Twierdza Kijów trwa w gotowości


Zazwyczaj ludny Chreszczatyk, zdj.: Piotr Pogorzelski
Pusty poranny Chreszczatyk, główna ulica Kijowa, zdj.: Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Ukraińska stolica bardzo powoli wraca do życia. Rosyjskie wojska wycofały się spod Kijowa, Czernihowa i Sum. Wszyscy obawiają się jednak, że w każdym momencie mogą wrócić.

Atmosfera w Kijowie rano przypomina niedzielny poranek, kiedy dopiero pojawiają się pierwsi pieszy. Jeśli sklepy są otwarte, to najczęściej nie od 10.00, jak zazwyczaj, a od 11.00. Zamykane są wcześniej ze względu na godzinę policyjną obowiązującą od 21.00 do 06.00. Zresztą w wielu z nich asortyment jest bardzo ograniczony. Dotyczy to szczególnie małych sklepów. W dużych supermarketach jest prawie wszystko – półki wyglądają niemal, jak przed rosyjskim atakiem. Czasem brakuje niektórych produktów – były problemy z warzywami, teraz często nie ma kasz.

Mieszkający w centrum Kijowa 45-letni Anatolij mówi, że sytuacja z zaopatrzeniem cały czas się poprawia. Jak wspomina, przez pierwsze dni wojny sklepy nie działały, a jeśli były otwierane to towar znikał bardzo szybko. Zdarzało się też, że godzinę policyjną wprowadzano na cały dzień. Pojawienie się na ulicy samochodu z pasażerami było wydarzeniem.

– Po 2 tygodniach się już pojawiły produkty, ale było jak za ZSRR: jeden rodzaj mąki, jedne jajka, jeden rodzaj chleba. Teraz już jest wszystko i różnych producentów – mówi.

Otwierane są pierwsze kawiarnie, restauracje i apteki. Apteka przy placu Lwa Tołstoja była wyjątkiem – działała od 24 lutego bez przerwy. Z jedną farmaceutką, która mieszka 4 kilometry od niej.

– Codziennie chodzę piechotą. To są 4 kilometry bo transport publiczny kursuje bardzo rzadko. Na szczęście nasi cudowni ludzie podwożą za darmo. Wystarczy machnąć ręką – mówi.

Transport publiczny bez pasażerów, zdj.: Piotr Pogorzelski
Transport publiczny bez pasażerów, zdj.: Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Na linie nie wyjechały jeszcze wszystkie trolejbusy i autobusy, a nawet prywatne marszrutki. Nie wszystkie stacje metra są otwarte, pociągi jeżdżą co około 40 minut. Zazwyczaj w godzinach szczytu kursowały nawet co 1,5 – 2 minuty. Z powodu braku pracowników – mężczyźni walczą, czy to jako żołnierze, czy członkowie obrony terytorialnej, a wiele kobiet wyjechało.

– Niedługo ma wrócić koleżanka i będę miała pierwszy dzień wolny od 24 lutego – podkreśla farmaceutka.

Rzeczywiście kijowianie wracają, co widać na trasie wiodącej z zachodniej Ukrainy. Co chwila mijam samochód załadowany pod dach rzeczami. Wiele z nich ma podkijowskie rejestracje “AI”. Być może to ci, którzy kiedyś uciekali z Buczy i Irpienia.

Jest jednak także ruch w drugą stronę. Można zobaczyć jadące na Zachód auta przesiedleńców ze wschodu, z kartkami “Dzieci” za szybą, czy oknami zalepionymi taśmą samoprzylepną.

Ponieważ przemieszczanie się po Kijowie nie należy do najłatwiejszych, życie skupia się raczej w poszczególnych dzielnicach tego 4-milionowego do wojny miasta.

Zamazane mapy i chronione pomniki na Padole, zdj.: Piotr Pogorzelski
Zamazane mapy i chronione workami z piaskiem pomniki na kijowskim Padole, zdj.: Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Na wjazdach do miasta, w centrum oraz w poszczególnych dzielnicach są posterunki wojskowe, gdzie wyrywkowo sprawdzane są dokumenty, a czasem nawet kierowca proszony jest o otwarcie bagażnika. Co chwila przejeżdżają wojskowe auta, często kompletnie ignorując przepisy ruchu drogowego.

– Teraz i tak jest dobrze, na początku wojny wszyscy jeździli kompletnie, jak chcieli. Teraz robią to tylko wojskowi – mówi 30-letni lekarz Andrij.

Sam wrócił do Kijowa tydzień temu. Dziś po raz pierwszy poszedł do pracy. Czekało na niego wielu pacjentów.

– Chciałbym żeby było jakoś normalnie, tak jak kiedyś, ale nie jestem w stanie zapomnieć o wojnie. Ona cały czas gdzieś jest z tyłu głowy – mówi.

Na początek lata zaplanował wesele. Czy do niego dojdzie, nie wie. Nikt teraz nie planuje na dłużej niż jeden dzień do przodu.

Wiadomości
Rakieta uderzyła w blok w Kijowie
2022.02.26 09:01

Ze swojego podwórka Andrij widzi blok na prospekcie Łobanowskiego, który został ostrzelany 26 lutego. Więc jak bardzo by nie chciał, cały czas ma ten obraz przed sobą. Dodatkowo, z komunikatorów, telewizji i radia ciągle płyną wiadomości, informacje przekazują też znajomi. Ukraińcy przeżywają w związku z wojną ogromny stres, z którego chyba nie zawsze zdajemy sobie sprawę.

– Czytam i płaczę, słucham, oglądam i płaczę. Moja córka to samo. Ciągle nie mogę tego zrozumieć, jak można się dopuszczać takich zbrodni – mówi mi 70-letnia Olena.

Na początku XXI wieku wyjechała do pracy do Kijowa. I tak została, pracowała jako niania. Gdy były ostrzały, wraz z córką spały w korytarzu w swoim mieszkaniu na położonej na obrzeżach stolicy Trojeszczynie. Dotąd leżą tam koce, śpiwory i zwinięty materac. Na wszelki wypadek. Na oknach widać taśmę samoprzylepną. Zakleja się je w ten sposób, by zabezpieczyć się przed odłamkami szkła powstającymi w czasie wybuchu.

Okna zaklejone taśmą klejącą w obawie przed odłamkami szyby, zdj.: Piotr Pogorzelski
Okna zaklejone taśmą klejącą w obawie przed odłamkami szyby, zdj.: Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Olena jest obecnie w trudnej sytuacji. Sama nie zdecydowała się na wyjazd z Kijowa, jednak wyjechały rodziny, których dziećmi się zajmowała.

– Jedna z nich ma żydowskie korzenie. Wyjechali do Izraela. Wątpię, żeby wrócili – dodaje.

W takiej sytuacji może być bardzo dużo Ukraińców, którzy zajmowali się obsługą wyższej klasy średniej, którą stać było na wyjazd z Ukrainy. Teraz dochody takich pracowników znacznie spadły.

– Nie myślałam, że będę korzystała z pomocy humanitarnej, a teraz sąsiadka mi powiedziała żebym podeszła. To mam: polski cukier, węgierską mąkę i mleko z Austrii – zaznacza.

Wiadomości
Mariupol: prawdopodobnie 22 tysiące zabitych
2022.04.13 10:26

Wśród mieszkańców stolicy są też ci, którzy uciekli z Zagłębia Donieckiego w 2014 roku przed separatystami i wspierającymi ich Rosjanami. Wiele z tych osób osiedliło się właśnie pod Kijowem, w Buczy, czy Irpieniu, gdzie były tańsze mieszkania niż w samej stolicy. Teraz stracili swoje majątki i zostali uchodźcami po raz drugi.

Wieczorami Kijów wymiera, jeszcze przed godziną policyjną, która zaczyna się o 21.00. Większość sklepów, kawiarni i restauracji zamykane jest wcześniej, żeby sprzedawcy mogli dostać się do domów.

Pusty plac Kontraktowy, zdj.: Piotr Pogorzelski
19.00. Zazwyczaj tętniący życiem pusty plac Kontraktowy, zdj.: Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Cały czas mieszkańcy Kijowa obawiają się powrotu Rosjan. Dziennikarka Wiktoria Czyrwa na czas wojny przeprowadziła się na daczę, 15 minut samochodem od Kijowa. Podkreśla, że rozumie ludzi, którzy wracają do stolicy mimo apeli mera miasta Witalija Kliczki, aby jeszcze poczekać.

– Ludzie są zmęczeni wojną, strachem i chcą być znów w swoich domach – dodaje.

Jej zdaniem, kijowianie są teraz lepiej przygotowani do kolejnej ofensywy Rosjan. Przynajmniej psychologicznie.

– Wiemy, co robić, jak się zachować. Jeśli oczywiście rakieta nie trafi bezpośrednio w nasz dom. Wierzymy w wojsko i w obronę przeciwlotniczą – zapewnia.

Puste witryny w centrum Kijowa, zdj.: Piotr Pogorzelski
Puste witryny w centrum Kijowa. Towar zabrano w obawie przed jego uszkodzeniem, zdj.: Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Sytuacja w stolicy cały czas jest napięta. Co najmniej raz dziennie mieszkańcy słyszą syreny alarmowe, a jeszcze w zeszłym tygodniu tylko w ciągu jednej doby zatrzymano 16 rosyjskich grup zwiadowczo-dywersyjnych.

Piotr Pogorzelski/belsat.eu