Sankcje zabiły rosyjski rynek używanych aut z Japonii


Przed rozpoczęciem pełnowymiarowej wojny na Ukrainie rynek samochodowy najdalej wysuniętych na wschód rosyjskich regionów zajmowały w ponad 90 proc. japońskie samochody używane. Dla wielu mieszkańców tych terenów sprzedaż samochodów była powszechnym sposobem zarobku. Jednak po nałożeniu sankcji przez Japonię, lokalni sprzedawcy zostali praktycznie z niczym – teraz import większości popularnych modeli do Rosji jest zabroniony, przez co w kraju może zacząć brakować tanich aut. O to, jak wygląda obecnie sytuacja na rosyjskim rynku samochodowym, reporterka naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak zapytała sprzedawców z Chabarowska.

samochody używane z japonii
Potencjalni kupujący oglądają wystawiony na sprzedaż samochód używany na ulicy we Władywostoku. Wrzesień 2023 roku.
Zdj. Natalia Kolesnikova, AFP. Korekcja światła: vot-tak.tv

„Ceny jak w fabryce Toyoty”

Giełda samochodowa na obrzeżach Chabarowska niemal świeci pustkami – między rzędami samochodów przeciskają się nieliczni kupujący.

– Wrzesień zawsze jest niezbyt dobry: niektórzy łowią ryby, inni kończą sezon na daczy – mówi z nadzieją jeden ze sprzedawców.

Kupujący niechętnie odpowiadają na pytania o ich zdanie na temat cen.

– Dopiero co przyszliśmy – mówi Oleg, mieszkaniec Chabarowska, kierując się do wyjścia.

– Czy ceny bardzo się zmieniły? Udało się państwu coś obejrzeć?

– Czuję się kur** jakbym był gdzieś w Japonii. Ceny jak w fabryce Toyoty, nie mniej! – komentuje mężczyzna sytuację na rynku.

Japońskie samochody trafiają na rosyjski rynek najczęściej po aukcjach. W Japonii po trzech latach użytkowania wygasa okres gwarancji i wzrasta podatek dla właścicieli. Dlatego dla niektórych Japończyków prościej jest je sprzedać – w ten sposób młode używane japońskie samochody trafiają na aukcje, a stamtąd do krajów afrykańskich i Rosji.

Ceny na giełdach samochodowych w Kraju Chabarowskim w ciągu ostatniego półtora roku rzeczywiście znacznie się zmieniły. Japońskie samochody, które przed wojną można było kupić za 200 tysięcy rubli (ok. 8,9 tys. zł), teraz kosztują co najmniej 400 tysięcy (ok. 17,8 tys. zł).

samochody używane z japonii
Giełda samochodów używanych w Chabarowsku. Wrzesień 2023 roku.
Zdj. vot-tak.tv

Obok prostego Nissana AD, którego cena właśnie podskoczyła, stoi Aleksiej. Handluje tu samochodami od dawna.

– Widzi pani, jak Japończycy robią nas w konia: raz podnoszą cła, innym razem wprowadzają sankcje. Zakazali eksportu wszystkich samochodów o pojemności silnika większej niż 1,9 litra, hybryd (ograniczenia w imporcie takich samochodów Japonia wprowadziła 9 sierpnia 2023 roku – belsat.eu). Istny dom wariatów! Nikt nie wie, co będzie dalej. Jeśli porównać ceny, od stycznia ubiegłego roku wzrosły o co najmniej 300 tysięcy rubli (ok. 13,3 tys. zł). Mówię o używanych, a nie nowych samochodach – wyjaśnia Aleksiej. – Proszę sobie wyobrazić, że jeśli wcześniej można było wziąć coś mniej więcej odpowiedniego za 180 tysięcy rubli (ok. 8 tys. zł), to teraz takiego modelu nie da się znaleźć taniej niż 350 tysięcy (15,6 tys. zł) –dodaje.

Jak twierdzi Aleksiej, nawet „starego złomu” – samochód, który ma ponad 10 lat – teraz nikt nie sprzeda za mniej niż 300 tysięcy rubli, jeśli pojazd jest „na chodzie” i nie wymaga drogich napraw.

– Co widzimy w sklepach? Produkty drożeją, wszystko drożeje. Tak samo jest z samochodami. Człowiek może pomyśli, że mógłby sprzedać samochód taniej, ale zobaczy, jakie są ceny i tyle – wystawi za maksymalną wartość – mówi sprzedawca. – Co mogę powiedzieć, wszystko podrożało. Kiedyś można było pomalować błotnik lub jeden detal za 2,5 tysiąca rubli (ok. 110 zł) – teraz to nie mniej niż 7 tysięcy (ok. 310 zł). Wcześniej samochód można było pomalować za 20 tysięcy (ok. 890 zł) – teraz cena wzrosła do 150 tysięcy (ok. 6,6 tys. zł). Opony zimowe można było znaleźć za 8 tysięcy rubli (ok. 350 zł) – teraz za 25 tysięcy (ok. 1,1 tys. zł). To dotyczy też części. Nie wiadomo, co będzie dalej. Dla nas to wszystko jest bardzo złe – wyjaśnia.

Wiadomości
Sankcje na lakier. Łada rezygnuje z kolorów
2023.01.30 11:06

Udało nam się znaleźć na rynku samochód tańszy niż 200 tys. rubli (ok. 8,9 tys. zł) – okazała się nim Toyota Corolla z 1996 roku. Według sprzedawcy jest niezawodna i na chodzie. Stojąca obok Toyota Ipsum z 1997 roku została wyceniona już na 495 tys. rubli (ok. 22 tys. zł)

„Japonia to nie Rosja”

Obok Aleksieja stoją Roman i Stanisław. W sprzedaży mają nowsze samochody – z 2017 roku. Cena jest tu wyższa niż u Aleksieja i jego sąsiadów z samochodami z lat 90. A nastroje sprzedawców są jeszcze bardziej pesymistyczne niż ich kolegi. Kupujący się u nich nie zatrzymują.

– Nie mamy nic nowego – mówi Roman. – Wszystko, co tu stoi, to resztki, które wyprzedajemy. Nie będzie nowego importu, a ceny wzrosną. W mieście mamy w sprzedaży tylko 17 Toyot Noah (kompaktowy miejski minivan). Jak się skończą, to wszystko będzie droższe. Proszę spojrzeć: samochody z tego rzędu (wskazuje na minibusy) zostały zakazane, tamtych (popularne hybrydy) też już nie można przywozić. Więc jeśli się temu przyjrzeć i zabrać stąd wszystko, co zostało zakazane, to 90 procent aut zniknie. No, może 20 samochodów jakoś pozyskamy – opowiada.

samochody używane z japonii
Giełda samochodów używanych w Chabarowsku. Wrzesień 2023 roku.
Zdj. vot-tak.tv

Roman uważa, że przyszłość należy teraz do chińskich samochodów, choć jego zdaniem są one znacznie gorsze od japońskich pod względem jakości.

– „Chińczyków” [samochodów z Chin] jest teraz niewiele, ale oczywiście z czasem przejmą rynek. Ludzie nie będą mieli wyboru, będą musieli po prostu wziąć to, co jest. Powiem tak: nikt nie wie, co faktycznie się wydarzy. Mówią, że będą importować z Kazachstanu, szukają jakichś dróg naokoło – to wszystko bajki z internetu. Do Władywostoku wszystko dociera drogą morską. Widziała pani morze w Kazachstanie? I nikt nawet nie będzie próbował innych szlaków – bo ile to będzie tam kosztować? – żali się Roman.

Do rozmowy dołącza Stanisław, który podkreśla, że „Japonia to nie Rosja”.

– Tam to tak nie działa. Tam, jak jest jakieś prawo, to nikt nie będzie szukał drogi, żeby je obejść. Oni nawet o tym nie myślą. To nie Rosja… A jak przesyłać pieniądze? Teraz kiedy ktoś widzi, że płatność pochodzi od Rosjan, natychmiast odmawia współpracy. Nie ma żadnej opcji.

Sprowadzanie japońskich poaukcyjnych samochodów do Rosji wciąż jest możliwe, przynajmniej w przypadku tych pojazdów, które nie są objęte zakazem eksportu. O ile jednak wcześniej przedsiębiorca mógł kupić kilka samochodów naraz i po opłaceniu cła przetransportować je do Rosji, teraz można kupić tylko jeden samochód na osobę.

– Co zrobić, nie będzie już tak jak kiedyś – narzeka inny sprzedawca, który do nas podszedł. – Teraz cła wzrosły, wszystko podrożało. Jeśli chce się przywieźć samochód na sprzedaż, Japończycy żądają od 80 do 500 tysięcy rubli (3,5-22 tys. zł) cła, nie mniej. Mówię o popularnych markach. Nikt już nie rozdaje ich tanio na aukcjach. Staramy się jakoś z tego wywinąć – jeśli ktoś czegoś potrzebuje, to przychodzi, zostawią prośbę, a my specjalnie, jakby nie na sprzedaż [aby uniknąć cła], staramy się to pozyskać. Na razie tak to działa, ale nie wiem, jak będzie później – wyjaśnia.

