„Ukraińcy i Białorusini żyją tu jak rodzina”. Reportaż z białostockiego domu dla uchodźców


Rok temu aktywistka Alena Żarkiewicz otworzyła w Białymstoku dom-przystań “Pod jednym dachem” dla uchodźców z Białorusi i Ukrainy. Odwiedziliśmy to miejsce, bo sprawdzić, jak żyje im się pod jednym dachem. – Jesteśmy jak jedna rodzina – mówią jego mieszkańcy. Ale dom może zniknąć, jeśli nie otrzyma pomocy i wsparcia finansowego…

Dom-przystań “Pod jednym dachem” w Białymstoku. Zdj/Alisa Hanczar/belsat.eu

Jedziemy taksówką z centrum miasta na obrzeża Białegostoku. Leje deszcz. Leje, a nie pada, jak to często bywa w Polsce. Bliskość Białorusi daje się tu fizycznie odczuć: na ziemię spada ten sam deszcz.

– Wynajmujemy z rodziną trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta za 2,5 tys. zł. Da się takie znaleźć bez problemu. Proszę uciekać z Warszawy do Białegostoku – radzi taksówkarz Siarhiej, który wyjechał z Grodna z rodziną w 2021 roku.

Nie może wrócić na Białoruś. Ale nie zamierza też ruszać w głąb Polski czy Europy. Przy granicy z ojczyzną jest przytulniej. Jakby pod jednym dachem…

Dusza domu – Alena Żarkiewicz

Dom pomocy, który w maju 2022 roku otworzyła nieustająca w działaniach Białorusinka Alena Żarkiewicz, da się od razu rozpoznać. Na fasadzie powiewają trzy flagi: Białorusi, Polski i Ukrainy. Drzwi są otwarte. Podłoga w przedpokoju jest usłana butami. I cisza. Po minucie wita nas gospodyni.

– Akurat trafiliście na chwilę ciszy. U nas to idzie falami: czasem jest cicho, a czasem w domu jest jednocześnie kilkanaścioro dzieci. Tak, i ukraińskich, i białoruskich. Wtedy robi się głośno – żartuje się Alena, częstując nas kawą.

Białoruska aktywistka Alena Żarkiewicz.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

Gdy rozmawialiśmy z nią we wrześniu 2021 roku o domu-hostelu, który Alena założyła na Ukrainie, mówiła o sobie, że jest człowiekiem-dworcem. Ale kiedy rozmawiamy z nią przy dużym okrągłym stole, popijając kawę, zdajemy sobie sprawę, że bardziej pasuje jej jednak określenie człowiek-dom. Ona uosabia ideę domu. Nosi ją w sercu i pielęgnuje. Nawet wtedy, gdy fizycznie nie ma jej w domu.

– Ja żyję teraz właściwie między dwoma krajami – Polską i Ukrainą. A moje serce jest na Białorusi – mówi Alena.

Jeden tydzień w Białymstoku – jeden tydzień w Kijowie. Taki ma harmonogram. Wyjazdy na Ukrainę wiążą się z tym, że Alena jako wolontariuszka przewozi na Ukrainę samochody dla żołnierzy ukraińskich sił zbrojnych. Pojazdy są kupowane w Polsce lub na Litwie za pieniądze żołnierzy lub z funduszy gromadzonych podczas zbiórek. Stąd pojazdy załadowane pomocą humanitarną jadą na front.

Wywiad
“Przewiozłam przez granicę 13 karetek z Polski”. Rozmowa z grodnianką, która pomaga ukraińskim paramedykom
2022.08.20 15:40

 

Transportem zajmuje się grupa ukraińskich wolontariuszy, którzy nocują w białostockim domu. Często jednak Alena sama wsiada za kierownicę. Mówi, że w ten sposób przekazali ukraińskiej armii już około 100 pojazdów. Ponadto Alena realizuje na Ukrainie, jej zdaniem, bardzo ważny projekt, o którym opowiemy nieco później. Wróćmy do domu.

