Lizawieta Bursawa została uznana za winną udziału w nielegalnej pikiecie. Tak jest teraz traktowane wywieszenie na balkonie biało-czerwono-białych historycznych barw narodowych Białorusi.
Lizawieta Bursawa urodziła się w 1933 roku w żydowskiej rodzinie. Wraz z matką i babką w lipcu 1941 roku udało im się wyjechać z Witebska ostatnim ewakuacyjnym pociągiem, dzięki czemu uniknęła Holokaustu. W latach 50. była wielokrotną mistrzynią Białorusi, rekordzistką ZSRR w strzelectwie. Reprezentowała też Związek Sowiecki na międzynarodowych zawodach strzeleckich.
Teraz 87-latka uczestniczy jak może w protestach przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki. Na balkonie swojego mieszkania przy ulicy Asanalijewa 58 wywiesza biało-czerwono-białą flagę wolnej Białorusi. Od ubiegłego tygodnia jest to wykroczenie karane grzywną lub aresztem.
Emerytka została wezwana do sądu po tym, jak milicja sporządziła przeciwko niej protokół o popełnienie wykroczenia z artykułu 23.34 KW – udziału w nielegalnym zgromadzeniu, bo tak klasyfikowane jest teraz demonstrowanie flagi. Sędzia Alaksandr Rudzienka skazał ją na grzywnę w wysokości 15 “kwot bazowych” – 405 rubli, czyli 585 złotych.
Pani Lizawieta słabo słyszała sędziego, ale nie zgodziła się z wyrokiem.
– Pod tą flagą prezydent [Łukaszenka] dwa lata chodził. Nie wiedziałam, że jest zabroniona – powiedziała emerytka.
Lizawieta Bursawa nie jest jedyną seniorką prześladowaną przez reżim Łukaszenki. Wczoraj w Mińsku odbył się tradycyjny poniedziałkowy marsz emerytów, nazywany także Marszem Mądrości. Milicja zatrzymała parędziesiąt osób – w tym przynajmniej troje osiemdziesięciolatków.
pj/belsat.eu