Aleś Łahwiniec został brutalnie zatrzymany jeszcze 23 marca razem z pełnoletnim synem w Mińsku, po czym trafił do szpitala. Zeznający w sądzie milicjanci stwierdzili, że mężczyzna sam sobie złamał nos uderzając się o fotel samochodu, w którym go przywożono.
Sąd skazał politologa na 10 dni aresztu za „drobne chuligaństwo” – według zeznających milicjantów, mężczyzna miał się niecenzuralnie wypowiadać na ulicy.
„Łahwiniec uderzał głową o siedzenie samochodu. Założyliśmy mu kajdanki. Obrażenia cielesne Ławiniec sam sobie zrobił, bijąc głową o samochód.” – tłumaczył również sądowi funkcjonariusz OMON Alaksandr Kawalczuk.
Jego syn Anton inaczej wspomina moment zatrzymania i to co było potem.
„Podbiegli od tyłu. Nie byli umundurowani. Zaczęli wykręcać ręce. Krzyczałem: „Milicja!”. Ludzie próbowali nam pomóc i tylko wtedy oni pokazali nam legitymację – opowiedział nam o przebiegu wydarzeń syn Łahwinca, Antoś. – W samochodzie przykuli mnie kajdankami do zagłówka. Ojca bili. Mówili, że jesteśmy sprzedajni, i ile by nas tłuc, to i tak nie pomoże”.
Aleś Łahwyniec po interwencji milicji trafił do szpitala na kilka dni.
Więcej: