Wczoraj podczas przemówienia przed Ogólnobiałoruskim Zgromadzeniem Ludowym białoruski dyktator oświadczył, że jest gotów wziąć udział w wyborach prezydenckich w 2025 roku, jeśli zechcą tego obywatele.
– Jeśli oni tak zdecydują, że powinienem startować, wystartuję. Jeśli powiedzą: słuchaj prezydencie, już wystarczy, jest nowy człowiek, mężczyzna, kobieta. Myślę, że [powinien to być] mężczyzna, bo będzie głównodowodzącym Sił Zbrojnych. Kobiety też umieją w spodniach chodzić i przywalić. Ale nie wszystkie takie są. Dlatego uważam, że to jednak męskie stanowisko. I jeśli ludzie tak zdecydują, zgodzę się – oświadczył wczoraj Alaksandr Łukaszenka.
Dodał, że jeśli nie zostanie wybrany, “jest gotów zadowolić się” tym, że był pierwszym prezydentem Białorusi.
Białoruski dyktator już w lutym 2024 roku powiedział, że zamierza wystartować w kolejnych wyborach na głowę państwa.
– Przekażcie im [białoruskim emigrantom], że wystartuję! A czym trudniejsza będzie sytuacja, im aktywniej będą podburzać nasze społeczeństwo, im bardziej będą naciskać na was, mnie i społeczeństwo, tym szybciej wystartuję w tych wyborach – oświadczył wtedy.
Zgodnie z białoruską konstytucją, głowa państwa jest wybierana co 5 lat w wyborach powszechnych. Ostatnie 6 kadencji urząd ten piastuje Alaksandra Łukaszenka, wyłoniony w głosowaniu w 1994 roku. Jego ostatni okres prezydentury nie jest uznawany przez państwa demokratyczne Zachodu, gdyż objął władzę w wyniku sfałszowania wyników wyborów i stłumienia powyborczych protestów.
Reżim nie dopuścił do startu w wyborach głównych kontrkandydatów: lider starej opozycji Mikałaj Statkiewicz, bloger Siarhiej Cichanouski, bankier Wiktar Babaryka zostali aresztowani i do dziś przebywają za kratami, a biznesmen Walery Capkała musiał opuścić kraj. Wywołało to protesty jeszcze przed wyborami i zmobilizowało Białorusinów do nieposłuszeństwa wobec reżimu.
Wybuch ogólnokrajowych protestów wywołało ogłoszenie 9 sierpnia 2020 roku przez Centralną Komisję Wyborczą wyników, zgodnie z którymi Łukaszenka zdobył 80 procent, a Swiatłana Cichanouskaja 10 procent głosów. Opozycja i ulica uznały wybory za sfałszowane, zachodnie demokracje także ich nie uznały.
Protesty na Białorusi trwały do listopada, a towarzyszyły im masowe represje, pacyfikacje i tortury. Zatrzymanych zostało 25 tysięcy osób, 12 zginęło, a ponad 70 zostało uznanych za zaginione.
Reżim kontynuuje represje do dziś. W koloniach karnych dalej przetrzymywanych jest 1399 więźniów politycznych, a tylko od początku 2024 roku zatrzymanych zostało ponad 1000 potencjalnych przeciwników Łukaszenki.
pj/belsat.eu wg vot-tak.tv