Raport
Cuda niemieckiego eksportu, czyli jak Rosja omija sankcje z pomocą swoich sąsiadów
2023.07.09 16:00

Roman odwraca się w stronę samochodów i wskazuje na jeden z nich – to wydłużona, przypominająca nieco karawan Toyota Probox.

– Przywiozłem tego…  Jak go nazwać? Kwadratowy wóz dla działkowców. Idzie tu za półtora miliona rubli (ok. 66 tys. zł)! Jeszcze niedawno kosztował 200 tysięcy rubli (ok 8,8 tys. zł). I to chyba ostatni taki „działkowiec” – niektóre jego modyfikacje też są teraz objęte sankcjami – mówi Roman.

„Nikt jeszcze nie wymyślił lepszego samochodu od japońskiego”

Jak mówi w rozmowie z Vot Tak ekspert motoryzacyjny i wykładowca w szkole biznesu Petersburskiego Międzynarodowego Instytutu Zarządzania Witalij Nowikow, chiński przemysł samochodowy raczej nie będzie w stanie zastąpić japońskich samochodów w Rosji.

– Widzimy, że nawet w europejskiej części Rosji rośnie liczba japońskich samochodów z kierownicą po prawej stronie. A na [rosyjskim] Dalekim Wschodzie chińscy producenci zdecydowanie nie mają większych szans. Zakaz eksportu z Japonii samochodów z silnikami o pojemności powyżej 1,9 litra będzie miał silny wpływ na rynek – twierdzi ekspert.

statek z samochodami
Oblodzone japońskie samochody używane na pokładzie statku rozładowywanego w porcie we Władywostoku. Grudzień 2021 roku.
Zdj. Yuri Smityuk/TASS/Forum

Na giełdzie samochodowej, którą odwiedziła korespondentka Vot Tak, nie było żadnych chińskich samochodów. Jednak sprzedawcy powiedzieli, że jeden „chińczyk” się sprzedał – jednocześnie sami nie pamiętają, jak samochód trafił w ich ręce.

– Jeździłem koreańskimi samochodami, kiedy się u nas pojawiły, chińskimi też. Ale mogę powiedzieć, że nie ma lepszego samochodu od japońskiego, nikt takiego jeszcze nie wymyślił! Nawet jeśli mam chiński samochód za 4 miliony rubli (ok 176 tys. zł), wolałbym wziąć japońskiego „staruszka”. Chińczycy mają mnóstwo urządzeń i elektroniki, ale to wszystko trzeba sprawdzić. Jak będą odpalać zimą? Nikt jeszcze nie wie. A japońskie są sprawdzone. Jak nie odpali, to wiadomo, gdzie sprawdzać, gdzie szukać problemu. Ludzie będą teraz kupować chińskie samochody, a potem będą mieli z nimi problemy – wyjaśnia Nowikow.

Nie tylko jakość chińskich samochodów budzi wątpliwości wśród sprzedawców. O ile na przykład w Kraju Nadmorskim pojawiły się wyspecjalizowane serwisy wsparcia technicznego dla nich, to w sąsiednim Kraju Chabarowskim jeszcze ich nie ma. Podobnie sytuacja wygląda w innych regionach.

– Mówi się, że przywożą tu nowe samochody. Ceny od dwóch milionów (ok. 88 tys. zł), nie mniej. Teraz chińscy producenci testują: prawie co tydzień mają nowe modele, z telewizorami, jakimiś zabawkami i innymi nowinkami. Wciąż prowadzą swoją surową produkcję, wypróbują wszystko na nas, a potem nie będą już potrzebować rynku rosyjskiego – mówi Roman, sprzedawca.

Wiadomości
Rosja. Najpopularniejsze auta importowane pochodzą z Chin
2023.06.05 13:17

Chińskim markom przyglądał się również Aleksandr, ale samochody z Chin nie przypadły mu do gustu. Po nałożeniu sankcji biznes odsprzedaży samochodów, który prowadził w Chabarowsku przez ostatnie kilka lat, będzie musiał zamknąć, ponieważ sprzedaż „całkowicie się zatrzymała”. Teraz próbuje sprzedać swoje ostatnie pięć samochodów.

– Przyjechali chińscy dealerzy, proponowali handel. A ja mówię: „Chodźcie, stańcie obok nas, znajdziemy wam miejsce, handlujcie”. Ale nie, oni z jakiegoś powodu nie chcą sprzedawać swoich. Zresztą, nie trzeba szukać daleko. Weźmy chiński rynek odzieżowy. Czym jeżdżą ci przedsiębiorcy? Zgadza się, japońskimi minibusami. Nie jeżdżą własnym chińskim badziewiem. Jak to się tutaj mówi, to po prostu kupa części, nie samochód – mówi Aleksandr.

Jak twierdzi sprzedawca, pamięta on pierwsze giełdy samochodowe, które pojawiły się po upadku ZSRR. Początkowo samochody były sprowadzane głównie przez marynarzy do portu we Władywostoku, potem zajmował się tym prawie co drugi mieszkaniec Kraju Nadmorskiego: na jednym samochodzie można było łatwo zarobić powyżej tysiąca dolarów, co w tamtych czasach stanowiło spory zarobek. Teraz prowizja pośredników, szukających samochodów na japońskich aukcjach, zaczyna się od 100 tysięcy rubli (ok. 4,4 tys. zł). Tyle że czasy się zmieniły i dużo trudniej jest żyć za takie pieniądze, jak w latach 90. Z powodu sankcji trudniej jest też zarobić na prowizji przy sprowadzaniu pojazdów z Japonii.

„Wykończą nas nasi, tak było zawsze”

chiński pickup
Chińskie pickupy marki JAC po rozładunku w porcie we Władywostoku. Sierpień 2023 roku.
Zdj. TATIANA MEEL / Reuters / Forum

Jak twierdzi Witalij Nowikow, problematyczne będzie również zastąpienie japońskich samochodów rosyjskimi. Według eksperta problemem nie jest nawet jakość rosyjskich samochodów AvtoVAZ, ale ich cena.

– Samochód naprawdę stał się luksusem. Japońskie samochody stały się dość drogie, co zmniejsza ich atrakcyjność: w segmencie cenowym do miliona rubli (ok. 44 tys. zł) są teraz tylko samochody używane. A problem z rosyjskimi samochodami nie polega na tym, że ludzie nie chcą ich kupować: sprzedaż AvtoVAZ wzrosła. Problemem jest stosunek ceny do jakości. Trzy miliony rubli za Moskwicza to jakiś żart – mówi.

Aktualizacja
Potężny “sukces” Moskwicza. Od początku roku sprzedano kilkadziesiąt sztuk
2023.05.25 17:50

Aby wesprzeć rosyjskich producentów, władze od 1 sierpnia zwiększyły opłatę utylizacyjną od importowanych samochodów. Teraz za małą miejską Toyotę Passo, która kilka lat temu kosztowała około 300 tysięcy rubli (ok. 13 tys. zł), trzeba oddać prawie milion rubli (44 tys. zł).

– Sprowadzasz samochód – i od razu płacisz opłatę utylizacyjną. Przed tymi zmianami dla Toyoty Passo było to 5 tysięcy (ok. 220 zł), a teraz – 230 tysięcy rubli (ok. 10 tys. zł). Toyota Harrier kiedyś kosztowała 1,3 mln rubli (ok. 57 tys. zł), a teraz to tylko kwota opłaty za nią. Stąd się biorą te ceny. Japonia oczywiście dołożyła swoją cegiełkę, ale przede wszystkim zabiły nas sankcje ze strony naszego państwa. Wykończą nas nasi, tak było zawsze – narzeka Roman, sprzedawca samochodów.

Według Nowikowa rosyjskie władze nie zamierzają zmniejszać tej praktycznie zaporowej opłaty. 

– Opłata została wprowadzona w celu wsparcia rosyjskiego przemysłu samochodowego, ponieważ władze zdają sobie sprawę, że import równoległy po prostu go zabije – podsumowuje Nowikow.

W lipcu, przed podwyższeniem opłat i wprowadzeniem japońskich sankcji, służby celne we Władywostoku ustanowiły rekord: w ciągu miesiąca odprawiono ponad 28 tys. samochodów. W połowie sierpnia, po wprowadzeniu ograniczeń, urząd celny we Władywostoku odnotował spadek liczby samochodów importowanych do użytku osobistego (następnie są one odsprzedawane). Z tygodnia na tydzień (2-8 sierpnia i 9-15 sierpnia) import używanych samochodów spadł o 57 proc., czyli o 3036 sztuk. Dostawy nowych samochodów z Japonii zostały prawie całkowicie wstrzymane w kwietniu ubiegłego roku z powodu sankcji wprowadzonych wobec Rosji za jej agresję na Ukrainę.

Wiadomości
Japonia wprowadza zakaz eksportu samochodów używanych do Rosji
2023.07.28 15:16

Jekatierina Wasiukowa/ vot-tak.tv, ksz/ belsat.eu

Aktualności