news
Media
Polscy "geopolitycy" wreszcie docenieni. Polska w rosyjskich mediach
Rosyjscy propagandyści dostrzegli wreszcie potencjał drzemiący w polskich adeptach myśli geopolitycznej.
08.09.202315:39

Rosyjscy propagandyści dostrzegli wreszcie potencjał drzemiący w polskich adeptach myśli geopolitycznej. Koncepcja, w której wojna na Ukrainie i pozycja międzynarodowa Polski to jedynie cyniczna zagrywka USA, wyjątkowo odpowiada ich wrażliwości i światopoglądowi.

Na łamy rosyjskiej prasy triumfalnie, można powiedzieć, wrócił polski publicysta Łukasz Warzecha w rubryce pod umownym tytułem: „w Polsce powiedziano”.

Jego teza, że „zachodnie wypowiedzi na temat izolacji Rosji to manipulacja i kłamstwo” weszła na nagłówki „solidnych” federalnych rosyjskich portali: tabloidu Moskowskij Komsomolec, elektronicznej następczyni organu Partii Komunistycznej ZSRR Pravda.ru, portali Life.ru i Lenta.ru, rządowej Rossijskiej Gaziety, agencji RIA Nowosti i Regnum itd. Oczywiście w rosyjskim systemie medialnym nie jest tak, że nagle wszystkie portale zaczęły się interesować publicystyką pojawiającą się na polskim niszowym portalu FPG24.

Opinie, które pasują rosyjskiej propagandzie, są wyszukiwane przez oddział w jednym z państwowych kombinatów prasowych (w tym wypadku jako pierwsza napisała o tym agencja RIA Nowosti), a potem są one niemal mechanicznie przeklejane dalej.

Geopolityka Warzechy

Dlaczego opinia polskiego publicysty cieszyła się takim powodzeniem? Z prostej przyczyny: zawiera dokładnie to, co rosyjscy propagandyści chcą usłyszeć. Po pierwsze podobają się im najwidoczniej ostre publicystyczne chwyty, a w tym przypadku oskarżenia tych, którzy twierdzą ze Rosja jest izolowana o „manipulację” i „kłamstwo”. Łukasz Warzecha w końcu został już zresztą dostrzeżony przez kremlowską machinę informacyjną, gdy komentując polsko-ukraińskie relacje, nazwał Polskę „frajerskim państwem”.

Media
„Frajerskie państwo” versus „aroganckie psy reżimu kijowskiego”. Polska w rosyjskiej propagandzie
2023.08.04 13:32

Jednak o ile teza o izolacji lub braku izolacji Rosji faktycznie jest dyskutowalna, to rosyjskie media nie przypadkiem zwróciły uwagę na drugi wątek. Łukasz Warzecha twierdzi bowiem, że wojna na Ukrainie jest „de facto sporem amerykańsko-rosyjskim”. I na takie stwierdzenie każdy rosyjski propagandysta zakrzyknie „bingo”. I tu warto, analizując wypowiedzi tego typu, przypomnieć genezę tego konfliktu.

Rosyjska zbrojna agresja na Ukrainę zaczęła się na wiosnę 2014 r., gdy po miesiącach protestów, zakończonych masakrą w Kijowie, kraj chyłkiem opuścił Wiktor Janukowycz. Rosjanie uznali wtedy, że mogą przystąpić do rozbioru Ukrainy. Zaczęli od Krymu, powołując się na twierdzenia, że jakoby w innym wypadku za kilka lat pojawiłyby się na nim natowskie bazy. Potem jeszcze stworzyli marionetkowe pseudopaństewka w Donbasie.

Co znamienne, protesty nazywane Majdanem, czy też Rewolucją Godności były następstwem szczególnej polityki, jaką usiłował prowadzić Wiktor Janukowycz, a nie efektem polityki USA. Miesiącami negocjował on podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską – traktując to jako sposób nacisku na Kreml. Ostatecznie z podpisania umowy wycofał się w ostatniej chwili, prawdopodobnie pod wpływem potężnych nacisków Putina, które jedynie możemy sobie wyobrazić. Rozwścieczyło to prozachodnią część społeczeństwa, która pragnęła, by Ukraina wyrwała się z orbity Rosji. Trudno się doszukać, gdzie w tej układance było USA. Tym bardziej że podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE z całego serca popierały takie kraje jak Niemcy czy Francja, znane z ugodowej postawy wobec Kremla i niechcące go drażnić.

Kreml sam wykreował sobie wroga w osobie narodu, z którym dzielił jedno państwo przez setki lat. W kilka miesięcy w 2014 roku zdołał przy pomocy swojej propagandy w oczach Rosjan uczynić z Ukraińców coś na kształt krwiożerczych bestii. Była to rzecz wręcz niepojęta w sytuacji, w której na rosyjskojęzycznej wschodniej Ukrainie etniczne granice z Rosjanami się zacierały.

Napaść na Ukrainę w lutym 2022 r. była efektem ciężkiej obsesji Władimira Putina i jego otoczenia na temat Ukrainy i nie wynikała z potrzeby militarnego zastopowania USA. Amerykańska broń zaczęła na masową skalę płynąć dopiero de facto po rozpoczęciu ataku.

