Biełgorodzka Republika Ludowa, czyli jak rozciągnąć front


„Zielone ludziki” zaatakowały Rosję i ogłosiły wyzwolenie kawałka obwodu biełgorodzkiego. Tak wygląda jedna z najskuteczniejszych operacji psychologicznych Ukrainy. A to dopiero początek, bo Rosja okazuje się wyjątkowo mało odporna na takie działania.

Wczorajsze wkroczenie oddziałów tzw. wolnych Rosjan do obwodu biełgorodzkiego było szokiem dla Rosjan. Więcej szkody wywołała informacyjna otoczka operacji, niż same działania wojenne. Choć i one mają swój sens. Operacja wojskowa w połączeniu z operacją psychologiczną były przygotowywane od dawna i wpisują się w wiele podobnych działań ukraińskich służb. Zakończyła się sukcesem, więc Kijów będzie kontynuował tego typu operacje. Zwłaszcza że reakcja Rosji pokazała, że jest całkowicie nieprzygotowana na takie działania.

Główne rosyjskie media od wczoraj starają się bagatelizować historię najazdu z Ukrainy na obwód biełgorodzki. Najpierw pojawiały się bardzo skąpe informacje, a potem gorliwe zapewnienia, że ukraińskie grupy dywersyjne zostały zlikwidowane. Główne wiadomości telewizyjne pełne były informacji, że sytuacja jest już opanowana. Kilka godzin po zdarzeniach na rosyjsko-ukraińskim pograniczu Kreml zabrał głos ustami swojego rzecznika, Dmitrija Pieskowa. Rzecznik mówił, że sytuacja bardzo niepokoi Kreml, tak, jakby sprawa dotyczyła jakiegoś odległego kraju. Przyznał też, że Ukraina próbuje odwrócić uwagę od Bachmutu.

Moskwa przyjęła taką narrację. Oprócz tego będzie głosić, że Ukraina naprawdę zagraża Rosji, więc rosyjska inwazja na sąsiada jest uzasadniona. Tyle że takie tłumaczenia nie załatwiają sprawy. Przeciwnie. Wydarzenia w obwodzie biełgorodzkim pokazały kolejny raz strukturalną słabość Rosji. I umiejętność Kijowa wykorzystywania sytuacji i prowadzenia skutecznych operacji psychologicznych. To nie jest ich koniec, bo ukraińskie służby dostrzegły w nich szansę na rozciągnięcie linii frontu i osłabienie Rosjan na terytoriach okupowanych.

Gdzie schron?

Demonstracyjny spokój centralnych mediów kremlowskiej propagandy mówi coś dokładnie odwrotnego. Mówi o pełnym zaskoczeniu Kremla operacją biełgorodzką. Reakcje rosyjskiej propagandy były spóźnione i bardzo ambiwalentne. Co świadczy jedynie o pełnym zaskoczeniu i panice w szeregach władzy. Panikę doskonale widać było na poziomie regionalnym, na rosyjsko-ukraińskim pograniczu.

Biełgorodzki portal bel.ru prawie w całości dzisiaj poświęcony by alarmującym komunikatom. „Operacyjne informacje!” – krzyczą nagłówki. A potem cała seria wieści o tym, że trwają walki z dywersantami (obok komunikatu, że nie ma nowych ataków). Razem z komunikatami, by ignorować panikarskie informacje w internecie np. o zaminowanych budynkach w pogranicznych miastach.

Biełgorodzkie media apelują: nie będzie tradycyjnego „ostatniego dzwonka”, czyli uroczystego zakończenia roku w szkołach. Odbędzie się w wersji online. Portal „Kurska Prawda” z sąsiedniego, również graniczącego z Ukrainą obwodu kurskiego, na głównej stronie dała wielkie zdjęcie znaku wskazującego drogę do schronu. I informuje, że w obwodzie kurskim 400 osób nie ma dostępu do prądu w efekcie ostrzałów.

Wiadomości
“Za Rosję! Za Wolność!”. Jak Legion Wolność Rosji przedstawia dywersję pod Biełgorodem
2023.05.23 15:40

Ostrzały, ataki i paniczna ucieczka samochodami setek mieszkańców pogranicznego regionu dopełniały obrazu chaosu i histerii. Do tego krążące po sieci nagrania rosyjskich śmigłowców krążących nisko nad zabudowaniami i zrzucających flary termiczne. Nagrania ludzi szturmujących zardzewiałe drzwi do schronu. I obrazy zdewastowanego, zdobytego przez bojowników z Ukrainy punktu pogranicznego w Grajworonie.

W graniczących z Ukrainą obwodach: briańskim, kurskim, biełgorodzkim, czy nawet woroneskim zapanowała panika. Mieszkańcy rosyjskich obwodów doświadczyli tylko małego ułamka tego, co na co dzień mają Ukraińcy. W dodatku, w odróżnieniu od Ukrainy, która radzi sobie z ekstremalnie kryzysowymi sytuacjami, Rosja skapitulowała wobec stosunkowo niewielkiej operacji dywersyjno-psychologicznej ukraińskich służb. Nie ma wątpliwości, że wczorajsza operacja była poprzedzona długimi przygotowaniami i zbieraniem informacji o systemie bezpieczeństwa na pograniczu.

Dziurawa granica

Zadziwiające, czemu grupy dywersyjne tak łatwo przenikają przez granicę? To prawda, że granica ukraińsko-rosyjska ciągnie się przez ponad 1100 km. (jeśli mowa o dotychczas niefrontowym jej odcinku). Jednak w sytuacji prowadzonej od ponad roku wojny w teorii powinna być to jedna z najbardziej strzeżonych granic świata. Zresztą sami Rosjanie chwalili się, że po swojej stronie granicy rozbudowują umocnienia, pola minowe i zapory przeciwpancerne.

