Zgwałcę i zakopię! - oficer milicji znęcał się nad inwalidą


Najpierw kradzież na działce, potem pokaz milicyjnej samowoli. Niepełnosprawny z Witebska padł ofiarą złodziei i milicji.

Mieszkaniec Witebska, niepełnosprawny II grupy Alaksandr Szkuratau dowiedział się, że jego działka została okradziona. O przestępstwie zawiadomili go milicjanci, którzy okradzionego odwiedzili w szpitalu, w którym się leczył. Ale zamiast szukać złodziei, funkcjonariusze zaczęli wywierać presję na poszkodowanego.

„Powiedziałem, że nie będę rozmawiał z milicjantami takim tonem”

Alaksandr Szkuratau porusza się o kulach. Jesienią 2017 roku w z powodu z problemów z nogami trafił na badania do szpitala. 29 listopada zadzwoniono do niego z komendy milicji dzielnicy Czyhunocznyj Rajon w Witebsku. Milicjanci poinformowali go o włamaniu do domu.

– Mam sparaliżowane stopy, nie goją mi się rany na pięcie, dlatego leżę w szpitalu. Pod koniec listopada zadzwonili z milicji: „Wie pan, że obrabowano pana dom?” Dowiedziałem się o tym od milicjantów, którzy przyjechali po mnie do szpitala, tłumacząc, że potrzebna jest moja obecność przy sporządzaniu dokumentów – opowiada Alaksandr.

Prywatny dom niepełnosprawnego wyposażony jest w alarm, który włączył się podczas włamania. Z działki ukradziono parę akumulatorów samochodowych i dwie piły spalinowe. Alaksandr Szkurataw swoje straty szacuje na około 600 rubli białoruskich, równowartość około tysiąca złotych.

Ze szpitala Alaksandr został zawieziony na posterunek milicji, gdzie wraz z milicjantami przesiadł się do innego samochodu służbowego. I wtedy, zamiast poszukiwania sprawcy, rozpoczęła się milicyjna biurokracja.

– Starszy lejtnant (porucznik) Szarapau zainteresował się, co zostało skradzione i zarządał dokumentów potwierdzających istnienie każdego przedmiotu. Mam wszystkie dokumenty na samochód, ale jakie papiery mogę mieć na akumulatory?

Milicjant powiedział: „Pokazuj dokumenty albo wypad tutaj, na ulicy”. Powiedziałem, że nie będę rozmawiał z milicjantami takim tonem i poskarżę się dowództwu. Wtedy milicjant złapał mnie za kołnierz swetra i zaczął dusić. Traciłem oddech i próbowałem go ugryźć w rękę… Potem mnie jeszcze bił – opowiada Alaksandr Szkuratau.

Niepełnosprawny zgłosił pobicie. Alaksandr został uderzony łokciem w ucho i kilka razy w podbródek.

– W samochodzie byli jeszcze praporszczyk (chorąży) i major, ale nikt z nich nie się nie odezwał. A Szarapau dodał, że „gdybyśmy nie byli tak blisko posterunku, to by mnie zakopał”. Przecież to nie ja się zgłosiłem na milicję, funkcjonariusze samo do mnie przyjechali, a jeden z nich pobił bezbronnego człowieka na kulach. Mój protest jeden z nich skomentował: „I po co było prowokować milicjanta” – mówi Alaksandr.

„Za moje zażalenie przetrząsnęli mi mieszkanie”

Protokół przeszukania

„Przygody” Alaksandra Szkuratawa nie zakończyły się na pobiciu. Po kilku dniach milicja urządziła przeszukanie jego domu, co inwalida uważa za prześladowanie ze strony władz.

– Oskarżyli mnie o paserstwo: że niby od dwóch ludzi kupiłem złom i beczkę. Gdy poprosiłem o pokazanie mi tych ludzi, milicjanci powiedzieli, że siedzą w areszcie. Wszystkie rzeczy: rury, grzejniki, kostka brukowa, które mam na działce, przywiozłem z działki w rejonie horodeckim, gdzie kradną. Ze szpitala wypisano mnie w piątek, a na przeszukanie przyszli w poniedziałek. Nawet gdybym skupował kradzione, to miałbym dość czasu, żeby się tego pozbyć. Gdy milicjant zapowiedział, że mnie „zapier…li”, wiedziałem, że będą następstwa – opowiada Alaksandr.

Milicja prowadzi w sprawie pobicia postępowanie wewnętrzne. Alaksandr łączy przeszukanie wyłącznie z zażaleniem na milicjanta, który go pobił. Inwalida boi się teraz mieszkać samotnie, dlatego postanowił nagłośnić sprawę w niezależnych mediach.

– Jedna ze śledczych zapytała się później: „Mocno pana skrzywdzili?” Jak mam odpowiedzieć na to pytanie, skoro nie byłem nawet podejrzanym czy oskarżonym?! Aż strach pomyśleć, co tacy funkcjonariusze jak starszy lejtnant Szarapau wyprawia z winnymi! Podpułkownik, który spisywał moje zeznania zapytał: „Jak pan chce, żebyśmy go ukarali?” Ja jego pokuty nie potrzebuję, ale działania milicjanta powinny być zgodne z prawem – mówi Szkuratau.

Milicja nabrała wody w usta

Komenda dzielnicowa, której pracownicy pojechali „na rozmowę” z niepełnosprawnym, nie komentuje sytuacji. Komendant Alaksiej Błachin nie chciał rozmawiać z korespondentem Biełsatu i z wszelkimi pytaniami odesłał do biura prasowego milicji.

Z kolei rzecznik witebskiej milicji także nie udzielił nam informacji. Szefowa grupy informacji i kontaktów społecznych milicji obwodu witebskiego Wolha Szkuratawa oświadczyła, że nie udzieli komentarza, bo Biełsat nie ma akredytacji białoruskich władz.

Zobacz także:

Raman Wasiukowicz, PJ, belsat.eu

Zdjęcia autora

Aktualności