Zabawa sondażami, czyli jak napompować zaufanie do Putina

Kiedy sondaże pokazują kiepskie notowania Putina, to tym gorzej dla sondaży. Wtedy do gry wkracza rosyjska dyplomacja i propaganda.

Sondaż państwowego ośrodka WCIOM (Ogólnorosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej) miał być odpowiedzią wcześniejszy, przeprowadzony w kwietniu sondaż bardziej niezależnego ośrodka badania im. Jurija Lewady. Badanie Lewady pokazywało, że poparcie dla polityki Władimira Putina spadło do 59 proc. – czyli do poziomu najgorszego od dekady. I o 4 punkty procentowe niższego niż w marcu.

To oznacza, że Rosjanie krytycznie oceniają zachowanie prezydenta w czasie kryzysu. Zwłaszcza ta konkluzja musiała zaboleć kremlowskich urzędników, a nawet wywołać atak paniki. I tu pojawił się nowy, obszerny sondaż. Tym razem od lojalnego WCIOM. Tyle, że WCIOM zrobił wiele badań w różnych kategoriach. Także to pokazujące, że zaufanie do Putina jest wysokie (ponad 60 proc.), a popularność nawet rośnie.

Jakie musiało być rozgoryczenie na Kremlu, kiedy w światowych serwisach informacyjnych pojawiła się sensacyjna wiadomość o rekordowym spadku zaufania do Putina. Do 27 proc.! Wszystko za sprawą prestiżowej, amerykańskiej agencji Bloomberg. Podała, cytując badania WCIOM, że Władimirowi Putinowi znacznie spadło poparcie. Kreml zareagował natychmiast. Ostro atakując Bloomberga. Rosyjska ambasada w USA domaga się przeprosin i sprostowania.

Pytania o zaufanie

Tylko, że Bloomberg nie popełnił błędu. WCIOM publikuje dwa rodzaje sondażu zaufania. Jeden, otwarty, w którym pada pytanie: komu z polityków najbardziej ufasz? I tu respondenci mogą podać dowolne nazwisko. Taki sposób ankietowania daje socjologom bardzo rozproszone wyniki badania. Z drugiej strony pokazują twarde, niesugerowane zaufanie do konkretnego polityka.

Wiadomości
Ekspert Carnegie: Putin w „bunkrze” traci poparcie
2020.05.19 08:48

W tym badaniu Putina, jako postać godną zaufania wymieniło 27 proc. Rosjan. Drugie badanie przeprowadzone przez rosyjski ośrodek oparte było o pytanie zamknięte: ufasz, czy nie ufasz Putinowi? I tutaj już wynik był lepszy. Dawał prezydentowi 67-68 proc. zaufania.

– Dziennikarze Bloomberga nieprawidłowo zinterpretowali nasze dane, co pokazuje ich głupotę, albo zaangażowanie [polityczne] – powiedział Walerij Fiodorow, dyrektor WCIOM.

Dodał, że prezydenta pozytywnie ocenia 61-63 proc. Rosjan, a w badaniu preferencji wyborczych notowania Putina nawet rosną. Fiodorow dołączył do chóru krytyków Bloomberga zaraz po tym, jak machinę oburzenia uruchomił Kreml. Na facebookowym profilu rosyjskiej ambasady w USA pojawił się pełen oskarżeń wpis.

– Tworzy się stale wrażenie, że teksty w Bloombergu są pisane dla promocji fake’owych infografik i tworzenia kłamliwych obrazów o „negatywnej” dynamice w Rosji – pisała ambasada.

To nie pierwszy taki atak na Bloomberga. Amerykańska agencja należy do czołowych mediów kształtujących opinię w świecie biznesu i finansów. Media należące do Michaela Bloomberga, prominentnego polityka Demokratów, od dawna są celem kremlowskiej propagandy. Rosyjski MSZ ustami rzeczniczki Marii Zacharowej, albo w komentarzach regularnie zarzuca mediom z USA kłamstwa. Zdaniem Moskwy Bloomberg zmanipulował np. informacje o ilości łóżek szpitalnych w Rosji, albo dane o koronawirusie.

Znikające sondaże

Kreml od dwóch lat ma coraz większy kłopot z sondażami. W maju ubiegłego roku kolejne badanie WCIOM unaoczniło tąpnięcie w ocenie Putina. Opublikowany 24 maja sondaż pokazał, że prezydentowi ufa… 31,7 proc. Rosjan. Rok wcześniej Putin w wyborach prezydenckich zdobył przecież 76 proc. głosów. Jak poparcie mogło w rok spaść ponad dwa razy? W międzyczasie była reforma emerytalna, protesty społeczne i pogłębienie stagnacji w gospodarce. Na Kremlu zawrzało. Pięć dni później WCIOM opublikował drugi ranking na podstawie nowych badań.

– Te wyniki są sensacyjne, Putinowi ufa nie 31, a 72,3 proc. Rosjan. To pokazuje, że nieaktualne są wszelkie dywagacje o spadku popularności prezydenta. Temat jest zamknięty – podsumował wtedy niezawodny dyrektor Fiedorow.

Co się stało między 24 a 29 maja? Otóż Fiedorow wylądował na dywaniku u Dmitrija Pieskowa, szefa służby prasowej Kremla. Usłyszał zapewne wiele gorzkich słów:

– Nie ma różnych rankingów prezydenta. Prezydent ma jeden ranking, który formuje się na podstawie tego, jak ludzie oceniają jego pracę, a metodologia pracy służb socjologicznych jest drugorzędna – wyjaśniał Pieskow.

I WCIOM zmienił metodologię. Na taką w której sondaż wrócił do normy i pokazywał ponad 70 proc. poparcia. Być może WCIOM niebawem w ogóle wycofa metodę pytań otwartych.

– Prezydent obojętnie odnosi się do wahań swoich sondaży – powiedział pod koniec kwietnia Dmitrij Pieskow w wywiadzie dla stacji RTVI.

A jednak chyba nie do końca. Pandemia koronawirusa, niespójne działania władz w czasach kryzysu i nagłe zniknięcie Putina z przestrzeni publicznej w kwietniu poważnie zaszkodziły wizerunkowi prezydenta. Niezależnie od manipulacji z metodologią sondaże pokazywały spadki popularności.

Opinie
Korona-bunty i covid-dysydenci. Nowy problem Kremla
2020.04.30 18:13

Kreml na pewno korzysta z bardziej wiarygodnych, własnych i niejawnych sondaży. Dlatego Putin zaczął otwierać Rosję, ogłosił, że defilada zwycięstwa odbędzie się 24 czerwca i wrócił na Kreml. W końcu publikacjami sondaży da się manipulować. Można nawet zmienić metodologię badań. Putin jednak dobrze wie, że upadek zaczyna się, kiedy władza zaczyna wierzyć we własną propagandę.

Michał Kacewicz/belsat.eu

INNE TEKSTY AUTORA W DZIALE OPINIE

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności