Przed początkiem dzisiejszej akcji protestu milicja starała się prewencyjnie zneutralizować podejrzanych o plany udziału w proteście.
Pod oknem mieszkania miejscowego działacza Dzmitryja Sierhijewicza przez kilka godzin stał milicyjny samochód.
„Przed klatką schodową stoi eskorta. Dziesięć minut temu dzwonili do domofonu. Dosłownie naprzeciwko klatki stoi srebrny ford z antenami i zaciemnionymi oknami na tylnych drzwiach. Wewnątrz siedzą co najmniej dwie osoby” – powiedział nam dziś rano Sierhijewicz.
Funkcjonariusze dzwonili przez domofon kilka razy udając, że to pomyłka. Gospodarz jest jednak przekonany, że sprawdzano w ten sposób, czy jest on w domu.
„Rozumiem, że to po mnie. Jeśli wyjdę na marsz, to od razu mnie zapakują” – nie miał żadnych złudzeń aktywista.
Wcześniej Sierhijewicz został wezwany na rozmowę do prokuratury. Tam oficjalnie ostrzeżono go o „niedopuszczalności sprzecznych z prawem działań” z jego strony.
„Zrobiono w ogóle aluzję, że jeśli wyjdę na marsz w sobotę, to potem mogę mieć problemy” – mówił nam wtedy działacz z Pińska.
W podobny sposób jak jego dziś rano, milicja zablokowała też poprzedniego dnia Andreja Szarendę. Przed jego mieszkaniem funkcjonariusze urządzili taką samą zasadzkę.
МL, JW, belsat.eu