Zginęli, by odżyła Białoruś. Dlaczego powstanie słuckie było potrzebne?

Gdyby nie białoruski opór w 1920 roku, bolszewicy nie stworzyliby Białorusi Radzieckiej – twierdzi wielu historyków. Przegrane powstanie sprzed 99 lat zapewniło więc niepodległość dzisiejszej Białorusi.

Gdyby nie słucki czyn zbrojny, Białoruska Republika Ludowa byłaby tylko jednym z wielu „papierowych” państw, których wiele powstało w czasie wojny domowej na obszarze byłego Imperium Rosyjskiego. Większość z nich interesuje teraz jedynie wąskie grono specjalistów.

Skąd ta radykalna teoria? Bo żadne proklamacje, mapy, dokumenty i wykreowane posad nie zapewniają państwom niepodległości w tak burzliwych czasach. Zapewniała ją jedynie siła, opór. Lub przynajmniej próba oporu.

Oddział atamana Semeniuka, Wielkie Stachowo, 1919 rok

Wiemy, że Białoruska Republika Ludowa miała projekt swoich mundurów. Wiemy, że były projekty odznaczeń państwowych. Wiemy, że były też stopnie wojskowe i ich emblematy. Nie było tylko jednego – wojska.

Proklamowana 25 marca 1918 roku Białoruska Republika Ludowa nie miała ani jednego pułku czy batalionu, który mógłby bronić państwa przed sąsiadami. Zupełnie inaczej wyglądała sprawa w odradzającej się Polsce czy Ukrainie. Wystarczy poczytać o walkach o Lwów, poznać ich skalę.

Szwadron grodzieński, Bałachowicz i powstańcy słuccy

Tak, był białoruski szwadron kawalerii w Grodnie. Zdjęcie jego oficerów na balkonie domu wicegubernatora jest tak bardzo lubiane przez historyków. Ale bądźmy szczerzy – ten pułk wchodził w skład wojska litewskiego, nie miał więc bronić interesów Białorusi. Nie rozsławił się też w boju – nie wziął udziału w walkach. Gdy do Grodna wkroczyły wojska polskie, szwadron został rozbrojony. Smutna i niezbyt heroiczna historia.

Opinia
Rok 1920 oczami Białorusinów. Powstanie słuckie i utracona niepodległość
2017.12.02 12:38

Owszem, była armia Stanisława Bułak-Bałachowicza. Prawdziwa siła, która solidnie przestraszyła bolszewików jesienią 1920 roku. Jednak BRL nie znalazła środków, za które Bałachowicz miałby wyżywić i umundurować swoich kozaków. Dlatego ataman zerwał wszelkie stosunku z twórcami Republiki poszedł służyć pod Józefem Piłsudskim. Potem jeszcze udało mu się założyć swoją republikę w Mozyrzu… Jego epizod zakończył się co prawda odwrotem do Polski, ale przez chwilę część Białorusi była niepodległa.

No i wreszcie, powstanie słuckie w listopadzie 1920 roku. Bez żadnych szans na zwycięstwo. Bez wsparcia finansowego Białoruskiej Republiki Ludowej. Bez iluzji. Z Białoruskiej Komisji Wojskowej, która działała w strukturach Wojska Polskiego, do powstańców przysłano jedynie kilku instruktorów. Do końca powstania został jedynie major Andrej Jakubiecki. Z Grodna przysłano wyszyty przez dziewczęta sztandar z Pogonią. A na nim słowa, które stały się przepowiednią: „Dla tych, którzy poszli umierać, by żyła Ojczyzna”.

Odznaka BRL. Egzemplarz z prawej odnaleziono pod Słuckiem

Opór jako szansa na przyszłość

Oczywistym jest, że niewielkie siły 1. Pułku Słuckiego i 2. Pułku Hrozowskiego nie mogły powstrzymać nawały bolszewickiej. O wiele lepiej uzbrojone i doświadczone oddziały białych, czy nawet Ukraińskiej Republiki Ludowej, także ustępowały przed uzbrojonymi masami, które uwierzyły w bolszewicką utopię. Ponieść klęskę to nie wstyd. Wstyd nie stawić oporu.

Tak jak w bójce – nie wstyd upaść, ale wstyd znosić obelgi i przemoc, stchórzyć. Bo opór daje szansę na przyszłość.

Słucki czyn zbrojny dał białoruskim władzom legitymizację. Bo gdy za coś wylewa się krew, to nabiera to wartości. Na polach pod Słuckiem do teraz odnajduje się odznaki, które powstańcy przypinali do starych carskich czapek.

Jedna z nich została wystawiona w Narodowym Muzeum Historycznym na ekspozycji z okazji stulecia proklamowania niepodległości przez BRL. Pogięta, pociemniała z upływu czasu, zupełnie nie rzuca się w oczy. Ale warta jest więcej od proklamacji, paszportów, odezw i innych zabytków biurokracji, które potem drukowano w Warszawie, Wilnie i Kownie.

Oddział atamana Semeniuka, Wielkie Stachowo, 1919 rok

Co łączy współczesnych Białorusinów z bohaterami słuckiego czynu zbrojnego – Semeniukiem, Sokał-Kutyłouskim, Czajką, Jakubieckim? Czy ich w ogóle pamiętają? Ofiara tych ludzi udowodniła, że krew i pot są najlepszymi inwestycjami w niepodległość.

Ich biografie znów stają się aktualne, gdy po 100 latach wraca zagrożenie ze wschodu. Dlatego trzeba pamiętać: opór daje szansę.

Aleś Kirkiewicz, pj/belsat.eu

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności