Tam, gdzie czas stanął w miejscu: fotoreportaż z zony czarnobylskiej


Symbolem katastrofy czarnobylskiej stało się wysiedlone miasto-widmo Prypeć. Jednak swoje domy musiało opuścić również tysiące Białorusinów. Nasz korespondent odwiedził wieś Arawiczy – oddaloną o 25 km od Czarnobyla.

Wieś znalazła się w napromieniowanej strefie zamkniętej i do dziś można legalnie ją odwiedzić jedynie raz w roku z okazji prawosławnego święta zmarłych — które odbywa się zawsze w następny wtorek po Wielkanocy. Na kamieniu informacją, że we wsi mieszkało w chwili katastrofy 557 osób.
Arawicze położone są na malowniczym brzegu Prypeci, rzeki przepływającej również w pobliżu Czernobyla.

Miejscowość była zamieszkiwana od neolitu, o czym świadczą badania archeologiczne. Jednak wielotysięczna historia osadnictwa zakończyła jednego dnia – 5 maja 1986 r. Mieszkańców przed ewakuacją poinformowano, by zabrali ze sobą jedynie dokumenty i kosztowności.
Wieś przeżyła swój rozkwit w latach 60 XX w. Mieszkało w niej ponad 1 tys. osób, był tam też dom kultury, szkoła, sklep, i administracje dwóch kołchozów „Komunar” i „Zwycięstwo Socjalizmu”. Wyjazd na zawsze był dla mieszkańców ogromnym dramatem. Niektórzy nawet odbierali sobie życie. Wielu też z powodu stresu zachorowało na choroby serca.
W pobliżu płaskorzeźby Lenina norma promieniowania została przekroczona sześciokrotnie, na cmentarzu ośmiokrotnie.
Arawickie dzieci nauczano o miejscowych bohaterach. Pod Arawiczami w 1943 roku odział partyzancki pod wodzą Sidara Kaupaka zniszczył niemiecką flotyllę rzeczną złożoną z 14 statków. Przypomina o tym pomnik na jednym z pagórków.
Miejscowa szkoła po ewakuacji stała się pomnikiem sowieckiej edukacji – pozostało w niej masa artefaktów komunistycznej ideologii.
Wybuch w Czarnobylu musiał zachwiać wiarą w postęp naukowy i nieodległe zwycięstwo socjalizm, czego co dzień uczono dzieci w miejscowej szkole. “Niech droga wielkiego wodza, będzie dla ciebie przykładem”.
Oblicza ideologa komunizmu Marksa i jego ucznia Lenina w stanie „radioaktywnego rozpadu”.
Niektórzy z dawnych mieszkańców przyprowadzają na Radaunicę do szkoły swoje dzieci i wnuki, by powspominać dawne czasy. Niekiedy nawet znajdują swoje zeszyty.
Synek jednego z danych mieszkańców w opuszczonej szkole.
Sztandar ZSRR porzucony podczas pośpiesznej ewakuacji.
W 1986 r. wierzono jeszcze, że komunizm ostatecznie pokona kapitalistów.

Od wybuchu IV bloku elektrowni do ewakuacji minęło 9 dni. W tym czasie mieszkańcy wsi i ich dzieci jedli skażoną żywność, pili skażone mleko i oddychali radioaktywnym powietrzem.
Do awarii w Arewiczach i sąsiednich wsiach nie było zarejestrowanych przypadków raka tarczycy. Wśród ewakuowanych pojawił się on na masową skalę.
Mimo oficjalnego zakazu wjazdu – strefa czarnobylska co roku przyciąga poszukiwaczy artefaktów tzw. stalkerów, fotografów, kłusowników, czy zwykłych amatorów porzuconego mienia. Wędrówki po „zonie” są niebezpieczne z powodu dużej ilości wilków i dzikiej zwierzyny, która stała się gospodarzem tego miejsca.
Agitacyjne plakaty z ojcem sowieckiego komunizmu i młodymi bohaterami socjalizmu.
Podobnie jak wiele innych wysiedlonych wsi chojnickiego, brahińskiego i naraulańskiego rejonu – Arawiczy wchodzą w skład Poleskiego Radiacyjno-Ekologicznego Rezerwatu – jednak ludzie nazywają go po prostu „strefą wysiedlenia”.
„Kącik oktiabriat”, czyli komunistycznej organizacji dla najmłodszych. Kiedyś dzieci pomagały w zbiorach.
Kołchoz „Zwycięstwo Socjalizmu” w ciągu kilku dni przegrał z promieniowaniem.

Przy wjeździe do „zony” goście dowiadują się, że powinni opuścić ją po kilku godzinach, powinni unikać dotykania przedmiotów i zmyć z rąk radioaktywny pył.
Pod wpływem kultowego filmu Andrieja Tarkowskiego „Stalker” i gry od takiej samej nazwie, coraz więcej osób przekrada się do „zony”, by poczuć mistykę tego terytorium żyjącego według swoich praw.
Przyroda powoli pochłania pozostałości sowiecko-poleskiej cywilizacji.

Pracownicy rezerwatu opowiadają, że wielu ewakuowanych nie umiało się przystosować do życia w nowym miejscu i szybko umierali. Z kolei wśród tych, którzy postanowili przenieść się w pobliże „zony”, jest sporo długowiecznych.
Domowej roślinie nie udało się dołączyć do świata dzikiej przyrody.
Choć domy są częściowo ograbione, to i tak czuć, że ich gospodarze porzucili je w pośpiechu.
Miejscowy dom kultury — kiedyś pokazywano tu filmy, dziś gości tu przyroda.
Sowiecka reklama państwowej firmy ubezpieczeniowej Gosstrach w domu kultury wygląda nieco surrealistycznie w otoczeniu zrujnowanych domów-widm. „Umowy z Gosstrachem chronią wasze interesy”.

Naukowcy przewidują, że do 2056 r. będzie rosła aktywność transuranowych izotopów.
Zwiększy się też aktywność izotopów plutonu. Jego cząsteczki w jedzeniu i powietrzu będą stanowić zgorzenie dla zdrowia człowieka przez wiele lat. To oznacza, że ludzie będą mogli wrócić do „zony” za ponad 40 lat, gdy z porzuconych wsi nie zostanie ani śladu.

jb/ Belsat.eu

fot. Wiaczesłau Radzimicz/ belsat.eu

Aktualności