Chyba nie dość skutecznie. Grupa wolnych Rosjan spokojnie przeszła granicę i to w rejonie punktu pogranicznego. Rosja to jedno z najbardziej rozbudowanych państw policyjnych świata. Z wieloma, często dublującymi swoje zadania służbami specjalnymi. Z licznymi jednostkami wojsk specjalnych. Strefa przygraniczna w całej Rosji, a na pograniczu ukraińskim szczególnie, to obszar udzielnego księstwa FSB. Bo to FSB odpowiada za jej bezpieczeństwo. W dodatku w zaatakowanym obwodzie znajdował się magazyn taktycznych głowic jądrowych, tzw. Biełgorod-22. Według ukraińskich mediów Rosjanie pospiesznie go ewakuowali.

W pogranicznym obwodzie kurskim znajduje się zaś elektrownia jądrowa w Kurczatowie pod Kurskiem. Pograniczne obwody mają kluczowe znaczenie dla prowadzonej przez Moskwę wojny przeciw Ukrainie. Znajduje się tam zaplecze armii, linie komunikacyjne (m.in. trasy i linie kolejowe na południe Rosji i w kierunku Białorusi). Z obwodu biełgorodzkiego i sąsiednich prowadzone były na początku wojny i wiosną ubiegłego roku rosyjskie działania w kierunku Charkowa. Jednym słowem jest to obszar o znaczeniu strategicznym. I tak też powinien być pilnowany.

Aktualizacja
Wolni Rosjanie wkroczyli do Rosji. Trwają walki w przygranicznych miejscowościach WIDEO
2023.05.22 19:41

Tymczasem ukraińskie struktury odpowiedzialne za tego typu działania od dawna już „badały” granicę. W grudniu ubiegłego roku w trakcie wykonywania rozpoznania w obwodzie briańskim zginęło czterech ukraińskich zwiadowców. Zasadniczo za takie operacje odpowiadają dwie struktury: Główny Zarząd Wywiadu (wojskowego – HUR) i Siły Operacji Specjalnych (SSO). Najprawdopodobniej to HUR nadzoruje Rosyjski Korpus ochotniczy i Legion Wolność Rosji, a z pewnością wspiera te jednostki informacyjnie i logistycznie.

Jeszcze w ubiegłym roku niewielkie grupki przenikały do pogranicznych, rosyjskich obwodów. Na początku marca grupa dywersyjna zaatakowała pograniczne miejscowości Lubieczynie i Suszany w obwodzie briańskim. A 17 kwietnia doszło do poważnych pożarów obiektów infrastruktury krytycznej w Biełgorodzie. Pożary i eksplozje w tajemniczy sposób zdarzają się w całej Rosji od początku wojny. Część z nich jest efektem uderzeń dronowych. Nawet takie akcje z powietrza wymagają często rozpoznania na lądzie. Natomiast wiele akcji w obwodach pogranicznych jest z pewnością skutkiem działań grup dywersyjnych.

Przepis na panikę

Sposób działania Ukraińców staje się podobny. Ukraińskie władze oficjalnie zaprzeczają, ale puszczają oko i w mediach oraz w sieci rusza potężna kampania „trollowania” Rosjan. Naśmiewania się z ich słabości. Ukraińcy zręcznie odnoszą się do wcześniej stosowanej przez Moskwę przecież metody „na separatystów”. Kijów twierdzi np., że to sami Rosjanie chcą się wyzwolić. Jakby doszło do odwrócenia ról i to Ukraina wzbudza rosyjski separatyzm. Jednocześnie skala operacji jest wyolbrzymiana przez zręczną manipulację kilkoma zdjęciami z „zajętych” miejscowości na pograniczu, czy demonstrację przejeżdżających przez rosyjskie miasteczka kolumn wolnych Rosjan. Kijowowi zależy na zbudowaniu nastroju paniki w Rosji i o skompromitowanie rosyjskich służb.

Wiadomości
Moskwa nie kontroluje terenów przygranicznych w obwodzie biełgorodzkim WIDEO
2023.05.23 08:51

Nie chodzi tu jednak tylko o złośliwości. Celem jest uzmysłowienie Rosjanom, że mają potężną, tysiąckilometrową dziurę w systemie bezpieczeństwa na pograniczu. Żeby przerzucali armię do tych rejonów. W ten sposób dojdzie do rozciągnięcia linii frontu, a siłą rzeczy – do osłabienia rosyjskiej siły na odcinku Donbasu i południu Ukrainy. Po to, by ułatwić ukraińskiej armii działania kontrofensywne.

To, co się stało w obwodzie biełgorodzkim to wielowymiarowa operacja. Były w niej i takie elementy, jak rozpoznanie rosyjskiego systemu bezpieczeństwa na granicy, a nawet porwanie newralgicznego uzbrojenia. „Dywersanci” wywieźli bowiem z Rosji zaawansowany system walki elektronicznej R-330Ż Żytiel. Czym sprawili pewnie przykrą niespodziankę rosyjskiemu ministerstwu obrony, bo teraz system będzie dokładnie zbadany na Zachodzie. Jeśli wczorajsza operacja ma przynieść oczekiwane skutki i zmusić Rosjan do przerzucania wojsk na północ, to musi się powtórzyć. Ukraińcy z pewnością uderzą, bo widzą, że rosyjska granica jest dziurawa, a Rosjanie z pogranicza już wpadli w psychozę zbliżającej się do nich wojny.

Michał Kacewicz/belsat.eu