W sytuacji, gdy w państwie panuje bezprawie, a władze, niczym terroryści handlują zakładnikami, słowa o jakimkolwiek dialogu brzmią cynicznie, mówią skazani za udział w demonstracji z 19 grudnia ub.r. przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich.
Więźniowie polityczni Mikita Lichawid, Aleksander Atroszczanka i Paweł Winahradau wzięli udział w pierwszej po ułaskawieniu konferencji prasowej. „Nie odczuwamy euforii z tego, ze zostaliśmy uwolnieni, ponieważ w państwie panuje zupełne bezprawie, ludzie trafiają do więzień na podstawie zmyślonych oskarżeń” – powiedział Atroszczanka.
Więzień polityczny zwrócił się do Europy, aby nie popierała handlu niewolnikami na Białorusi, a także poradził nazywać rzeczy po imieniu: „To nie jest dialog, a rozmowy z faszystami”.
Byli więźniowie potwierdzili, że podczas śledztwa w więzieniach, a potem w koloniach podlegali naciskowi zarówno psychicznemu, jak i fizycznemu. Mikita Lichawid, który spędził 81 dni w izolatce karnej opowiadał o niskiej temperaturze panującej w karcerach, przypomniał również, że więźniowie zmuszeni byli spać na gołych deskach, bez materaca i kołdry. Lichawid, aby zupełnie nie zamarznąć, zmuszony był do robienia pompek w nocy.
Aleksander Atroszczanka poinformował o przemocy stosowanej w areszcie KGB. Na rozkaz kierownictwa „robili mu Guantanamo” – nie pozwalali spać w nocy, wyrzucali rozebranego na mróz, nie dawali dostępu do żadnych informacji. Jak przypomniała wiceprzewodnicząca Młodego Frontu Nasta Pałażanka dzisiaj w podobnych warunkach jest przetrzymywany Zmicier Daszkiewicz, który cztery dni temu ogłosił głodówkę domagając się godnego traktowania.
W więzieniach pozostali jeszcze byli kandydaci na prezydenta Mikołaj Statkiewicz, Zmicier Wus, Andrej Sannikau, koordynator kampanii „Europejska Białoruś” Zmicier Bandarenka, działacze Młodego Frontu Eduard Lobau i Zmicier Daszkiewicz, Mikołaj Autuchowicz, a także młodzi anarchiści. Byli więźniowie polityczni domagają się uwolnienia wszystkich pozostałych, a także pełnej rehabilitacji.
Biełsat