„Wyszłam z kuchni i zostałam opozycjonistką”. Matki skazanych za narkotyki głodują od 12 dni


Dacza we wsi Wostau pod Puchowiczami. Na podwórku koło drewnianej chatki stoi namiot. Pod daszkiem chroniącym od piekącego słońca siedzi sześć kobiet. Blade i wychudzone piją wodę. To już 12 dzień, od 27 kwietnia kobiety prowadzą głodówkę. To Matki-328, których dzieci na lata trafiły do więzienia „za narkotyki”.

Domagają się one złagodzenia kar przewidzianych „narkotycznym” artykule 328 Kodeksu Karnego Białorusi, rewizji spraw swoich dzieci spotkania z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką. 2 maja, podczas wizyty w Administracji Prezydenta odmówiono im spotkania z głową państwa, ale kierująca urzędem Natalla Kaczanawa obiecała, że projekt ustawy o skróceniu wyroków jest już „prawie gotowy” i wkrótce rozpatrzy go parlament. Mimo to Matki-328 zapowiedziały, że nie przerwą głodówki, dopóki wszystkie ich żądania nie zostaną spełnione.

Głodujące-328. Zdjęcie Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Każdego dnia do głodujących w Wostrawie przyjeżdża miejscowy felczer. Medyk mierzy im ciśnienie, zabiera krew do analizy. Gdy jedna z matek, 64-letnia Ludmiła zaczęła wymiotować sokami żołądkowymi, lekarze kategorycznie kazali jej przerwać głodówkę. Te, które czują się lepiej, śpią na świeżym powietrzu, przykrywając się w nocy kołdrami i zakładając kilka swetrów. By się rozgrzać, kobiety zaparzają we wrzątku korzeń mniszka lekarskiego (dmuchawca). Od 11 dni nie wzięły do ust nawet kawałka pożywienia. Wszystkie straciły po 7-8 kilogramów.

Zdjęcia Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Pośrodku letniska stoi figurka w starych szarych ubraniach. Na plecach „człowieka” jest napis – „osoba niezidentyfikowana”. Jak twierdzą matki, to ten sam nieznajomy, który figuruje w aktach spraw ich dzieci.

– Podczas procesów słyszałyśmy dokładnie te same słowa. O tym, że w nieustalonym miejscu, w nieustalonym czasie jakaś grupa osób sprzedawała jakieś substancje… – tłumaczą kobiety.

7 maja w Wostrawie spotkaliśmy sześć uczestniczek głodówki. Ten wspólnie spędzony czas uczynił je prawdziwymi przyjaciółkami: wspierają się wzajemnie, czasem żartują, czasem razem płaczą. „Łączy nas jeden cel i to daje siły”- mówią Matki-328.

Pusty stół. Zdjęcie – Iryna Arachouskaja/belsat.eu
Natalli często kręci się w głowie, dlatego często leży. Zdjęcie – Iryna Arachouskaja/belsat.eu
Łarysa Żyhar. Zdjęcie Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Łarysa Żyhar, matka Maksima, skazanego na 8 lat:

– Mój syn już prawie 6 lat odbywa wyrok w kolonii karnej „Wilcze nory” w Iwacewiczach. W chwili zatrzymania miał tylko 18 lat – to mój najmłodszy z trójki dzieci, ukochany syn. Maksim ma twórczą naturę, marzył i dalej marzy o zostaniu projektantem, zajmowaniu się modą. Gdy tylko wyjdzie na wolność, na pewno wyjedzie za granicę…

W 2012 roku odnalazł w internacie przyjaciół, razem fotografowali, chcieli zorganizować wystawę w Polsce… Pewnego razu poszli na pole, tam znaleźli trzy krzaki konopi. Przynieśli je do domu i zawinęli w rulon z tapety. Powiedzieli, że wysuszą ją i będą palić we dwóch z kolegą. Milicjanci operacyjni przyszli przeszukać mieszkanie po tym, jak dostali donos. Mieszkamy w M-4, chciałam im pokazać inne pokoje, ale przeszukali jedynie pokój Maksima.

W sprawie oskarżone były cztery osoby, ale zarzut o „chęć zbytu” usłyszał tylko mój syn. Pozostali przyznali potem, że śledczy wywierali na nich presję. Cały akt oskarżenia był zbudowany na ustnych zeznaniach, nie przeprowadzono zakupu kontrolowanego.

Już w areszcie śledczym Maksima pobili milicjanci operacyjni. Grożąc mu „press-chatą” [celą, w której świeży więzień trafia w ręce recydywistów – przyp. red.], zmuszali go do wzięcia na siebie całej winy. Jego przyjacielowi, który według śledczych zorganizował melinę, nakłaniał niepełnoletnich do używania narkotyków, dano 4 lata. Drugiemu sędzia zamienił paragraf 3 artykułu 328 na paragraf 1, a potem dał 2 lata w zawieszeniu. Mój, najmłodszy z kompanii, otrzymał najsurowszy wyrok – 8 lat. Jestem przekonana, że pozostałym skrócono wyroki za pomocą pieniędzy – ktoś dostał w łapę.

Natalla Lauchina. Zdjęcie Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Natalla Lauchina, matka Kiryła, skazanego na 8 lat

– Jestem córką pułkownika milicji. Mój brat też poszedł do milicji, ale zrezygnował bo nie wytrzymał presji psychicznej. Teraz mój syn jest od ponad 5 lat w więzieniu.

Początkowo został skazany warunkowo, według paragrafu 1 artykułu 328. Nie było znamion przestępstwa, by posadzić go na 8 lat. Kirył wrócił z sądu do domu i zdążył w nim spędzić 23 dni. Pewnego razu przyjechali do niego znajomi i zaczęli wołać na go na ulicę. Odmawiał, ale jak zadzwonili dziesiąty raz to się zgodził i pojechali. Odnalazł się już w areszcie tymczasowym. Kirył miał wtedy 18 lat. Ze szkoły chcieli go wyrzucić zaocznie, żeby nie było „plamy na honorze”.

Najważniejsze pytanie – w jaki sposób na Białorusi, przy takiej liczbie mundurowych, jest możliwe by nastolatki tworzyły zorganizowane grupy przestępcze? Bo, oczywiście, nasze dzieci to od razu baronowie narkotykowi.

Przez lata, które Kirył spędził w kolonii karnej, ja i inne matki doskonale poznałyśmy prawodawstwo, nauczyłyśmy się walczyć o swoje prawa. Niech w takim razie państwowe media zaliczają nas do opozycji. Zostałam zmuszona do wyjścia z kuchni i zostania opozycjonistką.

Portrety skazanych z art. 328 KK Białorusi. Zdjęcie Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Ała, matka Alaksandra, skazanego na 14 lat

– W historii mojego syna swoją rolę odegrali ludzie na wysokich stanowiskach… Od dzieciństwa Sasza przyjaźnił się z pewną dziewczyną, bardzo ja kochał, planował się z nią ożenić. Chciała mieć piękne wesele, z sesją w pałacu w Petersburgu, z brylantową biżuterią. I syn starał się na to wszystko zarobić. Pracował jako indywidualny przedsiębiorca, robił sufity podwieszane. Po pracy był tak zmęczony, że w domu zasypiał nad talerzem zupy. Tata dziewczyny jest pułkownikiem GUBAZiK [Głównego Wydziału ds. Walki z Korupcją i Przestępczością Zorganizowaną – przyp. red.]. Niedługo przed weselem syn pożyczył rodzinie dziewczyny 5 tysięcy dolarów. Może i to były pieniądze na wesele. Sasza zaczął u nich mieszkać, a po dwóch miesiącach zatrzymano go za sprzedaż narkotyków.

Pytam się: jak doświadczony oficer niczego nie zauważył? A może to on pomógł mojemu synowi trafić za kraty? Ani on, ani sama narzeczona nie byli obecni w sądzie, a świadkami byłam tylko ja i milicjanci operacyjni. Niedługo później zobaczyłam, jak ta dziewczyna spaceruje po osiedlu z innym chłopakiem, a w Instagramie pisze, że kocha tego innego… Myślę, że ona doskonale wiedziała, co stanie się z Saszą, ale mnie nie uprzedziła…

Skoro całe pokolenie urodzonych w latach 90-tych będzie siedzieć w więzieniach, to jaki przykład dostaną młodsi? Wychowałam syna do godnego życia, szacunku wobec kobiet i z poczuciem własnej godności. Czy zrobiłam to źle?

“Nie można karać, trzeba ułaskawić”. Zdjęcie Iryna Arachouskaja/belsat.eu

W grudniu 2014 roku Alaksandr Łukaszenka podpisał tak zwany „dekret antynarkotykowy”, który przewiduje surowsze kary za przestępstwa związane z narkotykami. Władze twierdzą, ze dzięki prezydenckiemu rozporządzeniu Białoruś została oczyszczona z dilerów i narkomanów.

Czytajcie również:

Według danych Sądu Najwyższego, za przestępstwa związane z narkotykami w 2017 roku skazano 2942 osoby (w 2016 – 3608, w 2015 – 3929). Według Ministerstwa Ochrony Zdrowia spadła też liczba pacjentów, którzy trafiali do szpitali po przedawkowaniu. W 2014 roku było ich 1341, w 2015 – 1068, w 2016 – 759, a w 2017 już tylko 437. W ciągu ostatnich dwóch lat w wyniku przedawkowania nie zmarł ani jeden niepełnoletni, a wśród pełnoletnich liczba przedawkowań spadła dwukrotnie.

Przy czym bliscy skazanych i eksperci uważają, że trwa pokazowa walka z narkomanią. Ciosy władz wymierzone są nie w narkobiznes, a przeważnie w tych, którzy przyjmowali małe dawki miękkich narkotyków. Jednak białoruskie prawo nie zna ani pojęcia małej dawki, ani podziału na miękkie i twarde narkotyki. Ale przecież liczy się statystyka.

Czytajcie również:

Aktualności