„Co będzie dalej? Nie wiem…”

Dom „Pod jednym dachem” Alena otworzyła w Białymstoku zaraz po przeprowadzce z Ukrainy, w maju 2022 roku. Przez dwa miesiące po rozpoczęciu pełnowymiarowej rosyjskiej inwazji pomagała ewakuować innych ludzi (to już inna ciekawa historia). Dom w Białymstoku stał się kontynuacją projektu, który realizowała w Kijowie.

Alena Żarkiewicz i była więźniarka polityczna Kira Bajaranka w domu “Pod jednym dachem”.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

Jak mówi gospodyni, nigdy nie przyjmowała wsparcia finansowego na utrzymanie domu od żadnych fundacji, nigdy też nie prowadziła na ten cel zbiórek. Do końca 2022 roku czynsz za dom – 5000 zł miesięcznie – opłacał jej dobry znajomy, Białorusin. Ale przez ostatnie cztery miesiące Żarkiewicz opłacała czynsz z własnej kieszeni. Radziła sobie, choć było ciężko. Pod koniec marca ogłoszono zbiórkę na portalu zrzutka.pl: w ciągu pięciu dni zebrano 10 600 zł.

– Udało nam się to bez reklam i publikacji w mediach. Zadzwoniła do mnie jedna Białorusinka i powiedziała: „Lena, jak zobaczyłam tę zbiórkę, to zrozumiałam, że jest źle…” – wspomina Alena.

W domu-hostelu w Kijowie schronienie znalazło 500 Białorusinów, a przez dom w Białymstoku przewinęło się już co najmniej 200 osób. Czynsz za wynajem domu to koszt 5000 złotych, z opłatami za media to już 5750 zł.

– Co będzie dalej? Nie wiem. Napisałam i złożyłam wniosek do Fundacji Marshalla, w szukaniu funduszy pomaga też aktywistka Nasta Bazar. Zwracałam się też do biura Swiatłany Cichanouskiej. Jeśli w maju nie będzie pomocy, dom może przestać istnieć. Ale mam nadzieję, że problem zostanie rozwiązany, bo robimy bardzo ważną rzecz – mówi Alena.

Mieszkańcy domu “Pod jednym dachem” – Lola i jej dzieci.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

Z żalem zauważa, że jej wcześniejsza nadzieja, że lokatorzy sami będą w stanie zapłacić za dom, jeszcze się nie spełniła. Choćby dlatego, że wiele osób przychodzi tu bez grosza. Liczy też na wsparcie finansowe od byłych lokatorów, którym udało się już ułożyć sobie życie i znaleźć pracę.

„Z tyłu głowy jestem wciąż tam, w domu”

Po domu oprowadza nas Białorusinka Swiatłana (imię zmienione), która do Białegostoku przyjechała z mężem i psem z Kijowa miesiąc temu. Pokazuje nam duży salon (i jednocześnie przestrzeń do zabawy dla dzieci). Komputer, telewizor, kanapa, rysunki dzieci i półka z książkami. Na niej „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk i „Sapiens” Yuvala Noah Harari. Na podłodze ustawiono duże biało-czerwone pufy.

– Spałam na nich w schronach przeciwlotniczych w Kijowie. Zabraliśmy je tutaj – mówi Swiatłana.

Kobieta wyjaśnia, że ona i jej mąż, mimo wojny, nie chcieli opuszczać Ukrainy.

– Jeśli jesteś na miejscu, to wcale aż tak się nie boisz – mówi.

Ale paszport Swiatłany stracił ważność. Nie było innego wyjścia. W Polsce wystąpili o kartę pobytu, szukają stałego mieszkania.

Nazar, syn Aleny Żarkiewicz.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

Na parterze znajduje się kuchnia z dużym balkonem, łazienka oraz pokój, w którym mieszka Alena i jej syn Nazar. Na piętrze jest jeszcze jedna łazienka i pięć pokoi. W jednym z nich, dzień przed naszym przyjazdem, zamieszkała Białorusinka Lola z dziećmi Cimafiejem i Mirasławą. Tutaj własnoręcznie robi ozdoby z papierowych rurek.

W pokoju obok spotykamy panią Marharytę (imię zmienione). Jest już na emeryturze. Przyjechała do Polski, aby odwiedzić syna, który jest byłym więźniem politycznym i wnuków. Syn namówił ją na złożenie wniosku o kartę pobytu, aby mogła częściej ich odwiedzać. Teraz czeka na decyzję urzędu. Przez półtora tygodnia mieszkała z rodziną syna w małym mieszkaniu i czuła się nieswojo. 25 marca, w obchodzony przez białoruskich patriotów Dzień Wolności, spotkała Alenę, która zaproponowała jej pokój w swoim domu. Swoją historię opowiada po białorusku. Jest tak szczera, że z trudem powstrzymuje łzy. Bije od niej ciepło białoruskiej matki.

Wiadomości
„Nowa Ziemia” dla Białorusinów w Białymstoku
2022.12.04 08:15

– Może to dlatego, że jestem taka stara, ale bardzo chcę wrócić do domu. Ciężko znoszę bycie na obczyźnie. Z tyłu głowy jestem wciąż tam, w domu. Miło jest, gdy się wychodzi i słyszy nasz język, naszą trasiankę (mieszanina języka białoruskiego i rosyjskiego – belsat.eu). Wszystko tam rozumiem, wszystko jest swojskie. I nawet kwiaty, które tu kwitną – to nie są nasze kwiaty! Są trochę inne i nic mnie nie cieszy. Czuję się zawieszona w przestrzeni i czasie i nie wiem, jak to się skończy – mówi pani Marharyta.

Na stole w jej pokoju leży książka Uładzimira Arłowa „Kochanek jej wysokości” i podręcznik do języka polskiego. Na ścianie wisi obrazek z tytułem „Blękitne miasteczko z samochodami”. Wygląda bardzo podobnie do białoruskiego. Ale nie jest białoruskie…

Była więźniarka polityczna Kira Bajaranka w domu “Pod jednym dachem”.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

Była więźniarka polityczna Kira Bajaranka mieszkała w domu Aleny jeszcze w Kijowie, a potem w Białymstoku przez około trzy miesiące. Teraz razem z mężem samodzielnie wynajmują mieszkanie. Ale Kira nadal przychodzi tu jak do domu. W końcu „Pod jednym dachem” to także miejsce spotkań.

– Panuje tu rodzinna atmosfera. Wie pani, po rozpoczęciu wojny większość osób mieszkających w tym domu to byli Ukraińcy. Dom jest otwarty dla wszystkich. Ktoś może powiedzieć, że Białorusini i Ukraińcy nie dogadają się ze sobą. Ale okazało się, że tak nie jest. Wielu [Ukraińców] nie wiedziało, co się dzieje u nas, ale tutaj rozmawiali z więźniami politycznymi i zrozumieli, o co chodzi, zdali sobie sprawę, że jesteśmy przeciwko wojnie – mówi Kira.

„Ukraińcy bardziej współczują Białorusinom niż sobie”

Wieczorem spotykamy Antona – Ukraińca. Okulary, broda, jasne skarpetki. Jest jednym z wolontariuszy, którzy przywożą Alenie samochody na front. Nocuje i wyjeżdża do Warszawy. Milczący informatyk. Ale jego historia warta jest osobnej publikacji.

Anton, ukraiński wolontariusz.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

– Czy nie czujesz się nieswojo w otoczeniu Białorusinów? – pytamy. – Nie, żadnego dyskomfortu, żadnej dysharmonii. Tutaj, w Białymstoku, rozmawiam właściwie z samymi Białorusinami – przyznaje Anton.

Obecna przy rozmowie pani domu uśmiecha się i mówi, że przez cały czas wspólnego życia Białorusinów i Ukraińców nie było ani jednego konfliktu na tle „narodowym”.

