Zajczkin przeżył i rozmawiał z Biełsatem: “Klęczałem, podniosłem ręce i dostałem pałą w twarz”


Naszej redakcji udało się skontaktować z Jauhienem Zajczkinem, którego białoruskie media uznały wczoraj za pierwszą ofiarę śmiertelną pacyfikacji protestów w Mińsku.

Jauhien Zajczkin to jeden z rannych, którego z powodu wytatuowanej klatki piersiowej pomylono z nieznanym z nazwiska mężczyzną, ciężko ranionym odłamkami granatu hukowego w klatkę piersiową. Według Centrum Obrony Praw Człowieka “Wiasna” ofiarą śmiertelną pacyfikacji jest demonstrant rozjechany przez milicyjną więźniarkę. Zmarł z powodu poważnych obrażeń głowy.

Jauhien opowiedział nam, jak został pobity, trafił do więźniarki, i co dzieje się z nim teraz.

– Pana zdjęcie obiegło wszystkie media i sieci społecznościowe. Co się wczoraj z panem stało?

– Zatrzymali mnie, rozbili usta, dostałem wstrząśnienia mózgu i zasłabłem. Wezwali pogotowie i pewnie wszystko się stało w momencie, gdy przenosili mnie z więźniarki do karetki. Ci, którzy robili zdjęcia, pewnie nie wiedzieli co się stało i dopisali resztę.

Jauhien Zajczkin leży nieprzytomny pod więźniarką. Mińsk, noc z 9 na 10 sierpnia 2020 r.
Zdj. Wasil Fiadosienka/Reuters/Forum

– Co się wydarzyło później? Był pan w szpitalu?

– Tak. Udzielili mi pierwszej pomocy w mieście, gdy karetka przebijała się do mnie. Potem odwieźli mnie do szpitala.

– Jak się pan teraz czuje? Gdzie się pan znajduje i czy milicja spisała protokół naruszenia prawa?

– Byłem w szpitalu. Był tam funkcjonariusz milicji, rozmawialiśmy z nim, opowiedziałem mu, co się wczoraj stało i podpisałem protokół. Przyszedł doktor, poprosiłem go o wypis. Popatrzył na wyniki badań, sprawdził, co mi zrobili. Powiedział, że nie mam złamań i jeśli chcę, to mogę iść do domu.

Mińsk, noc z 9 na 10 sierpnia 2020 r.
Zdj. Wasil Fiadosienka/Reuters/Forum

– Na pana profilu jest informacja, że mieszka pan w Gdańsku.

– Tak, byłem w Polsce i przez rok mieszkałem w Gdańsku.

– Ale teraz mieszkał pan na Białorusi?

– Mieszkałem na Litwie, ale kiedy zaczęła się pandemia, wróciłem na Białoruś. Jestem tu już od czterech miesięcy.

– Dlaczego wyszedł pan na ten protest?

– Tak jak wszyscy, chciałem się cieszyć z wygranej Cichanouskiej. Myślałem, że oficjalne wyniki będą inne.

– Ale wyniki są różne. Widział pan, że w 86 lokalach oficjalnie wygrała Cichanouskaja? Tam, gdzie nie fałszowano wyników. Co pan o tym myśli?

– To całkiem dobrze, jeśli tak jest. Ale wątpię, czy to coś zmieni. Ale tak, to bardzo dobra wiadomość, radosna.

Ratownik medyczny udziela pomocy Jauhienowi Zajcznikowi. Mińsk, noc z 9 na 10 sierpnia 2020 r.
Zdj. Wasil Fiadosienka/Reuters/Forum

– Myśli pan, że protesty będą trwać?

– Myślę, że potrwają jeszcze jakiś czas, ale nie takie, jak wczoraj.

– Co myśli pan o działaniach służb? Był pan świadkiem strzelania do obywateli?

– Tak, byłem wtedy w więźniarce, aż straciłem przytomność. To było straszne.

– Stracił pan przytomność, bo pana uderzyli, czy zasłabł pan?

– Myślę, że straciłem dużo krwi i mam wstrząśnienie mózgu.

– Jak to się stało, że pan krwawił i doznał urazu głowy? Został pan pobity? Zatrzymany podczas łapanki?

– Z bratem i dziewczyną poszliśmy pod Obelisk [Mińsk Miasto Bohater – przyp. red.]. Przyjechał autobus OMONu i 5-6 osób zaczęło zatrzymywać ludzi z użyciem siły.

Żołnierze wojska wewnętrznych białoruskiego MSW. Za nimi polewaczka i więźniarka. Mińsk, noc z 9 na 10 sierpnia 2020 r.
Zdj. Swiatłana Far/belsat.eu

– Stawiał pan opór?

– Nie. Gdy zrozumiałem, że do mnie biegną, ukląkłem i podniosłem ręce.

– I co było dalej?

– Widziałem zamach i uderzyli mnie pałą. Najpierw w twarz, pociekła krew, potem bili po ciele.

– A co się stało z bratem i dziewczyną?

– Brata zatrzymali. Nie wiem, co z nim, nie ma go w domu. Jego dziewczyna powiedziała, że do 2 w nocy była z nim łączność. Ale co z nim teraz, nie wiem.

Aktualizacja
Trzy tysiące zatrzymanych. To oficjalne liczby MSW
2020.08.10 11:44

belsat.eu

Aktualności