Jest mi wstyd za służby specjalne, które śledziły dziennikarzy – oświadczył minister sprawiedliwości Ukrainy Denys Maluska w reakcji na informacje, że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) prowadziła obserwację dziennikarzy portalu antykorupcyjnego. Nagrania jego pracowników zażywających narkotyki miały skompromitować cały serwis.
– Potrzebujemy więcej kontroli nad działalnością służb specjalnych wewnątrz kraju. W pracy za granicą (szczególnie w raszce – Rosji – Belsat.eu) oraz na froncie sprawdzają się one świetnie i tutaj nie warto się ich czepiać – napisał Denys Maluska.
W poniedziałek portal Bihus.info oświadczył, że przeprowadzone przez jego dziennikarzy śledztwo wykazało, że byli oni obserwowani i nagrywani przez funkcjonariuszy SBU. Zajmował się tym departament obrony państwowości SBU.
Według źródeł portalu rozkaz śledzenia dziennikarzy wydał szef SBU generał Wasyl Maluk, który skierował wniosek w tej sprawie do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Szef państwa podpisał następnie dekret, który umożliwił prowadzenie obserwacji dziennikarzy.
Ostatniego dnia stycznia prezydent zwolnił ze stanowiska naczelnika departamentu obrony państwowości SBU Romana Semenczenkę. Źródła Bihus.info donoszą, że stało się to w wyniku akcji przeciwko dziennikarzom.
Wcześniej 16 stycznia w serwisie YouTube ukazało się nagranie, na którym widać, jak pracownicy (nie było wśród nich dziennikarzy) serwisu Bihus.info zażywają narkotyki. Opublikowano także treść rozmów, podczas których umawiali się z dilerami na temat dostawy substancji psychoaktywnych.
– Ciekawe, jak zareagują na nie (nagrania) dziennikarze, którzy tak bardzo lubią śledzić innych i robić z siebie „świętych i zasadniczych”, ale zapominają o własnych narkogrzeszkach? – napisali autorzy materiału.
W odpowiedzi założyciel i szef portalu Denys Bihus oświadczył, że jego pracownicy zostaną poddani testom narkotykowym. Zaznaczył także, że byli oni śledzeni, podsłuchiwani i nagrywani nielegalnie.
– Nie jest to jednak usprawiedliwieniem tego, co zobaczyliśmy na wideo, czyli zażywania przez kilkoro naszych kolegów zakazanych substancji – podkreślił.
SBU potwierdziła wtedy, że obserwacja dziennikarzy była bezprawna. Do sprawy dziennikarzy odniósł się wówczas sam Zełenski. „SBU rozpoczęła śledztwo i wyjaśni wszystkie okoliczności. Jakiekolwiek naciski na dziennikarzy są niedopuszczalne” – zapewniał prezydent.
Niemal w tym samym czasie co sensacyjne wiadomości dotyczące śledzenia dziennikarzy Służba Bezpieczeństwa Ukrainy postanowiła pochwalić się wykryciem rosyjskiej sieci szpiegowskiej, składającej się z byłych i obecnych funkcjonariuszy ukraińskich służb specjalnych, w tym samej SBU i wywiadu zagranicznego. Członkowie sieci mieli działać na rzecz rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB).
– Zadaniem sieci agenturalnej było przekazywanie agresorowi (Rosji) danych wywiadowczych na temat Sił Zbrojnych Ukrainy oraz ważnych strategicznie obiektów energetycznych naszego państwa – ogłosiła SBU.
W wyniku śledztwa zatrzymanych zostało pięć osób w różnych regionach Ukrainy. Wśród nich są byli funkcjonariusze Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony (HUR) oraz służby wywiadu zagranicznego, a także czynny pracownik SBU.
Kuratorem sieci był funkcjonariusz FSB, przebywający obecnie na okupowanym przez Rosję Krymie. Interesowały go informacje na temat ukraińskich baz wojskowych, kierunków dostaw uzbrojenia z Zachodu oraz wiadomości dotyczące funkcjonowania rówieńskiej i chmielnickiej elektrowni jądrowych – przekazała SBU.
pp/belsat.eu wg PAP, UkrPrawda