Administracja zakładu pracy „ubrała” niezależnych związkowców w hitlerowskie mundury. Wypłaci im za to symboliczne odszkodowanie


Sąd nakazał dyrekcji zakładów TdiA z Bobrujska (produkujących detale i agregaty do ciągników) wypłacenie odszkodowania za straty moralne wyrządzone członkom Wolnego Związku Zawodowego. Za to, że na terenie zakładu wywieszono plakat, na której związkowców pokazano w mundurach SS.

„Ten plakat uwłacza mojej godności i pamięci moich przodków”

W czerwcu ub. roku przy wejściu do zakładu i w halach produkcyjnych pojawiły się plakaty, w których przeprowadzona tam wcześniej przez związkowców głodówka, w ironicznej formie została nazwana fikcją i oszustwem. Jej uczestnicy, wraz z przewodniczącym związku Michaiłem Kawalkowem zostali przedstawieni jako oficerowie SS ze swastykami na rękawach.

 

[vc_single_image image=”1″ img_size=”large”]

Oburzeni związkowcy najpierw zawiadomili milicję. Ale na komendzie w Bobrujsku szybko zamknięto sprawę, bo milicja nie wykryła autora plakatu. Wysłała go za to na ekspertyzę do uniwersytetu w Mohylewie, gdzie potwierdzono, że zdjęcia można uznać za obraźliwe.

W tym czasie do plakatu przyznała się jednak dyrekcja zakładu. Odpowiedzialność za jego wykonanie wziął na siebie Aleksander Szunkiewicz, naczelnik zakładowego działu informacji i PR.

Związkowcy zwrócili się do dyrektora zakładu Aleksandra Ahranowicza, oczekując od niego jakichś działań lub przeprosin. Gdy się ich nie doczekali, skierowali sprawę do sądu. Michaił Kawalkou pozwał administrację i osobiście naczelnika działu informacji. Zażądał odszkodowania w wysokości 30 mln rubli (ok. 7,5 tys. zł).

[vc_single_image image=”3″ img_size=”large”]

„Ten plakat uwłacza mojej godności i pamięci moich przodków – mówił Kawalkou w sądzie. – Podczas wojny zginęli obydwaj moi dziadkowie. Uważam, że ponoszę wobec nich odpowiedzialność za to, że dziś pokazują mnie jako faszystę i udostępniają te plakaty 3600 pracownikom zakładu.”

O stratach moralnych mówią też inni członkowie niezależnego związku zawodowego:

„Zadzwonili do mnie koledzy i powiedzieli: „Dobrze wyglądasz w niemieckim mundurze”. Na początku nie zrozumiałam, a jak zobaczyłam plakaty i swastykę, to bardzo się oburzyłam – mówi Aksana Kiernażycka. – Bardzo się tym przejęłam, ale sama wtedy nie podałam ich sądu. Bałam się, że mnie zwolnią, a przecież moja córka uczyła się na 4. roku”.

Siarhiej Hadun, obecnie już był pracownik zakładu wspomina:

„Pytali mnie wtedy pół żartem, pół serio: „No co? Jesteś faszystowskim pachołkiem?” Że było mi nieprzyjemnie, to mało powiedziane”.

Przedsiębiorstwo rozrywkowe TDiA

Administracja zakładu nie wierzy w straty moralne związkowców i twierdzi, że plakat był tyko żartem. Chociaż białoruskie prawo w ogóle zabrania wyrobu i publicznego demonstrowania wyrobów z symboliką nazistowską, co przewiduje artykuł Kodeksu Karnego „O ekstremizmie”. Plakat miał być tylko dowcipną odpowiedzią na „fikcyjną” głodówkę.

„Poczułem się obrażony, że Kawalkou oszukiwał swoich kolegów. Wzywał ich do głodówki, a sam w tym czasie jadł – przekonuje Aleksander Szunkiewicz. – A jestem człowiekiem troczę twórczym, więc musiałem odpowiedzieć mu jego metodami, robiąc takie samo „kino”.

Odpowiadając na pytanie sędziego, czy wyrób takich plakatów należy do obowiązków zawodowych szefa działu informacji, Szunkiewicz odpowiedział:

„Ten plakat to informowanie ludzi w stayrycznej formie o sednie głodowki Kawalkowa. Muszę też czasem dawać ludziom rozrywkę” 

„To co, macie tam przedsiębiorstwo rozrywkowe?” – zapytała sędzia.

„Do funkcji naszego przedsiębiorstwa należy też organizowanie imprez rozrywkowych. W pewnym sensie można więc powiedzieć, że to przedsiębiorstwo rozrywkowe” – nie dawał się zbić z tropu PR-owiec.

Sędzia Hanna Hermanawa postanowiła odrzucić pozew Michaiła Kawalkowa przeciwko Aleksandra Szunkiewicza, ale zarazem uznać fakt wyrządzenia strat moralnych. Dyrekcję zakładu zobowiązano do wypłacenia na rzecz przewodniczącego niezależnego związku zawodowego 500 tys. rubli za straty moralne, 400 tys. za konsultacje prawne i opłacenia 540 tys. rubli kosztów sądowych. Ogółem to 1 mln 440 rubli (360 zł).

Kawalkou nie ukrywa satysfakcji z wyroku. I chociaż kwota odszkodowania jest niewielka, to przewodniczącego związku cieszy fakt, że sąd uznał działania administracji zakładu za niezgodne z prawem.

Danuta Barouskaja, belsat.eu

 
Aktualności