– Ci Ukraińcy, których znam, bardziej współczują Białorusinom niż sobie. Był taki przypadek, kiedy mieszkał tu Ukrainiec z Mariupola. Przeszedł przez to wszystko, a potem pewnego dnia podchodzi do mnie i mówi: „Ten wasz Łukaszenka robi dobrą robotę”. Powiedziałam mu, że Łukaszenka wystrzeliwuje rakiety w kierunku Ukrainy. Jak się okazało, nie wiedział o tym. A potem wyjechał do Ameryki i kiedy się żegnaliśmy, płakał: „Lena, ja mogę jechać do swojego kraju nawet teraz albo jutro, a wy – nie wiadomo kiedy, chociaż nie ma u was wojny. Takie nieszczęście” – mówi Alena.

Zapewnia, że absolutnie nie wierzy w statystyki, według których 80 proc. Ukraińców ma negatywny stosunek do Białorusinów. Mówi, że to kłamstwo.

Wiadomości
Sondaż. Większość Ukraińców ma negatywny stosunek do Białorusi
2023.03.11 16:58

 

Idziemy z nią na zakupy do okolicznej Biedronki. Napełniamy dwa ogromne wózki artykułami spożywczymi: makaron, cukier, herbata, owoce itp. Dla całej dużej rodziny. Domownicy jedzą zazwyczaj wspólnie. Jeśli w domu jest dużo osób, to zrzucają się na jedzenie po 100 zł tygodniowo. Jak powie później Anton, Ukrainiec, „wszyscy się nawzajem karmią”. Nie ma tu konfliktu narodowych kuchni i tradycji. Przeciwnie, Ukraińcy dziwią się, że Alena umie robić smaczniejszy barszcz ukraiński, niż jedli w ich ojczyźnie.

– Nasz białoruski chłodnik nie przypadł im do gustu. Ale to był jedyny raz, kiedy coś nie pasowało – żartuje gospodyni.

Alena Żarkiewicz w domu “Pod jednym dachem”.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

Z Białegostoku do Kijowa. W oczekiwaniu na otwarcie centrum wolontariatu

Alena następnego dnia jedzie do Kijowa, gdzie kieruje procesem otwarcia centrum wolontariatu. Prawdopodobnie będzie ono miało taką samą nazwę jak dom w Białymstoku – „Pod jednym dachem”.

– O pułku Kalinowskiego wiedzą wszyscy, to rzeczywiście są bohaterowie. Ale Białorusini, którzy w inny sposób pomagają Ukrainie, są prawie nieobecni w sferze publicznej. Tak nie powinno być. Dlatego chcę, by choć jedno białoruskie centrum wolontariatu było widoczne publiczne, żeby wszystko spływało do jednej historii i żebyśmy mogli o tym głośno mówić. Białorusini robią dużo dla Ukrainy – mówi Alena.

Jej zdaniem oficjalne otwarcie centrum białoruskich wolontariuszy w Kijowie może nastąpić jeszcze w kwietniu. Ale kwiecień to też ostatni dzwonek, by rozwiązać problemy finansowe domu w Białymstoku. Teraz jest mniej osób uciekających z Ukrainy, ale wcale nie przybywa mniej osób z Białorusi. Oni potrzebują na obcej ziemi wsparcia i schronienia.

Rano, gdy wracamy do Warszawy, w Białymstoku zaczyna się prawdziwa wiosna. Za nami miasto, w którym w sklepach można znaleźć zwykłe sało, a w lokalach serwuje się białoruską babkę ziemniaczaną. To błękitne miasto z samochodami, oblane tym samym kwietniowym deszczem co Białoruś. Nie chce się stąd wyjeżdżać…

Wiadomości
Prawie jak “Gimme shelter”… Dom tymczasowy dla Białorusinów w Białymstoku
2020.12.12 09:25

Zmicier Mirasz, ksz/belsat.eu

Aktualności