Głuchego biegacza mogli zastrzelić wartownicy


Mogli go ukarać grzywną lub więzieniem. Ale to nie najstraszniejsze. Kilka tygodni temu mógł zginąć od kuli. Sąd w Homlu uniewinnił głuchoniemego, który nie usłyszał krzyków wartownika, ale poczuł wibrację wystrzału.

Mieszkający w Homlu Michaił Michajlukou, od dziecka głuchoniemy, mógł zostać zastrzelony pod jednostką wojskową nr 63604.

Wczoraj był sądzony za rzekomą próbę przeniknięcia na teren obiektu wojskowego, ale sąd uniewinnił inwalidę po zobaczeniu filmu nagranego przez wojsko.

– Chociaż pisali w zeznaniach świadków, że trzymał się ogrodzenia i próbował przez nie przejść, to wideo tego nie potwierdziło. Dobrze tam widać, że biegł, zatrzymał się, rozejrzał, a potem podeszli i rzucili go na kolana – opowiada Tacciana Michajlukou, żona Michaiła.

Według kobiety, głuchoniemy mąż zajmuje się biegami na orientację. Na płot jednostki wojskowej miał wpaść 30 marca podczas kolejnego treningu.

– Zobaczył z daleka światło. Pomyślał, że to miasto i postanowił biec w tamtym kierunku. Podbiegł do ogrodzenia. Nie zrozumiał, co to za płot, bo nie było żadnych znaków informacyjnych typu „stój”, „przejście zabronione”. I pobiegł wzdłuż tego ogrodzenia – opowiada Tacciana.

Trzymali na kolanach w śniegu

Michaił zatrzymał się, gdy poczuł wibracje wystrzału. Z terenu jednostki wybiegli wartownicy, zmusili mężczyznę do czekana na kolanach w kajdankach, a po zbadaniu sprawy odwieźli go na posterunek milicji.

Ekspert ds. bezpieczeństwa wojskowego Andrej Ciszczanka podkreśla, że żołnierze działali zgodnie z regulaminem służby wartowniczej.

– Ten obywatel nie miał widocznych znamion niepełnosprawności. W takim przypadku wartownik jest upoważniony do wydania okrzyków „Stój, kto idzie”, potem „Stój, będę strzelał”, a następnie strzału w górę – mówi Ciszczanka.

Michaiła przejęła milicja dlatego, że jest cywilem, a nie wojskowym. Z formalnego punktu widzenia, wszystko poprawnie. Ale…

– Dali mu do podpisu zeznania, według których próbował przeniknąć na teren obiektu chronionego. Odmówił podpisania ich, ale zaczęli go namawiać by podpisał, że nic za to nie dostanie – mówi żona Michaiła.

Nic, poza wezwaniem do sądu. Niepełnosprawny był trzymany na kolanach w śniegu, pół nocy spędził na posterunku, nie wezwano do niego tłumacza, a potem oskarżono czyn, którego nie popełnił. Ale przynajmniej wiemy, że białoruscy żołnierze czujnie strzegą ojczyzny. A przynajmniej swojej jednostki.

Zobacz także:

Iryna Darafiejczuk, PJ, belsat.eu