Wywiady Dmitrija Gordona wywołały burzę na Ukrainie i w Rosji

Agent, zdrajca, czy rzetelny dokumentalista? Znany ukraiński dziennikarz przeprowadził rozmowy z separatystą i prokurator z Krymu, która zdradziła Ukrainę.

W poniedziałek Dmitrij Gordon, jeden z bardziej znanych ukraińskich dziennikarzy, specjalista od głośnych wywiadów telewizyjnych, przeprowadził wywiad z Igorem Girkinem (ps. Striełkow), jednym z najsłynniejszych tzw. separatystów. Na Ukrainie uznawany jest za terrorystę. Wcześniej, 11 maja, Gordon przeprowadził wywiad z Natalią Pokłońską, młodą prokurator z Krymu, która zasłynęła demonstracyjnym przejściem na stronę Rosji w okresie aneksji ukraińskiego półwyspu. Pokłońska jest nad Dnieprem uznawana za zdrajczynię, w Rosji za bohaterkę. Oba wywiady Gordon zrobił za pomocą komunikatorów internetowych i pokazał na Youtube. W kilkugodzinnej rozmowie Girkin i Pokłońska mieli okazję zarówno chełpić się swoją miłością do Rosji, jak i (zwłaszcza Girkin) wydawaniem rozkazów zabijania Ukraińców. To wywołało furię nie tylko w środowiskach nacjonalistycznych. Dziesiątki aktywistów przyszło pod biuro mediów Gordona w Kijowie (dziennikarz jest współwłaścicielem portalu informacyjnego) i obrzuciło je jajkami.

Terrorysta, zdrajczyni i agent

Igor Girkin, bardziej znany jako Striełkow to dla Ukraińców antybohater pierwszej fazy rosyjskiej operacji odcinania ukraińskiego Donbasu. To on dowodził wiosną 2014 r. przejęciem Słowiańska i był na początku ministrem obrony tzw. DRL (Donieckiej Republiki Ludowej). Ten były pułkownik specnazu GRU był wtedy w Doniecku noszony na rękach. Idealnie wpisywał się w rosyjską narrację o „ludowym powstaniu”, mimo, że był etnicznym Rosjaninem. Po wycofaniu się separatystów ze Słowiańska Girkin tracił na popularności wśród separatystów i w końcu popadł w szereg konfliktów z innymi watażkami. A przede wszystkim z nowym liderem w DRL, Aleksandrem Zacharczenką.

Kiedy jesienią 2014 r. wyjechał do Rosji założył tam ruch „Noworosja”. Próbował zdyskontować swoją popularność politycznie, budował fundacje wspierające idee separatyzmu na Ukrainie. Rozczarowany, że w odróżnieniu od innych liderów z Donbasu, nie dostał ani ważnej posady w Doniecku, ani szansy na karierę w Rosji, zaczął krytykować Władimira Putina. Udzielał wywiadów na prawo i lewo, głównie w nacjonalistycznych i radykalnych mediach, albo portalach społecznościowych. Uderzał w Putina i liderów separatystów. Pierwszemu zarzucał brak konsekwencji w budowaniu „Noworosji”. Drugim: bandytyzm, korupcję i zaprzepaszczanie wielkiej sprawy. Zupełnie inną taktykę obrała Natalia Pokłońska. Młoda i aspirująca prokurator z Symferopola była do bólu lojalna wobec Kremla.

W nagrodę została najpierw szefową prokuratury okupowanego Krymu, a cztery lata temu deputowaną rosyjskiej Dumy z ramienia rządzącej Jednej Rosji. Te dwie postaci w ostatnich dniach znowu stały się antybohaterami ukraińskich mediów. Połączył je dziennikarz Dmitrij Gordon. Wywołując nad Dnieprem szok. Po raz pierwszy w ukraińskich mediach, w rozmowie z ukraińskim dziennikarzem, zabrzmiały słowa zdrajców ściganych przez kijowską prokuraturę. W Kijowie rozgorzała dyskusja o granicach wolności słowa. W Rosji już następnego dnia po wywiadzie Pokłońska oskarżyła Gordona, że jest agentem SBU (Służby Bezpieczeństwa Ukrainy). Zresztą sam Gordon przyznał, że SBU mu pomogła w organizacji wywiadów. SBU od tych słów się odcięła.

Pytanie o granice dziennikarstwa

Dmitrij Gordon wkrótce po opublikowaniu swoich wywiadów powiedział, że pełne nagrania wysłał do ukraińskich organów śledczych i do prokuratury w Hadze, która prowadzi sprawę zestrzelenia malezyjskiego boeinga MH-17 nad Donbasem. Girkin jest w tej sprawie oskarżony o wydawanie poleceń i ścigany listem gończym. W wywiadzie Gordona zaprzeczał , by separatyści mieli cokolwiek wspólnego z zestrzeleniem samolotu. Zresztą w kilkugodzinnym wywiadzie Girkin, ani Pokłońska nie mówią nic nowego. Uzasadniają aneksję Krymu i separatyzm Donbasu. Atakują władze w Kijowie. Girkin dodatkowo w swoim megalomańskim stylu przypisuje sobie siłę sprawczą w wydarzeniach w 2014 r. i wyzłośliwia się nad Kremlem, że nie potrafił dobić Ukrainy. Już po wywiadach Gordon nazwał Pokłońską symbolem zdrady. A Girkina terrorystą. Były dowódca separatystów w rozmowie z ukraińskim dziennikarzem rzeczywiście chełpił się, że wydawał rozkazy, skutkiem których ginęli ukraińscy żołnierze. Sam Gordon przyjął więc linię obrony przed atakami o oddanie wrogom głosu tym, że udało mu się wydobyć z nich ważne oświadczenia i potencjalne dowody w przyszłych procesach.

Podkreślił, że działał w porozumieniu z ukraińskimi służbami. Wprawdzie SBU temu zaprzeczyła, ale już politycy rządzącej na Ukrainie partii Sługa Narodu nie są specjalnie krytyczni. Np. Mykyta Poturajew (deputowany zajmujący się polityką informacyjną Sługi Narodu) uważa, że wywiady nie były propagandą terroryzmu, a dziennikarze mają prawo rozmawiać nawet z tak podłymi postaciami. W podobnym duchu wypowiedział się w czasie swojej konferencji prasowej prezydent Wołodymyr Zełenski. Dla jego władzy przełamanie pierwszych lodów i wprowadzenie do debaty publicznej i mediów na Ukrainie głosu postaci uznawanych za zdrajców ma istotne znaczenie. Jest precedensem. Nawet jeśli podlega walnej krytyce, to jest jednak formą komunikacji „z drugą” stroną. A patrząc na podejmowane przez ekipę Zełenskiego wysiłki, by prowadzić dialog z Rosją i z tzw. separatystami, oraz wciągać ich do oficjalnych instytucji powołanych do negocjacji w sprawie przyszłości Donbasu, takie uodpornianie opinii publicznej ma sens. Na wywiadach ze Striełkowem i Pokłońską zresztą się nie skończy. Dmitrij Gordon zapowiada kolejną, głośną rozmowę. Tym razem z niezabierającym głosu od sześciu lat eks-prezydentem Wiktorem Janukowyczem.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w Dziale “Opinie”

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności