Zaatakował opozycjonistę – pójdzie siedzieć. Za chuligaństwo


W Mińsku zapadł wyrok za napad na uczestników pikiety ruchu „O wolność”.

Do incydentu doszło 10 lipca, podczas zbiórki podpisów przed wyborami parlamentarnymi. Dwóch mężczyzn zaatakowało pikietujących, obrażając ich i trzymane przez nich flagi narodowe. Jednego z uczestników – Aleksandra Rusiewicza – dwukrotnie uderzyli.

Opozycjoniści wezwali milicję, której udało się zatrzymać napastników. Ponieważ ciosy zadawał tylko jeden z nich, to jego zatrzymano: na początek Aleksander Swiryd trafił na dwa dni do aresztu. Oprócz tego wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne z artykułu „chuligaństwo”.

Aby wyrazić solidarność z poszkodowanym, do sądu przyszło ok. 10 osób – w tym przewodniczący ruchu „O wolność” Juraś Hubarewicz. Z oskarżonym była tylko jego matka. Okazało się, że 28-letni Swiryd to recydywista, sądzony m.in. za oszustwo. Ma problemy z alkoholem, był na odwyku. Mieszka z matką i siostrą, pracuje na myjni samochodowej.

W dzień zajścia był już pijany – wypił z kolegą po butelce wódki. Kiedy kolega poszedł po następną, Swiryd podszedł do pikiety.

„Podszedłem do agitatorów, żeby porozmawiać. Co, Łukaszenka wam się nie podoba? – zapytałem. Agitator był nieuprzejmy, uderzyłem go w głowę. Śledztwo twierdzi, że również w tułów, ale nie pamiętam – relacjonował przebieg wydarzeń oskarżony. – Nie jestem bestią, żeby podchodzić i bić ludzi. To znaczy, że coś mnie sprowokowało. Nie pamiętam co. Sami rozumiecie, wypiłem. Mogła być agresja.”

Poszkodowany opozycjonista nie chciał, aby jego krzywdziciel trafił za kratki. Prosił o ukaranie go grzywną – w ramach zadośćuczynienia. Ale oskarżenie, podtrzymując wniosek o grzywnie, dodało własny – 3 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności.

Podobnego zdania był sąd, który skazał oskarżonego na 3 miesiące odsiadki i 300 rubli (ok. 600 zł) grzywny. I to rzadki przypadek, kiedy opozycjoniści chwalą białoruski wymiar sprawiedliwości.

„W przeciwnym razie zwolennicy reżimu i „russkiego mira” zrozumieją, że opozycję można bić i obrażać” – przyznał Juraś Hubarewicz.

A po ogłoszeniu wyroku napastnik przeprosił poszkodowanego i uścisnął mu dłoń. Rusiewicz nie żywi do niego urazy. Z powodu swojej opozycyjnej działalności nie raz miał kłopoty – zanim go pobito, dwukrotnie zwalniano go „za politykę” z pracy. Ale nie zamierza się poddawać

„To moje pryncypialne stanowisko” – mówi.

АК, belsat.eu

Aktualności