Białorusko-chińskiego Geely nikt nie kupuje. Dlaczego?


Rynek motoryzacyjny na Białorusi gwałtownie rośnie – w ciągu ostatniego roku o 27 milionów dolarów. Ale rodzimy producent, białorusko-chiński Geely traci już na starcie.

W styczniu rozpoczęto sprzedaż crossovera Atlas, który reklamowano na najwyższym szczeblu państwowym. Szybko jednak statystyki pokazały, że samochód nie interesuje Białorusinów – sprzedano tylko 184 samochody. Takie liczby nie mogą zaspokoić ambicji fabryki BiełGee, która miała produkować 25 tysięcy aut rocznie.

Dlaczego Białorusini nie pędzą po „białoruski” wóz?

Bo cena jest europejska, a marka chińska.

Geely Atlas, montowany w Żodinie pod Mińskiem, ma żarłoczny silnik, na Białorusi brak sieci serwisowej, a kosztuje od 60 do 75 tysięcy złotych, w zależności od wersji wyposażenia. Za te same pieniądze można kupić europejski czy koreański odpowiednik. Dlatego zrozumiałe jest, że po samochód nie czekały kolejki, czy raczej – nie było żadnego zainteresowania.

Duże koszty energii i pracy nie pozwalają Białorusinom konkurować z zagranicznymi producentami, nawet przy wsparciu ogromnych ceł na import.

– Zbyt wiele dodatków i części przywożonych jest zza granicy. Po drugie, na Białorusi dość drogi jest cykl przygotowania do produkcji, nawet przy różnych ulgach i preferencyjnych warunkach, które daje państwo – tłumaczy niepowodzenie firmy ekonomista Leanid Frydkin.

Cenę Geely komentują zarówno zwykli obywatele, jak i urzędnicy

– Mówiąc obrazowo, konia podpięto z tyłu wozu. Trzeba było najpierw określić osiągalną cenę białoruskiego samochodu, zapewnić sprzedaż i rozkręcenie marki. A dopiero potem rozpatrzyć podniesienie ceny i myśleć o stymulowaniu popytu kredytami i ratami – jest przekonany deputowany Izby Reprezentantów Witalij Miciawiec.

Czy białoruskiego Geely uda się sprzedać do Rosji – też trudne pytanie. Tam są już inne fabryki Geely, jest też program utylizacji.

O wejściu na rynek Unii Europejskiej z taką ceną za chińską markę nawet nie ma co marzyć. Z kolei Ukraińcy taniej kupią takiego samego Atlasa zmontowanego w Chinach, a nie na Białorusi.

Zobaczcie również:

Jarasłau Scieszyk, PJ/belsat.eu. Zdjęcie Vasily Fedosenko/Reuters/Forum

Aktualności