W lesie pod Mińskiem aktywiści i archeolodzy wydobyli świadectwa ludobójstwa. Potwierdzają one, że w Kuropatach mordowało NKWD, a nie – jak mówią niektóre źródła – Niemcy.
Dziennikarz i ekspert ds. wojskowości Dzianis Iwaszyn umieścił na Facebooku zdjęcia łusek naboju 7.62×38 mm. Taką amunicją strzelał rewolwer Nagan wz. 1895 – podstawowej broni funkcjonariuszy NKWD w okresie międzywojennym. W wykopie znalazł on też łuski od karabinów Mosina i pistoletów Mauser C96 – broni również używanej przez sowiecką bezpiekę.
Zdjęcie łuski opublikował też zastępca przewodniczącego Ruchu „O Wolność” Juryj Mielaszkiewicz.
15 października do Lasu Kuropackiego wjechał ciężki sprzęt budowlany. Koparka i spychacze zaczęły kopać rów. Ich pracę wstrzymali aktywiści, „obrońcy Kuropat”, którzy uważają, że nie można tam używać maszyn budowlanych, a prac nie poprzedzały wykopaliska.
16 października w lesie spotkali się aktywiści, archeolodzy i robotnicy zakładów rzeźbiarskich. W miejscu pamięci ma stanąć pomnik, a przed budową zostaną wykonane wykopaliska ratownicze.
W Kuropatach, lesie na północ od Mińska, spoczywa nawet 250 tysięcy ofiar NKWD. Sowiecka służba bezpieczeństwa rozstrzeliwała na miejscu oraz wywoziła tam ciała zamordowanych “wrogów ludu”. W tym ponad stu zabitych jesienią 1937 roku białoruskich literatów i tysiące Polaków zamordowanych podczas “operacji polskiej”. Prawdopodobnie także tam znajdują się ciała polskich oficerów z tzw. “białoruskiej listy katyńskiej”.
NM, pj/belsat.eu