Temat rzezi wołyńskiej powinien być rozpatrywany przez historyków w kontekście międzynarodowym, a wiedza o tym wydarzeniu upowszechniana wśród Ukraińców – do takich wniosków doszli historycy biorący udział w debacie w czasie konferencji „Ukraina i Europa inaczej odczytane. Nowe wyzwania dla historyków” w Wilnie.
Profesor Grzegorz Motyka, zajmujący się polskim ruchem oporu w okresie II wojny światowej i stosunkami polsko-ukraińskimi, przypomniał, że jeszcze na początku lat 90′ w Warszawie podjęto decyzję, że należy oddzielić w kontaktach z Kijowem sprawy historyczne od bieżących politycznych.
– Gdzie się nie dotknęło wówczas spraw historycznych to wywoływało ból, spór i ogromne emocje po stronie polskiej – zaznacza.
Jednak według historyka w ciągu ostatnich 30 lat większość sporów została rozwiązana.
– Pozostała kwestia zbrodni wołyńskiej, ale też trzeba pamiętać, że to jest jedyny spór i to coraz bardziej polityczny niż historyczny – zauważa Grzegorz Motyka.
Historyk zwrócił uwagę na to, że efekty zażegnania większości napięć widać było w pierwszych miesiącach wojny na pełną skalę, gdy Polacy masowo pomagali ukraińskim uchodźcom.
– W Polsce zrobiliśmy wiele powstań zbrojnych, a teraz zrobiliśmy [powstanie] humanitarne. Być może byłoby to trudniejsze albo w ogóle niemożliwe, gdyby nie trwający od 30 lat dialog – dodał.
Dla Warszawy najważniejszym problemem jest fakt, że od kilku lat na Ukrainie nie odbywają się ekshumacje polskich ofiar rzezi na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Anton Drobowycz tłumaczy, że na Ukrainie nie ma zakazu ekshumacji – nie byłoby to nawet zgodne z prawem. Pozwoleniami zajmuje się odpowiednia komisja. Nie wydaje ich, ponieważ domaga się, między innymi, przywrócenia do stanu sprzed dewastacji – czyli sprzed 2020 r. – pomnika 62 bojowników UPA na górze Monasterz, którzy zginęli w walce z NKWD w 1945 roku.
– Tu chodzi o symetrię. Nie o symetrię, kto komu jak zrobił źle. Ale jeśli chodzi o tablice i cmentarze, symetria powinna być – podkreślił Anton Drobowycz.
Jego zdaniem w kwestii sporu historycznego między Polakami a Ukraińcami są dwa problemy: upolitycznienia historii i braku wiedzy Ukraińców o wydarzeniach na Wołyniu.
– Nie może wielki naród, żyjący obok drugiego wielkiego narodu, nie wiedzieć co przynosi mu ból – zaznacza.
Pochodzący z Ukrainy profesor Andrij Portnow z Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, zwraca uwagę, że o ile w czasach radzieckich o zbrodniach UPA mówiono w jego kraju wiele, były one specjalnie nagłaśniane, o tyle temat rzezi wołyńskiej był przemilczany.
– Dlatego dla wielu osób, szczególnie starszych, na Ukrainie ten temat jest dotąd nieznany i niezrozumiały – dodaje.
Jego zdaniem, rozmowa o trudnych tematach jest konieczna i nie można jej odkładać „na potem”.
Z kolei, według Antona Drobowycza, zarówno Polacy, jak i Ukraińcy powinni przyznać się do popełnionych w przeszłości błędów.
– Ukraińcy mają rzeczy, których muszą się wstydzić, jak Wołyń. Polacy też mają takie rzeczy wobec Ukraińców, jak asymilacja, brutalne pacyfikacje czy obozy w 20-leciu międzywojennym, gdy ukraińskie organizacje organizowały zamachy terrorystyczne – dodaje.
Zarówno Anton Drobowycz, jak i Grzegorz Motyka uważają, że spory historyczne między Polską a Ukrainą zbyt często stają się politycznymi.
– Bardzo bym chciał, żeby nasi politycy znali historię, wtedy tych bezsensownych rzeczy byłoby mniej, byśmy się pogodzili – mówił szef ukraińskiego IPN.
Polski historyk dodaje, że wiele zmieniłoby umożliwienie ekshumacji na Ukrainie i powstanie tam grobów ofiar rzezi wołyńskiej.
– Rodziny ofiar mogłyby zapalić świeczkę, pomodlić się. Zniknie wtedy ten problem najbardziej polityczny. [Brak ekshumacji] to błąd polityczny strony ukraińskiej, który bardzo ułatwia wszystkim radykałom, którzy nie chcą porozumienia polsko – ukraińskiego, przedstawianie naszych stosunków jako podejrzanych – mówił.
Jednocześnie jego zdaniem konieczne jest rozpowszechnianie wiedzy o rzezi wołyńskiej.
Alvydas Nikžentaitis, dyrektor Litewskiego Instytutu Historycznego, zwraca uwagę, że pojednanie nie może być sztuczne, polegające na takiej samej ocenie faktów historycznych. Tak jest na przykład w kontekście polsko-litewskich walk w XX wieku.
– Prawdziwe pojednanie to jest znalezienie takiej narracji, która pozwoli drugiej stronie zrozumieć, dlaczego my tak myślimy. Pomoże patrzeć na tę samą historię z drugiej strony – zaznaczył.
Historycy przypomnieli, że na Ukrainie UPA jest znana przede wszystkim jako formacja walcząca z III Rzeszą i Związkiem Radzieckim. Szczególnie ten ostatni aspekt jest nagłaśniany obecnie, gdy w niszczącej Ukrainę Rosji gloryfikuje się czasy sowieckie.
– UPA głównie walczyła z komunistami i III Rzeszą, ale przez narodowe egoizmy my tego nie widzimy – podkreślił Alvydas Nikžentaitis.
Profesor Andrij Portnow uważa, że rzeź wołyńska powinna być wpisana w szerszy kontekst zbrodni ludobójstwa, do których dochodziło w Europie czy w Afryce.
– Temat Wołynia trzeba w dobrym tego słowa znaczeniu zinternacjonalizować. To temat dla badaczy światowej historii ludobójstw. Może dzięki temu te napięcia, narodowe, bilateralne uda się przezwyciężyć i iść do przodu – mówi.
Podobnie jak Grzegorz Motyka, Andrij Portnow zwraca uwagę na to, co działo się w Polsce po 24 lutego 2022 roku.
– Reakcja społeczeństwa polskiego na rosyjską agresję pokazała, że jest potencjał porozumienia i współpracy dwóch krajów i narodów, mimo problemów historycznych. Nie ma co udawać, że ich nie ma – tłumaczy.
Andrij Portnow zwraca uwagę, że polscy, ukraińscy czy litewscy historycy powinni być aktywniejsi i bardziej słyszani. Jako przykład podaje dyskusję ze swoimi studentami z Niemiec na temat pozycji języka rosyjskiego na Ukrainie. Ograniczenia jego stosowania uznają za ograniczenia nakładane na mniejszość narodową i naruszenie jej praw. To z kolei przekłada się na decyzje polityczne.
– Oni nie wiedzą o represjach w ZSRR i nie patrzą na tę kwestię w świetle radzieckiej polityki rusyfikacji, a w kontekście praw człowieka i mniejszości. A później to wpływa to, jakie decyzje podejmują politycy, rakiety jakiego zasięgu dostarczyć Ukrainie – dodaje.
Temat rosyjskiej agresji na pełną skalę przewijał się w czasie dyskusji w Wilnie kilkukrotnie. Anton Drobowycz podkreślał, że jej uzasadnieniem były manipulacje historyczne, fałszywa historia stała się casus belli. Moskwa wykorzystała przy tym dotychczasową obojętność Zachodu.
– Rosja napadła na Gruzję i nic się nie stało, okupowała Krym i nie było reakcji, okupowała Donbas, zestrzeliła samolot malezyjskich linii lotniczych MH17 i nic. I gdy nie było reakcji, Rosja ruszyła na wojnę na pełną skalę. Ona obudziła i Europejczyków i miliony Ukraińców, którzy nie myśleli, że tak może być – zaznacza.
Na to, że agresja rozpoczęta 24 lutego 2022 roku zmieniła nie tylko mieszkańców Europy Zachodniej, ale także samych Ukraińców, zwrócił uwagę także Grzegorz Motyka.
– Ta Ukraina, która się tworzy, będzie bardzo mocno zakotwiczona w poczuciu dumy z tego co osiągnęła i jeszcze osiągnie w tej wojnie. Postawa Ukraińców, Ukrainy w czasie tej wojny, zwłaszcza zwycięstwa pierwszych miesięcy, sprawiły, że Ukraina stała się bardzo dobrą, ważną marką rozpoznawalną na całym świecie – zaznaczył.
Zauważył także, że istnieją podobieństwa między zbrodniami komunistycznymi popełnianymi przez Armię Czerwoną a tym, co robią obecnie Rosjanie na Ukrainie. Na przykład obława augustowska z 1945 roku przypomina zbrodnię w Buczy z 2022 roku.
– To pokazuje, jak nierozwiązane kwestie z przeszłości, niemożność rozliczenia zbrodni komunistycznych, sprawiają, że takie zbrodnie wchodzą w krwioobieg armii napastniczej – podkreślił.
Stąd, według Grzegorza Motyki, trzeba jeszcze więcej mówić o zbrodniach radzieckich, aby uodpornić społeczeństwa na wszelkiego rodzaju próby zaprowadzenia totalitaryzmu.
Z Wilna Piotr Pogorzelski, nzm/belsat.eu