Bunt pretorian. Prigożyn niespełniony jak Himmler

Przez długi czas media przedstawiały Prigożyna jako „najwierniejszego z wiernych” Putina, dzięki któremu dorobił się on gigantycznej fortuny i wpływów. Najpierw jako właściciel firmy cateringowej realizującej zlecenia dla Kremla (stąd przydomek „kucharz Putina”). Potem jako właściciel prywatnej armii, Grupy Wagnera, wynajmowanej przez skorumpowane rządy afrykańskich państw do zwalczania opozycji i walczącej również w wojnie na Ukrainie. Jednak w piątek Prigożyn wypowiedział Putinowi posłuszeństwo i rozpoczął marsz na Moskwę. Zdradził swego dotychczasowego patrona i mocodawcę. Jak kiedyś Himmler Hitlera. 

Stosowanie prostych analogii do porównywania różnych okresów historycznych jest intelektualnym nadużyciem, bo mimo wielu podobieństw, wydarzenia z różnych okresów historycznych różnią się znacząco od siebie genezą, uwarunkowaniami zewnętrznymi i wewnętrznymi, sposobami realizacji itd. Mogą jednak mieć pewne cechy wspólne, bo zachowanie ludzi niewiele się przez wieki zmieniło. Zwłaszcza tych z kręgów władzy, która jest jak narkotyk odbierający zdolność racjonalnego myślenia i popychający do zdrady, jeśli ambicje nie zostały zaspokojone. 

Grupę Wagnera, podobnie jak nazistowską SS, przedstawia się jako „elitarną formację” doskonale zmotywowanych i wyekwipowanych żołnierzy. Jednak więcej w tym mitu niż obiektywnej prawdy. Przynajmniej jeśli chodzi o najemników walczących w Bachmucie. Tym co łączy obie formacje, jest pozostawanie poza nadzorem oficjalnych struktur państwa. SS, czyli Schutzstaffel (z niem. ”oddziały ochronne”), powstały i funkcjonowały do zakończenia II wojny światowej jako policja polityczna NSDAP, partii nazistowskiej.  W 1940 roku w ramach SS powstały zmilitaryzowane oddziały Waffen SS, walczące z fanatycznym oddaniem nawet kiedy Armia Czerwona dochodziła do Berlina. W szczytowym okresie służyło w tych formacjach 220 tys. żołnierzy zgrupowanych w 4 dywizjach. Na czele SS stał do 29 kwietnia 1945 roku Heinrich Himmler

Opinie
Szczeliny pękającego imperium
2023.06.24 17:16

Podobnie jak Jewgienija Prigożyna Himmlera zżerała ambicja. Chciał więcej władzy i większego znaczenia. Ba, chciał zostać nawet następcą Adolfa Hitlera. Dlatego przedstawiał się w partyjnych kręgach nazistów jako ten, który chroni wodza III Rzeszy przed atakami z wewnątrz i zewnątrz. Wierny pretorianin, który z miłości do führera zrealizuje jego najbardziej szatański pomysł – „ostateczne rozwiązanie”, polegające na całkowitej eksterminacji Żydów pozostających na terytorium III Rzeszy i ziemiach przez nią okupowanych. 

Hitler jednak na jego zabiegi by dać mu więcej władzy reagował niezbyt entuzjastycznie, co wpędzało Himmlera we frustrację i ostatecznie popchnęło go do zdrady. W lutym i kwietniu 1945 roku, kiedy losy Tysiącletniej Rzeszy były już przesądzone, spotkał się ze szwedzkim hrabią Folkem Bernadottem, który pragnął uratować jak najwięcej więźniów obozów koncentracyjnych. Himmler oprócz tego miał też inny cel.  Chciał rozpocząć z aliantami tajne negocjacje pokojowe, obejmujące zakończenie działań na froncie zachodnim. Kiedy Hitler się o tym dowiedział, 29 kwietnia – dzień przed swoją samobójczą śmiercią – pozbawił go wszystkich stanowisk rządowych i funkcji partyjnych, łącznie z wydaleniem z NSDAP. Himmler przeżył swego idola zaledwie o 23 dni. 23 maja, podczas przesłuchiwania przez Brytyjczyków, popełnił samobójstwo zażywając cyjanek potasu. 

Jeśli wierzyć mediom i skąpym, nieoficjalnym informacjom z kręgów rosyjskiej władzy, Prigożyn, który przez prawie cały okres wojny na Ukrainie krytykował ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa za nieudolne dowodzenie na Ukrainie, chciał pokazać Władimirowi Putinowi, na co stać jego „chłopców” i armię, jeśli tylko znajdzie się odpowiedni dowódca. Miał oczywiście na myśli siebie. Ale koteria Szojgu wygrała, specjalną ustawą zmuszając Grupę Wagnera i inne oddziały najemnicze do podporządkowania się Ministerstwu Obrony.

Upokorzony Prigożyn miał tego dość i jak sam powiedział, „rozpoczął rewolucję”. Czyli, tak jak Himmler, zdradził. Patrząc na obu z pewnym dystansem można dostrzec w nich wulkan niespełnionych ambicji, który kiedy osiągnął punkt krytyczny, wybuchł ze zdwojoną siłą. Można się dziwić Putinowi, który podaje się za znakomitego historyka, że nie uczy się na błędach innych dyktatorów, jak choćby Józef Stalin czy Adolf Hitler. A przecież już starożytni Grecy, pamiętając o Koniu Trojańskim, powiadali: „strzeż się Danaów, którzy dary niosą”. 

Analiza
„Z mielonego nie da się już zrobić mięsa”. Koniec buntu Prigożyna to nie koniec historii
2023.06.25 09:58

Antoni Styrczula dla belsat.eu 

Więcej tekstów autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności