Po tym, jak Władimir Putin wprowadził w Rosji „częściową” mobilizację, w białoruskiej przestrzeni informacyjnej pojawiły się doniesienia, że Mińsk rozważa zastosowanie podobnego środka. Szef Rady Bezpieczeństwa Białorusi Alaksandr Walfowicz jednak zdementował pogłoski o możliwej mobilizacji w kraju.
– Mobilizacja nie dotyczy nas, naród Białorusi i kraj i tak są zmobilizowani. I oczywiście, nie daj Boże, jesteśmy gotowi odeprzeć atak siłami i środkami przeznaczonymi do tego celu: tym kontyngentem wojskowym, tymi oddziałami w cywilu, które w tej chwili wykonują zadania w celu ochrony swojego kraju i porządku konstytucyjnego na swoim terytorium – powiedział Alaksandr Walfowicz.
Dodał, że Białoruś nie widzi żadnych kroków politycznych ze strony Ukrainy w celu rozwiązania konfliktu. Powiedział to po spotkaniu w Moskwie z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołajem Patruszewem.
Ministerstwo obrony potwierdziło portalowi Zerkało, że Białorusinów „to na razie nie dotyczy” i poprosiło, by się nie martwili.
Dziś rano prezydent Rosji Władimir Putin wydał orędzie, w którym ogłosił tzw. częściową mobilizację w kraju. Dekret został już podpisany, a mobilizacja rozpocznie się dzisiaj. Jak podają rosyjskie kanały w Telegramie, w niektórych miastach wydano już wezwania dla potencjalnych poborowych. Ze swej strony minister obrony Siergiej Szojgu powiedział, że zmobilizowanych zostanie 300 tys. rezerwistów.
W opublikowanym dekrecie ukryto jednak 7. paragraf. Jak przyznał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, dotyczy on planowanej liczby osób, która zostanie wcielona do armii. Ponadto w dekrecie brakuje sformułowania „częściowa”, co może sugerować, że Rosja de facto wprowadziła masową mobilizację.
Alona Ruwina, lp/ belsat.eu