Uciec przed wojną


W sąsiedni dom trafia pocisk z Gradu. Pod oknami jeździ opancerzony pojazd, a na nim brodaci, uzbrojeni mężczyźni. Najwyższa pora poszukać dla rodziny innego domu, bo niebawem może być już za późno. Najbardziej zdesperowani wyjeżdżają na Zachód, by rozpocząć życie od nowa. Tylko tam nikt na nich nie czeka.

W poszukiwaniu lepszego losu

Rodzeństwo Władysław i Swietłana  mieszkali ze swymi rodzinami w pobliżu donieckiego lotniska. Gdy pokojowe przejęcie obiektów przekształciło się w działania bojowe  – rodziny postanowiły opuścić miasto. Przenieśli się do Mariupola.

 „Jednak i w tamtych okolicach zaczęli pojawiać się dziwni ludzie… wtedy postanowiliśmy jechać dalej”- opowiada Władysław.

[vc_single_image image=”1″ img_size=”large”]

W Doniecku pracował w hucie jako kierownik biura w pionie technicznym, żona jego jako główny specjalista w dziale jakości. Siostra Władysława – Swietłana pracowała jako dietetyk. Ale obecnie nawet wykształcenie i doświadczenie nie gwarantuje zatrudnienia na Ukrainie. Uciekinierzy z Donbasu narzekają, że traktuje się ich nie najlepiej. „Donieckim” i „Ługańskim” nie chętnie wynajmują mieszkania  i przyjmują do pracy.  Zarzuca się im prorosyjskie  aspiracje oraz to, że w Donbasie leje się krew.

„Straciliśmy wszystko, co mieliśmy. W blok, gdzie mam mieszkanie, trafił pocisk i rozwalił całą ścianę. Do mieszkania mojej przyjaciółki, co mieszka w sąsiednim boku, pocisk trafił prosto do pokoju. Bogu dzięki, że nie eksplodował. Do babci pocisk trafił na klatkę, wybuchnął, wysadzając drzwi i okna… Przez tę wojnę straciliśmy wszystko: prace, przyjaciół, mieszkania. Ojczyznę,” – mówi Swietłana.

Kobieta opowiedziała o znajomym przedsiębiorcy, któremu separatyści uprowadzili i syna dla okupu. O tym, jak zabierają samochody. Jak pociski wybuchają przy wejściu do zakładów pracy, zabijając ludzi na oczach innych.

Rodzeństwo postanowiło opuścić kraj. Wraz z rodzinami przekroczyli ukraińsko- polską granicę, prosząc stronę polską o azyl.

Prawna pułapka

[vc_single_image image=”3″ img_size=”large”]

Do Polski w ciągu ostatnich kilku lat przyjechało wielu Ukraińców – do pracy i na studia.  Przed wojną w Donbasie uciekło do nas jeszcze kilka tysięcy. Jednak okazuje się, że państwo polskie nie było przygotowane na taki rozwój wydarzeń.

Od początku 2014 roku prawie 3 tys. obywateli Ukrainy zwróciło się do polskich władz o nadanie statusu uchodźcy.  Według oficjalnych danych, tylko 19 osób otrzymało dodatkową ochronę lub prawo na pobyt.

„Status uchodźcy  może uzyskać osoba, która udowodni, że w swoim kraju była prześladowana lub zagraża jej niebezpieczeństwo. Przez prześladowanie rozumie się szkodę lub krzywdę wyrządzaną przez państwo lub jego organy albo brak ochrony przed prześladowaniem ze strony państwa. Taka osoba otrzymuje dokument przewidziany w Konwencji Genewskiej oraz prawo na pobyt”, – tłumaczy Ewa Piechota, rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców.

Oznacza to, że tysiące Ukraińców, którzy uciekli z Donbasu, nie mogą liczyć na nadanie oficjalnego statusu uchodźcy. Władze deklarują, ze każdy wniosek rozpatrują indywidualnie, z uwzględnieniem wszystkich okoliczności.

By pozostać w Polsce, sam fakt ostrzału Doniecka nie jest wystarczający.  Oficjalnie Ukraina nie jest w stanie wojny i powinna sama zadbać o własnych obywateli.

„Niekiedy rozpatrzenie sprawy jest wstrzymywane na wniosek właśnie obywateli Ukrainy. Zdarza się, że pośrednicy obiecują ludziom złote góry, że wystarczy pojechać do Polski, poprosić o azyl i natychmiast dostaje się mieszkanie, pracę i polski paszport,- dodaje Ewa Piechota.- Ale tak jest tak. Pośrednicy oszukują ludzi, biorąc za to ciężkie  pieniądze”.

Historyczna ojczyzna – matka czy macocha ?

[vc_single_image image=”5″ img_size=”large”]

„Dlaczego Polska? Dlatego, że mamy polskie korzenie.  Jesteśmy Polakami ze strony ojca. Mamy tu krewnych. Dlatego chcemy tu pozostać”, – mówi Władysław. Ale szansy na to są niewielkie, nawet w związku z pochodzeniem: nie ma wojny to nie ma i uchodźców.

W styczniu b.r. polskie MSZ przeprowadziło ewakuację etnicznych Polaków z Donbasu. Do Polski przyjechało ok. 200 osób, które posiadały Kartę Polaka bądź potrafiły potwierdzić swoje pochodzenie. Ci, co odpowiednich dokumentów nie posiadali, albo wyjechali wcześniej na własną rękę – nie mogą skorzystać z przywilejów przesiedleńców.  Z pomocą im przychodzą takie organizacje  jak Fundacja Wolność i Demokracja, czasem pomagają lokalne władze lub wolontariusze. Okazują pomoc rzeczową, załatwiają konsultację ekspertów. Jednak  prawo pozostaje bez zmian, według niego tacy przesiedleńcy pozostają jakby w stanie zawieszenia.

„Nie potrzebujemy wiele, nie chcemy żadnych preferencji. Zaczynałem pracę w hucie jako zwykły robotnik, moja żona także. Tu również jesteśmy gotowi wszystko zacząć od zera dla przyszłości naszych dzieci,”- podsumowuje Władysław.

Czy się uda?  W ciągu tego miesiąca władze migracyjne mają podjąć decyzję.

Zmicier Jahoraw, KR/ Biełsat

www.belsat.eu/pl

Aktualności