Wojna z korupcją w cieniu wojny z Rosją


Mimo wojny, w Kijowie zapanowało ożywienie polityczne, bo Wołodymyr Zełenski nakreślił wizję wyborów w przyszłym roku. Ukraińskie władze zaczęły jednocześnie wielką batalię przeciw korupcji. Dla Ukraińców zwycięstwo nad tą patologią jest równie ważne, jak pokonanie Rosji. 

Większość Ukraińców definiuje korupcję jako drugi, obok trwającej wojny, problem ich państwa. Problem tym większy, że splata się z obroną kraju i wpływa na rosnące poczucie niesprawiedliwości wśród ukraińskich obrońców.

Wczoraj portal Ukraińska Prawda, powołując się na źródła w Radzie Najwyższej, informował, że dymisja ministra obrony Ołeksija Reznikowa to kwestia godzin. Na razie do niej  nie doszło, ale skandale korupcyjne związane z armią zaczynają coraz bardziej ciążyć na wizerunku ekipy Wołodymyra Zełenskiego i wiarygodności wobec zachodnich sojuszników. W czasie wojny minister obrony nie jest głównym centrum decyzyjnym w dowodzeniu armią. Tym zajmuje się sztab i dowództwo wojskowe, a w decyzjach kierunkowych – prezydent i jego Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.

Ministerstwo jest jednak ważnym ogniwem w ukraińskiej machinie wojennej, bo zajmuje się zapleczem gospodarczym i organizacyjnym sił zbrojnych, np. zamówieniami sprzętu i zaopatrzenia. To zaś sfera, w której nie jest trudno o korupcyjną patologię. Niedawno Reznikow tłumaczył się z kontraktu na kurtki zimowe dla wojska. Według medialnych informacji armia dostała odzież o gorszej specyfikacji, niż w zamówieniach. Musiał również wyjaśniać sprawę polskiej firmy Alfa, która według mediów miała nie wywiązać się z wielomilionowych kontraktów na m.in. amunicję.

Afery korupcyjne, albo przynajmniej podejrzenia o nie zaczęły się za bardzo kumulować wokół resortu obronnego. Wołodymyr Zełenski dobrze zaś pamięta, że korupcja związana z kontraktami obronnymi w 2019r. zatopiła w czasie kampanii wyborczej jego konkurenta – Petra Poroszenkę. Dlatego ekipa Zełenskiego zaczęła zapowiadać wielką wojnę z korupcją. Wojnę, którą tak naprawdę już prowadzi na zapleczu wojny obronnej z Rosją.

Dekownicy

Na pierwszy ogień pójdą komisje wojskowe i system poboru do armii. Zełenski ogłosił kontrolę komisji lekarskich w całym kraju. Dla Ukraińców jest to szczególnie bulwersująca sprawa. Dekownicy uciekający przed wojskiem za granicę na podstawie „kupionych” zezwoleń na wyjazd i orzeczeń komisji wojskowych o niezdolności do służby. Łapówki mają różną wysokość, ale zazwyczaj w przedziale od 2 do nawet 15 tys. USD.

Wideo
Rozwija się śledztwo w sprawie korupcji w ukraińskich komendach uzupełnień. Ogromna skala nadużyć
2023.08.22 16:55

W lipcu z rządzącej partii Sługa Narodu wyrzucona była deputowana Ludmyła Marczenko. Wcześniej NABU (Narodowe Biuro Antykorupcyjne, specsłużba, odpowiednik polskiego CBA) w ramach śledztwa dotarła do deputowanej. Kiedy agenci otoczyli jej podkijowską willę, Marczenko próbowała pozbyć się paczek z gotówką. Pochodziła z łapówek za zapewnianie pozwoleń na wyjazd za granicę dla mężczyzn podlegających obowiązkowi wojskowemu. Deputowana miała brać 5300 USD za jedno pozwolenie. W maju SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy) zatrzymała grupę skorumpowanych pograniczników, którzy brali po kilka tys. USD za przepuszczanie mężczyzn przez granicę. Według różnych szacunków od początku wojny Ukrainę mogło opuścić nawet 400 tys. mężczyzn, którzy podlegają moblizacji.

Dawid Arachamija, szef frakcji Sługa Narodu powiedział dziś, że Ukraińcy, którzy nielegalnie wyjechali (za łapówki) będą ścigani za granicą na podstawi umów o ekstradycji. Tak radykalne pomysły nie pojawiają się bez powodu akurat teraz. Do tej pory przecież ukraińskie władze unikały potwierdzania, że są kłopoty z mobilizacją, a część poborowych unika służby nielegalnymi sposobami. Potwierdzanie tego problemu publicznie niesie pewne ryzyko (np. wykorzystywania przez rosyjską propagandę i niechętnych Ukrainie środowisk na Zachodzie), ale są ważniejsze od strat wizerunkowych przyczyny.

Po pierwsze Kijów rzeczywiście potrzebuje uzupełnień dla toczącej ciężkie walki frontowe armii. Obsługa dostarczanego z Zachodu sprzętu i szkolenia na nim wymagają dodatkowych rezerw. Po drugie zachodni partnerzy Kijowa, a zwłaszcza USA, coraz mocniej zwracają uwagę na korupcję. O tym, że zwalczenie tej patologii jest warunkiem członkostwa w NATO mówił Joe Biden przed szczytem Sojuszu w Wilnie. I po trzecie wzmożenie w walce z korupcją ma przyczyny wewnętrzne, polityczne. Bo w ostatnim czasie pojawiła się mglista co prawda, ale jednak majacząca na horyzoncie wizja wyborów.

Wybory mobilizujące

We wczorajszym wywiadzie dla portugalskiej stacji RTP Zełenski po raz pierwszy od początku wojny zasugerował, że możliwe są wybory. Dwa dni wcześniej prezydent nie wykluczył takiej możliwości w wywiadzie dla ukraińskich mediów. Wprawdzie polityczny Kijów już od tygodni szemrał o tym, że wybory mogą się odbyć w przyszłym roku. Wiadomo również, że na przeprowadzenie wyborów, mimo wojny, delikatnie naciskają Amerykanie.

– W 2024 r., jeśli będzie trwać wojna i jeśli wybory odbędą się, ja nigdy w życiu nie rzucę swojego kraju. Myślę, że światowa demokracja poprze nas – powiedział Zełenski, sugerując, że będzie kandydował.

Ukraiński prezydent przekonywał też, że wybory mogą się odbyć wyłącznie, jeśli Ukraina otrzyma odpowiednie wsparcie finansowe zza granicy na przeprowadzenie tej procedury. Jasne jest, że w warunkach wojennych będą to wyjątkowo kosztowne wybory. Na razie również większość polityków nie wyobraża sobie wyborów od strony technicznej. Jak je przeprowadzić, kiedy część terytorium jest pod okupacją, setki tysięcy wyborców w armii, a miliony na emigracji? Tym niemniej w przyszłym roku powinny odbyć się wybory prezydenckie zgodnie z terminami konstytucyjnymi, a w kolejce są przecież wybory do Rady Najwyższej (parlamentu). Wybory parlamentarne powinny się odbyć za półtora miesiąca, ale z uwagi na stan wojny są odłożone. Jednak, jeśli mogłyby się odbyć wybory prezydenckie w nadzwyczajnych okolicznościach, to równie dobre będą mogły być również parlamentarne w przyszłym roku. A to oznacza poważne wzmożenie w ukraińskiej polityce.

Wiadomości
Deputowany z partii Zełenskiego zauważony na Malediwach. Musiał złożyć mandat
2023.07.25 19:09

Już widoczne. Bo nie ma wątpliwości, że ekipa Zełenskiego już zaczęła odświeżanie partii. Sługą Narodu wstrząsały, nawet w czasie wojny, liczne skandale. Choćby ostatni, z deputowanym Jurijem Aristowem przyłapanym na luksusowych wakacjach na Malediwach. To z tego powodu Rusłan Stefanczuk, spiker Rady Najwyższej, wprowadził zakaz wyjazdów zagranicznych deputowanych.

To jednak dopiero początek dyscyplinowania partii. Zełenski  i jego środowisko polityczne na razie mają duże poparcie. Ukraińcy jednoczą się wokół władzy w czasie wojny. A jednak problem korupcji i afery mocno uderzają w wizerunek władzy. Gdyby rzeczywiście doszło do wyborów, dla Ukraińców będzie to pewien sygnał normalizacji życia publicznego. A wtedy kwestia korupcji i naprawy państwa zacznie doganiać na liście priorytetów Ukraińców stojącą dziś na pierwszym miejscu wojnę i obronę kraju.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności