Rosyjska aktywność wojskowa w Afryce wciąż rośnie. Do stacjonujących na tym kontynencie wagnerowców dołączają wysłannicy rosyjskiego Ministerstwo Obrony. Dzień przed katastrofą samolotu Jewgienija Prigożyna, 22 sierpnia, delegacja ministerstwa obrony na czele z wiceministrem Junus-Bekiem Jewkurowem po raz pierwszy przybyła do Libii z oficjalną wizytą. Spotkał się on z przedstawicielami samozwańczego marszałka Chalify Haftara, który od wielu lat sprzyja najemnikom Grupy Wagnera i kontroluje wschód oraz południe kraju. Eksperci postrzegają to jako próbę wyparcia wagnerowców z Afryki Północnej i zastąpienia ich żołnierzami bardziej lojalnymi wobec Ministerstwa Obrony Rosji.
Libia od pięciu lat uważana jest za „królestwo” Grupy Wagnera. To właśnie od tego kraju rozpoczęła się jej afrykańska ekspansja. Jeszcze w październiku 2018 roku brytyjskie czasopismo The Sun donosiło, że na wschodzie ogarniętej wojną domową Libii pojawiły się dwie bazy rosyjskich najemników, stawiających na marszałka Chalifę Haftara i jego Libijską Armię Narodową (obecnie Narodowa Armia Wyzwoleńcza). Od tego czasu rosyjska obecność w tym kraju rosła, osiągając w szczytowym okresie niemal półtora tysiąca najemników.
Wagnerowcy brali udział w walkach przeciwko uznawanemu przez społeczność międzynarodową Rządowi Jedności Narodowej w zachodniej Libii, ochraniali pola naftowe i szkolili siły rebeliantów. Następnie ich bazy były wykorzystywane jako punkty przeładunkowe dla dalszej ekspansji najemników na południe od Sahary.
Oficjalnie Moskwa przez te wszystkie lata dystansowała się od libijskiego konfliktu – Kreml wolał rozwiązywać wszystkie kwestie rękami żołnierzy z najemniczej firmy wojskowej. Jednak po nieudanym buncie Jewgienija Prigożyna z 24 czerwca sytuacja uległa zmianie.
W połowie sierpnia 2023 roku delegacja tzw. Narodowej Armii Wyzwoleńczej odwiedziła Międzynarodowe Forum Wojskowo-Techniczne „Armia-2023” organizowane corocznie przez rosyjskie Ministerstwo Obrony. Według przedstawicieli rosyjskich władz podczas rozmów w ramach Forum Haftar zaprosił wiceministra obrony Rosji Junus-Beka Jewkurowa by ten osobiście odwiedził Libię.
Samolot z delegacją rosyjskiego ministerstwa wylądował na terytorium kontrolowanym przez Haftara 22 sierpnia. Przedstawiciele ministerstwa zwrócili uwagę na historyczny charakter wizyty: rosyjska delegacja wojskowa nigdy wcześniej oficjalnie nie odwiedziła Libii. Deklarowanym celem wizyty jest „omówienie perspektyw współpracy w walce z międzynarodowym terroryzmem, a także innych kwestii dotyczących wspólnych działań”. Rosja wcześniej potrzebą walki z międzynarodowym terroryzmem uzasadniała swoją interwencję wojskową w Syrii.
O możliwość powtórzenia się „syryjskiego scenariusza” w Libii reporter naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak zapytał Ihora Semywołosa, dyrektora Ukraińskiego Centrum Studiów Bliskowschodnich.
– Wątpię, aby Moskwa była w stanie wysłać duży kontyngent wojskowy do Libii. Po pierwsze uniemożliwia im to status Haftara, który nie jest legalną postacią na libijskim polu politycznym. Jest on, mówiąc wprost, uzurpatorem i człowiekiem, który rości sobie prawo do przejęcia władzy [na terytorium całego kraju]. Z tego punktu widzenia Rosja ma tu mniej możliwości niż w Syrii, gdzie Baszar al-Assad był legalnym prezydentem. W Libii Rosja jest tak naprawdę po stronie rebeliantów – zauważa ekspert.
