Jury Rubcou: „Jeśli wsadzą mnie jeszcze raz, żona czekać nie będzie”


W wywiadzie dla Belsat.eu były więzień polityczny dzieli się niepokojem o przyszłość rodziny oraz opowiada, jak w wieku 54 lat został „politycznym”, pracując do tego czasu jako kierowca.

Obóz koncentracyjny w centrum Europy: czy na wolności, czy w więzieniu

54-letni mieszkaniec Homla został skazany na półtora roku kolonii poprawczej typu otwartego za obrazę sądu. Sądzono go za koszulkę z napisem: „Łukaszenka, odejdź”. Odbywając wyrok Rubcou odmówił pracy z powodu jej niskiej opłaty – żądał 600 dolarów miesięcznie, bo taka kwota wg oficjalnych statystyk jest średnią krajową. Skazano go za to na dwa lata kolonii karnej.

– Emocje?

– Silnych emocji nie ma od tego zwolnienia: nie uznano mojej niewinności, chociaż mojej winy w niczym nie ma. Wiadomo, że cieszę się ze spotkania z rodziną, z wnukami, z żoną, z synem. Że mogę chodzić po ulicy. Ale jak i wcześniej czuję się niczym w więzieniu.

– Dlaczego?

– Jak i wcześniej Białoruś jest praktycznie jak jeden obóz koncentracyjny. Dziś syn mi powiedział, że ma przeze mnie kłopoty w pracy – ograniczyli jego działalność, mówiąc wprost, że to przez ojca. Powiedzieli, że niby dzwolnili z KGB i dali taki nakaz. Presja nadal jest wywierana i nie tylko na mnie. Nie ma się za bardzo z czego cieszyć.

 

[vc_single_image image=”368317″ img_size=”large”]

Ułaskawienie albo uwięzienie?

– Mówił pan, że jest bardzo niezadowolony, że pana właśnie ułaskawiono. Chciał pan być dalej więziony?

– To bardzo trudne i niejednoznaczne pytanie. Wiadomo, że być w więzieniu się nie chce, to zrozumiałe. Nie mogę powiedzieć, że chciałbym zostać w więzieniu. Ale wielka szkoda, że mnie nie uniewinniono.

– Planuje pan podjąć jakieś działania w sprawie rehabilitacji?

– Będę zwracać się do sądów i próbować udowodnić, że to ci, którzy mnie skazali są przestępcami. Naruszyli nie jeden, lecz cały szereg artykułów kodeksu karno procesowego. Główne naruszenie polega na tym, że wyrok był oaprty na domysłach, a nie faktach. A to jest zabronione. Nie odmawiałem pracy, a ukarano mnie jeszcze za to.

– Jakiego oczekuje pan wyniku tej walki?

– Nie wiem, czy władza pójdzie na ustępstwa. Wszyscy więźniowie polityczni są w rejestrze i oznacza to, że w każdej chwili można „zorganizować” nam wykroczenie administracyjne. Dwóch milicjantów dostanie polecenie z góry i powiedzą, że przeklinałem na ulicy. I będzie wykroczenie. Trzy takie wykroczenia i mogą z powrotem upchnąć za kratki. Dla nich to bardzo łatwo zrobić.

 

[vc_single_image image=”368400″ img_size=”large”]

Słudzy narodu czy panowie życia?

– Był pan dziś na milicji. Jak tam pana przyjęto?

– Żeby zostać zarejestrowanym trzeba zebrać cały szerg podpisów – również z wydziału kryminalnego. Poszedłem tam i przywitano mnie niezbyt uprzejmie. Funkcjonariusz rozpoczął rozmowę od wyzwisk na mój adres. Przyzwyczaili się tak rozmawiać z ludźmi. Ani w koloniach, ani w aresztach noramalnym językiem z więźniami się nie rozmawia: przekleństwa, krzyk, popychanie. Dla nich to normalna praktyka. I ten funkcjonariusz nawet nie spojrzał ile mam lat, a od razu zaczął od wyzwisk: wchodź ty taki, owaki… On jest na służbie, on jest urzędnikiem, a ja kto?

– Dlaczego zwolniono was wszystkich jednocześnie?

– Nie mam na to odpowiedzi. Może władza potrzebowała międzynarodowego uznania wyborów. Żeby obserwatorzy międzynarodowi przyjechali na Białoruś i obserwowali wybory. Ale apeluję, aby tego nie robić – po co oglądać ten spektakl o nazwie „wybory”? Jakie mogą być wybory, kiedy w TV nie zobaczy się opozycji? Jaki jest sens w tym uczestniczyć?

– Co pan myśli o tym, że UE rozpatruje możliwość zdjęcia sankcji z Białorusi w związku z uwolnieniem więźniów politycznych?

– Myślę, że to formalność. Bo w UE nie ma czegoś takiego, żeby władza kazała przedsiębiorcy lub biznesmenowi otworzyć jakąś firmę na Białorusi. I zabronić też nie może – przedsiębiorca sam decyduje, czy może to robić, czy nie. Biznesmeni to rozsądni ludzie, nie pójdą do kraju, gdzie nie respektuje się prawa. Ponadto na Zachodzie powinni zastanowić się, na co w rzeczywistości pójdą ewentualne kredyty: na polepszenie życia obywateli, czy na kontynuowanie agonii naszych władz? Zanim zaczną dawać te kredyty, powinni o tym pomyśleć.

„Pod starość dotarło, że władza zachowuje się nie po ludzku”

– Mając 52 lata witał pan Nowy Rok na Majdanie w Kijowie, potem zaczęto pana widzieć w tych charakterystycznych koszulkach. Czemu raptem w tak poważnym wieku postanowił pan działać w ten sposób?

– Całe życie przepracowałem jako kierowca i miałem masę takich przypadków, gdy widziałem, że np. robię coś zgodnie z prawem, a żąda się ode mnie, żebym robił niezgodnie z prawem. Było wiele konfliktów, nie zawsze pasowałem kierownictwu. Na przykład, kiedy kierownictwo otwarcie wygadywało głupoty. Wyrazistą opinię dostałem na sądzie: „pracowity, ale źle wyraża się o polityce i gospodarce państwowej”. To wszystko. Kiedy wprowadzono czasowe umowy o pracę to zrozumiałem, że z pomocą telewizji i radia wszystkich oszukali – pod groźbą zwolnienia zmuszają nas do podpisania takich niewolniczych warunków. Ale mało kto sobie to uświadamia. I dopiero pod starość dotarło do mnie, że władza zachowuje się nie po ludzku. Mówią jedno, robią drugie. Gospodarka jest zorientowana na Rosję – i koniec.

[vc_single_image image=”368401″ img_size=”large”]

Jak pańska rodzina reaguje na to, że głowa rodziny – po przepracowaniu całego życia kierowcą – jest więźniem politycznym?

Syn jest ze mnie dumny. Starszemu wnukowi też wytłumaczyli, że nie jestem przestępcą. Ale dosłownie kilka chwil temu żona powiedziała mi, że jeśli wsadzą mnie jeszcze raz, to nie będzie na mnie czekać. I ja ją rozumiem. Nie mam prawa pozostawiać jej bez prawa do szczęścia. Zresztą to jest to, co rozgrywa władza: jest jej na rękę rozpad takich rodzin. Naciskają więc na syna, dal którego też jestem już przeszkodą. Teraz nie mogę nigdzie znaleźć pracy, ale przecież jakoś muszę żyć? Z jednej emerytury żony nie przeżyjemy. A trzeba też wnukom coś kupić i gdzieś z nimi pójść

Rozmawiał: Jauhien Balinski, belsat.eu

Aktualności