszenka nie będzie miał gdzie zwrócić się o pomoc. To najważniejsza odpowiedź na pytanie, dlaczego ktoś powinien coś zrobić na Ukrainie. A i nie tylko na Ukrainie – powiedział Dzianis Procharau.
Kabańczuk podkreślił, że białoruscy ochotnicy mają takie same prawa jak żołnierze ukraińscy.
– Przed Białorusinami stoją problemy narodowe, których nikt oprócz nas nie będzie rozwiązywać. Istnieje jeden ze scenariuszy rozwoju wydarzeń, na przykład, że Ukraina w jakiś sposób zdoła wyprzeć Rosję do granic z 1991 roku, ale kwestia białoruskiego reżimu – to kwestia właśnie nasza. Bez swojej siły wojskowej, która jest fundamentem nowej armii, tej kwestii raczej nie rozwiążemy – przekonywał.
Odnosił się do pytań o to, że także wielu Ukraińców przebywających za granicą nie chce jechać na Ukrainę walczyć czy w jakiś sposób pomagać. Stwierdził, że to pytanie do samych Ukraińców czy władz Ukrainy. A ochotnicy białoruscy działający na Ukrainie „rozwiązują między innymi swój własny narodowy problem wyzwolenia”.
Przyznał, że Białorusini przebywający na Ukrainie mają problemy, na przykład z osłoną socjalną (jeśli nie służą w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy). Przyznał też, że dochodzi do dyskryminacji białoruskiej diaspory na Ukrainie.
– Podnosimy tę kwestię także na spotkaniach z deputowanymi. I teraz wyznaczony zostanie pełnomocnik do spraw Białorusi – będziemy w pierwszym rzędzie o tym rozmawiać. Pojawiła się jeszcze jedna nowość, gdy już wyjechaliśmy do Europy – Zełenski złożył w Radzie Najwyższej projekt umożliwiający nadawanie obywatelstwa obcokrajowcom, którzy walczą za Ukrainę, bez rezygnacji z własnego obywatelstwa. Prawo ukraińskie nie przewiduje podwójnego obywatelstwa – mówił Kabanczuk.
Dowódca Pułku Kalinowskiego podkreślił ze swojej strony, że nie trzeba być żołnierzem Pułku Kalinowskiego, żeby wspierać Białorusinów na Ukrainie albo Ukrainę.
Arsen Rudienka, JUK, MaH/belsat.eu