Zdaniem Semywołosa w konflikcie libijskim Moskwa musi liczyć się ze stanowiskiem Egiptu, który ma duży wpływ na Haftara. Egipt z kolei zdecydowanie sprzeciwia się wzmocnieniu rosyjskich wpływów i zmianie równowagi sił w sąsiedniej Libii.
Jak mówił rzecznik Haftara Ahmad al-Mesmari, rosyjska delegacja spotkała się z dowództwem Narodowej Armii Wyzwoleńczej. Powiedział, że obie strony omówiły współpracę i koordynację „szkolenia [żołnierzy]… obsługi rosyjskiej broni i sprzętu wojskowego”, w który głównie wyposażone są jednostki armii.
Rosyjski wiceminister obrony Jewkurow przyleciał do Libii kilka dni po tym, jak szef Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn, ponownie pojawił się w przestrzeni informacyjnej, ale jeszcze przed katastrofą jego samolotu w Rosji. W filmie rzekomo nakręconym w Mali, Prigożyn powiedział, że jego najemnicy czynią Rosję „jeszcze większą na wszystkich kontynentach”, a Afrykę „jeszcze bardziej wolną”, walcząc z dżihadystami o „sprawiedliwość i szczęście dla ludności”.
Eksperci amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) sugerują, że oficjalna wizyta Jewkurowa jest zwiastunem prawdopodobnego zastąpienia Grupy Wagnera najemnikami powiązanymi z rosyjskim Ministerstwem Obrony. Zdaniem analityków minister obrony Rosji Siergiej Szojgu już rozpoczął stopniową reorientację władz krajów afrykańskich na współpracę z Kremlem, a nie z prywatną armią najemników.
Analityk brytyjskiego Royal United Services Institute for Defence and Security Samuel Ramani również uważa, że rosyjskie Ministerstwo Obrony zaczęło ograniczać autonomię wagnerowców w Libii.
– Strategia Rosji w Libii polega na balansowaniu do pewnego stopnia między Rządem Jedności Narodowej a Haftarem. Podczas gdy Grupa Wagnera walczy przeciwko siłom oficjalnych władz, [rosyjskie] Ministerstwo Obrony nie zdecydowało jeszcze ostatecznie, czy postawić na Haftara, czy też spróbować złagodzić zakręty między stronami konfliktu – napisał analityk na Twitterze.
Libijski dziennikarz Mohamed Eljarh zauważył z kolei, że wysyłając oficjalną delegację wojskową do Libii, Kreml ma nadzieję zmienić i uczynić bardziej skuteczną swoją obecność wojskową w tym kraju, a tym samym osiągnąć międzynarodowe uznanie.
Jest to szczególnie ważne teraz, biorąc pod uwagę pogarszającą się sytuację Grupy Wagnera po śmierci jej właściciela. Dodatkowo, w styczniu 2023 roku Stany Zjednoczone uznały ją za „międzynarodową organizację przestępczą”, a w najbliższej przyszłości władze brytyjskie mogą dodać ją do listy organizacji terrorystycznych.
Jednak zmiana formatu rosyjskiej obecności wojskowej w Libii może również doprowadzić do eskalacji sytuacji. W dniu wizyty w Libii Junus-Beka Jewkurowa w sieciach społecznościowych pojawił się apel nieznanej wcześniej grupy zbrojnej, która wzywała Libijczyków do buntu i ataku na tureckie bazy w Libii. Wykorzystano w nim popularną wśród rosyjskich polityków retorykę antykolonialną, tym razem skierowaną przeciwko Turcji, która aktywnie wspiera Rząd Jedności Narodowej.
Ankara jest oskarżana przez rebeliantów o dążenie do okupacji Libii i jej eksploatacji, a także o „wywieranie wpływu na los narodu libijskiego”.
Jewgienij Czernuchin/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu