„Tego dnia, gdy zaczęli strzelać każdy człowiek stawał się barykadą” WYWIAD


Dwa lata temu na Majdanie pojawili się snajperzy i ludzie z automatami. Ilość ofiar śmiertelnych rosła z godziny na godzinę. Operator i dziennikarz Biełsatu Aleksandr Barazienka, opowiedziało najkrwawszych dniach w Kijowie, które dokumentował.

1461069_779705425389883_1110033804_n

 

Masakra rozpoczęła się równo dwa lata temu – jak te dni zapisały się w twojej pamięci?

– Niektóre szczegóły pamiętam tak, jakby to było wczoraj. Jednak z drugiej strony mam poczucie, że to wszystko odchodzi coraz dalej. Szczególnie, że pracowałem potem też na Krymie i w Donbasie.

Najcięższe momenty, które pamiętam: leżący zabici z dziurami w głowach i w ciele. Była taka scena w filmie „Brat-2”. Daniła bierze cudzą komórkę i odpowiada słowami „on umarł”. Mam przed oczami podobną scenę na Majdanie. Położyli około 15 ciał obok siebie, tak by przyjaciele mogli ich pożegnać i jeden nich odpowiada do telefonu zabitego „on umarł”.

Na początku nie czułem strachu. Widzisz ludzi, w których strzelają, widzisz zabitych, a coś takiego widziałem pierwszy raz w życiu – i nie czułem emocji. Filmowałem, wykonywałem swoją pracę. Ale potem emocje zaczęły narastać. Pamiętam, że podczas takich zdjęć, skończyłem nagrywanie, nacisnąłem wyłącznik kamery i poczułem, że brak mi powietrza, że duszę się od łez. Gdy oglądam swoje stare nagrania z Majdanu, to mam wrażenie cofania się w czasie i przeżywam wszystko na nowo.

Też byłem na Majdanie, jednak w spokojniejszym okresie. I wtedy władze mówiły, że to karnawał a nie żadna walka. Kiedy ten karnawał zamienił się w masakrę.

– Gdy pojawiły się pierwsze informacje o strzelaninie od razu pobiegłem na Majdan i wrył mi się w pamięć taki obrazek: z barykad prawie nic nie zostało. Ludzie chowali się od kul, gdzie mogli. I scena i namioty, całe terytorium Majdanu zamieniło się w wielką barykadę. I to był ten moment przełomu.

Walka trwała dosłownie na każdym metrze ziemi. W ten dzień każdy człowiek stawał się barykadą. Protest zamienił się raptownie w wszechogarniającą rewolucję.

W tych dniach byłeś jedynym wysłannikiem Biełsatu na Majdanie. Filmowałeś, ale też miałeś okazję wziąć mikrofon do rąk. Na twoich relacjach na żywo widać, że nie miałeś nawet kamizelki kuloodpornej. Twój kask również miał niewielką wartość.

– Kask był raczej potrzebny, by uspokoić rodziców w stylu: „mamo widzisz jestem kasku”. Stało się tak, że w tamtym momencie nie udało mi się zdobyć kamizelki kuloodpornej. Potem jakoś udało się ją załatwić. I faktycznie okazało się, że zostałem sam. Inni koledzy skończyli robienie materiału i wrócili do domów. A nowa ekipa nie zdążyła jeszcze dojechać. W takich momentach myślisz, żeby widz otrzymał jak najlepszą informację nt. tego co się odbywa. Trzeba myśleć o kadrze, o tekście, a nie tym czy masz kamizelkę. Oczywiście sam nie rzucałem się pod kule i starałem się filmować z najbezpieczniejszych punktów.

Wokół wybuchały też granaty…

– Tak, ale na szczęście tylko hukowe. Jeden uszkodził mi trochę ubranie i otrzymałem poparzenia chemiczne. Z braku doświadczenia od razu obmyłem twarz wodą, która tylko spotęgowała reakcję chemiczną. Skóra paliła mnie  jeszcze przez dwa dni.

11175831776_58cb047d51_z

Podczas majdanu byliśmy razem w budynku Kijowskiej Rady, gdzie majdanowcy przygotowywali się do odparcia szturmu Berkutu, który  zaczął już koncentrować się w pobliżu . W momencie, gdy było wiadomo, że masz ostatnią szansę na wyjście przed jego rozpoczęciem, postanowiłeś zostać. Dlaczego?

– Panowało przekonanie, że to decydujący moment. A przecież dostać się było tam niełatwo. Więc uważałem, że nie jest właściwe, żeby opuszczać budynek.

Podobnie czułeś się, gdy w okolicach Majdanu pojawili się snajperzy i ludzie z automatami?

– W zasadzie tak. Wiadomo, że nie wyłączasz jednak myślenia i dbasz też o swoje życie i zdrowie. Z drugiej strony wiadomo jakie wypadki bywają w czasie wykonywania naszej profesji. Wiem, że wielu kolegów ucierpiało w podobnych sytuacjach jednak, oni wykonywali swoje obowiązki.

Po zakończeniu tych krwawych wydarzeń wydawało się , że powstał piękny obrazek. Dyktator uciekł z kraju, w jego szykownej rezydencji odkryto złote sztaby i futra. Wszyscy myśleli, że krwi już więcej nie będzie. A potem nastąpiły wydarzenia krymskie i wojna w Donbasie. Czy to były ogniwa tego samego łańcucha?

– Istnieje wiele teorii spiskowych, np. że w Rosji medal „Za zwrócenie Krymu” wyprodukowano już w dniu masakry na Majdanie. Jestem pewien, że obecne wydarzenia to kontynuacje tej samej walki jaka miała miejsce na Majdanie. Gdyby nie działania Rosji, nie byłoby zagarnięcia Krymu i wojny w Donbasie. Jednak na pewno trwałaby walka o ugruntowanie wyboru Ukrainy.

Uciekł Janukowicz, jednak zostali ludzi, którzy go wspierali i za nim stali. A była do dość duża część społeczeństwa. Majdan zmagał się z tym systemem, sowieckością zwolenników Janukowicza.

„Europejski wybór Ukrainy” i „droga do Europy” przekształciły się już oklepane slogany. Jednak wtedy ludzie byli gotowi oddawać za to życie. Jak ich wtedy postrzegałeś?

To było coś niewiarygodnego. Szczególnie dla mnie jako Białorusina, którego naród nie jest w stanie oderwać się od kanapy, by bronić demokratycznych ideałów. Widziałem całe wielopokoleniowe rodziny przychodzące na Majdan. Starsi ludzie – dziadkowie i babcie  układali w stosy kamienienie, które z bruku wyrywał ich wnuk czy syn. Nie wiem co dla tych ludzi było  ważniejsze: „europejski wybór”, „wolność, równość, braterstwo”. Jednak, gdy widzisz setkę zabitych, to sam zadajesz pytanie na ile dla tych ludzi była ważna ich wolność.

Nie wiem, czy byłbym w stanie zachowywać się tak na hipotetycznym białoruskim Majdanie. Czy nie schowałbym się po pierwszych strzałach. Czy poszedł bym z drewnianą tarczą przeciwko snajperom, wiedząc że co piąty z atakujących już nie powróci. Nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jednak  widziałem ludzi, którzy zdołali  to zrobić.

Z Alaksandrem Barazienką rozmawiał Zmicier Jahorau

Aktualności