Moskwa sięgnęła po sprawdzoną broń w „zimnej wojnie” z Mińskiem o nośniki energii.
„Zatwierdzony grafik dostaw ropy naftowej na Białoruś poprzez system magistrali przesyłowych na czwarty kwartał przewiduje dostawy do 3 mln ton ropy, czyli po 1,5 mln ton na każdy z waszych zakładów petrochemicznych – poinformował portal tut.by rzecznik prasowy koncernu Transnieft Igor Diomin. – W trzecim kwartale, zgodnie z grafikiem na Białoruś zostanie przepompowane 3,5 mln ton ropy”.
W ten sposób do końca roku na Białoruś popłynie z Rosji 18 mln ton ropy naftowej zamiast obiecanych wcześniej 24 mln ton. To o jedną czwartą mniej niż planowano.
Grafik dostaw na przyszły rok będzie znany dopiero pod koniec roku – zapowiada Diomin. Zastrzega się jednak, że i jego ustalenie może nie być łatwe:
„Chociaż wszystko może się zdarzyć. Czasem negocjacje z Białorusią się przeciągają i wszystko jest zatwierdzane w styczniu”.
Narastający konflikt wokół dostaw ropy jest bezpośrednim nieuregulowanego sporu dotyczącego cen na rosyjski gaz. Białorusini chcą, by Gazprom w związku ze spadkiem ceny rubla i cen na ropę naftową obniżył cenę na eksportowany gaz z 132 dol. za 1 tys. m3 do 73 dol. Rosjanie tymczasem przypominają, że Białoruś podpisała kontrakt przewidujący stałą cenę za surowiec, niezależną od cen ropy i nie może domagać się obniżki.
Mińsk apeluje przy tym do Moskwy o to, by nie wiązać kwestii sporu o gaz z dostawami ropy, a na początku tego tygodnia Aleksander Łukaszenka publicznie zapowiedział, że nie godzi się na presję wywieraną na niego przez Rosję.