Naczelniczka wydziału produkcji naftowej Wolha Brycikawa przepracowała w Naftanie 16 lat. W czwartek przyszła do pracy po raz ostatni, a wyrzucenie jej z pracy uważa za karę za organizację strajku – pisze TUT.by.
Formalnym powodem rozwiązania umowy z Wolhą Brycikawą jest fakt, że odebrano jej dostęp do tajemnicy państwowej.
– Byłam gotowa walczyć z tym, że przez cały czas usiłują przypisać nam naruszenie dyscypliny pracy, ale w moim przypadku sprawa zakończyła się inaczej. Teraz powinnam najpierw uważnie przeczytać, na jakiej podstawie pozbawiono mnie dostępu do tajemnicy państwowej i rozwiązać to. Na razie, prawdę mówiąc, jestem w szoku – powiedziała portalowi TUT.by liderka komitetu strajkowego.
17 sierpnia, gdy wybuchły protesty i strajki ostrzegawcze w wielkich białoruskich zakładach produkcyjnych, Brycikawa zorganizowała zbiórkę podpisów za udziałem w strajku i ogłosiła żądania załogi petrochemii Naftan. Do robotników przyjechał wówczas kierownik Komitetu Kontroli Państwowej Iwan Tertel (obecnie szef KGB).
Pracownicy zakładów petrochemicznych domagali się śledztwa w sprawie użycia przemocy wobec protestujących i rozpisania nowych, uczciwych i demokratycznych wyborów prezydenckich. Do wstrzymania pracy zakładu jednak nie doszło.
We wrześniu Brycikawej pierwszy raz w ciągu 16 lat pracy naliczono dzień nieobecności – 20 sierpnia była obecna w zakładzie, ale zbierała i liczyła podpisy robotników popierających strajk. W październiku do prokuratury trafiły pozwy przeciwko niej i innym pracownikom, którzy nagrali apel wideo do Białorusinów. Odezwę odczytało 30 robotników.
dr,pj/belsat.eu