W działającym przy galerii „Ў” w Mińsku barze kolekcję tanich win i etykiet zaprezentował długoletni badacz zjawiska, znawca sztuki i kurator wystaw Jahor Surski.
Tanie wina na Białorusi zwane oficjalnie „wzmacnianymi owocowymi”, a nieoficjalnie „czernidłem” z powodu swojego brunatnej barwy od dziesięcioleci cieszą się niesłabnącą popularnością. Po pierwsze są tanie – butelka kosztuje ok. 5 zł. Po drugie do spożycia nie potrzeba zakąski. A po trzecie o wiele lepiej pasują do sytuacji towarzyskich – pije się je raczej w kompanii i nie upijają zbyt szybko jak wódka.
„Tak zwane „czernidła” to białoruska legenda uważa Surski. Wiele osób zbiera markowe wina, na to jest popyt. A „wzmacnianych owocowych” nikt, bo to nieciekawe. Tymczasem za 100 lat mogą się stać bardzo cenne” – uważa Surski.
Jego zdaniem, fenomen jest ciekawy nie tylko dla koneserów win, ale też kulturologów, gdyż produkcja charakteryzuje się osobliwym anty-designem.
„Niektóre nazwy już stały się legendami „Koło Fortuny”, „Jesienny Blues”, „Niewierna”, „Casanova” i.td. Na swojej grupie w Facebooku zaczęliśmy wymyślać nawet nowe nazwy w tym stylu: „Duet”, „Trio”, „Proletariackie” i okazało się , że wkrótce w sklepach pojawią się wyroby winne właśnie z takimi nazwami.” – dodaje.
Według Surskiego, fenomen taniego wina to nie tylko kwestia napitku. Wokół ich spożycia tworzy się cała infrastruktura np. „punkty skupu butelek”:
„Schodzi się tam określona publiczność. Oddają butelki, by za zarobione pieniądze kupić kolejną i z niedopitym winem ustawiają się znów na koniec kolejki. Może byłoby łatwiej kilka oddanych butelek od razu zamieniać na jedna ale pełną? – zadaje retoryczne pytanie kolekcjoner.
Jahor Surski widzi przyszłość dla białoruskich win owocowych i uważa, że gdyby popracować nad jakością owocowych win mogłyby one konkurować z popularnymi tanimi winami winogronowymi z Mołdawii
AK/JB/ www.belsat.eu/pl/