Wiadomości
47. transza amerykańskiej pomocy dla Ukrainy. Druga w przeciągu kilku dni
2023.09.08 08:41

Oczywiście Rosjanie chcą tłumaczyć swoje porażki faktem, że tak naprawdę walczą z USA i to bezpośrednio. Rosyjska propaganda przy okazji każdej porażki na froncie powtarza do znudzenia, że na Ukrainie walczą tysiące amerykańskich (i polskich) najemników – choć do dziś nie pokazała żadnego na to dowodu.

Zresztą nawet stwierdzenie, że Rosja walczy z USA, bo ta druga dostarcza broń Ukrainie, ewidentnie mija się z logiką. Jeśli tak, to również II wojna światowa przed wypowiedzeniem wojny USA przez III Rzeszę też powinna się nazywać konfliktem amerykańsko-niemieckim. W końcu już, zanim do tego doszło, na Wyspy Brytyjskie ruszyły pierwsze masowe transporty amerykańskiej broni.

Stwierdzenie polskiego publicysty może też sugerować, że uważa on wojnę na Ukrainie za rodzaj wojny zastępczej tzw. proxy war. Znanego choćby z historii zimnej wojny rodzaju konfliktu polegającego na wspieraniu w jakimś odległym i egzotycznym kraju przez wielkie mocarstwa swoich „marionetek”, które wykonują „brudną” robotę.

Wojna na Ukrainie nie jest taką wojną. Po stronie ukraińskiej mamy suwerenne państwo, zdeterminowany naród, zjednoczony wokół swojego kierownictwa. Ukraińcy walczą, wcale nie dlatego, że kazali im tak Amerykanie, ale w obronie własnego państwa i wartości. Oczywiście rosyjska propaganda, która do dziś nie otrząsnęła się z szoku, że Ukraińcy nie witali Rosjan kwiatami, jak katarynka powtarza, że to w rzeczywistości „Amerykanie walczą z Rosją do ostatniego Ukraińca”.

Nieprzypadkowo Rosjanie wyłuskują z zachodniej sfery medialnej tego typu głosy. Co więcej, ich celem jest wpojenie nam przekonania, że konflikt dziejący się za naszą wschodnią granicą nas nie dotyczy, a jest efektem intryg wielkich mocarstw. W obrzydzaniu ukraińskiego wysiłku wojennego sięgają po różne metody od naiwnego pseudopacyfizmu po ahistoryczny i uproszczony geopolityczny realizm.

Geopolityka Panasiuka

Na łamy rosyjskich mediów trafiła wreszcie osoba, która od miesięcy w swojej internetowej działalności oddaje się zachwytom na tzw. russkim mirem. Chodzi o Piotra Panasiuka, którego x-owy( d. twitterowy) profil jest nieustannym strumieniem filmików pokazujących zwycięstwa rosyjskiego oręża nad zachodnią bronią i potępień „banderowców”.

Do legendy przeszły jego ubolewania w związku z „zabitym przez atlantystów” nacjonalistycznym rosyjskim radykałem Władlenem Tatarskim, jego twierdzenia, że masakra w Buczy była ukraińskim fejkiem. Więcej o jego postaci pisał m.in. portal Oko.press. Nie przypadkiem przez złośliwych komentatorów został zaliczony do wielbiącej Rosję grupy tzw. skarpetosceptycznych.

Rosyjskie media dostrzegły wreszcie starania swojego sojusznika, a serwis URSA – zajmujący się tłumaczeniem wszelkich tekstów prasowych poświęconych Rosji – przełożył jego artykuł zamieszczony w portalu Myśl Polska (wydawanym przez Stowarzyszenie im. R. Dmowskiego). Myśl Polska jest regularnym dostarczycielem dla rosyjskich mediów treści, które potem przekazują jako głosy „rozsądnych Polaków”. Nie jest więc zaskoczeniem, że na jej łamy trafił Piotr Panasiuk.

Media
Polska się zbroi, a w tle „totalna klęska Ukrainy”. Polska w rosyjskiej propagandzie  
2023.08.18 12:40

Popularne portale, takie jak Rambler.ru i Dzen.ru, powołując się na Panasiuka, przekonują, że Polska nie przetrwa bez „starszego brata ze Wschodu”. Autor bowiem raczy czytelników swoimi geopolitycznymi refleksjami. Wynika z nich, że Polska robi wielki błąd, stawiając na sojusz z USA, gdyż mogłaby mieć znacznie lepszego sojusznika.

– Rosja – jak pisze Panasiuk – jest optymalnym partnerem dla Polski. Nie rości sobie prawa do terytorium, nie zagraża językowi i kulturze polskiej, nie potrzebuje jej zasobów, środków i nie wymaga od dzieci zmiany płci.

Rosyjscy czytelnicy dowiadują się od Panasiuka, że już czas by Polska przestała być „strategicznym zderzakiem Stanów Zjednoczonych” położonym między Niemcami a Państwem Związkowym Rosji i Białorusi. Bo obecnie o niczym nie decyduje i w ramach amerykańskiej koncepcji pełni funkcję hieny, której głównym zadaniem jest zniszczenie jedności kontynentu.

Wzorcem polityki są jego zdaniem prorosyjskie w domyśle Węgry. Jednak, by iść ich śladem, Polska potrzebuje „zorientowanego narodowo rządu”, którego obecnie jego zdaniem nie ma.

Wywiad
„Rosjanie boją się Międzymorza”. Ukraiński żołnierz-literat buduje mosty kulturowe z Polakami
2023.08.28 17:40

Jakub Biernat/ belsat.eu