W czwartek wieczorem milicja zatrzymała około 30 osób stojących w kolejce, by złożyć skargę do CKW. Zatrzymani trafili na rejonowy komisariat w dzielnicy Maskouski Rajon. Reporter Biełsatu zapytał wypuszczonych o ich wrażenia.
Posterunek milicji świeci pustkami: tylko jedna dziewczyna przyszła, by odnaleźć swojego chłopaka Aleha. Policjanci uparcie jednak twierdzą, że „nikogo nie ma w dyżurce”. I w zasadzie nawet nie kłamią: ponieważ tak naprawdę wszyscy zatrzymani zostali natychmiast zabrani do sali na czwartym piętrze.
Paweł jest jednym z pierwszych, którzy wyszli. Opowiada, że jego towarzysze z więźniarki, gdy usiłowali ze sobą porozmawiać, dostali po głowie przez milicjanta z oddziału do tłumienia zamieszek OMON.
Przed komisariatem uwolnieni stopniowo wkładają sznurówki do butów (milicja kazała im zdjąć paski, sznurówki, pasy i inne „niebezpieczne” przedmioty). Nagle podchodzi do nas milicjant i pyta, na kogo czekamy. Zaskakujące, że już nie zaprzecza, że w budynku przebywają zatrzymani. Właśnie wyszli dwaj chłopcy, których imiona wymieniamy. Milicjant pyta się „Wszyscy? To teraz idźcie sobie”. Wiemy, że w budynku znajduje się jeszcze kilkunastu zatrzymanych, więc odchodzimy na kilka metrów i czekamy dalej.
Chłopak w koszulce z wizerunkiem więźniarki to Rusłan Rabkawiec. Kilka chwil po tym, gdy zrobił sobie zdjęcie na tle prawdziwej więźniarki, został pochwycony przez kilku tajniaków i zaciągnięty do nieoznaczonego busa.
– Zaczęli mówić, że niby robiłem sobie sesję zdjęciową – opowiada.
Kolejny zatrzymany trafił na komisariat również z powodu zdjęcia więźniarki. Po zamknięciu CKW Alaksandr miał już odejść, gdy zobaczył więźniarkę na tle banneru „Wymarzone wakacje” i sfotografował ten obrazek swoim telefonem.
– Natychmiast podeszli omonowcy, zaciągnęli mnie do samochodu, zabrali telefon komórkowy i usunęli zdjęcie — powiedział mężczyzna.
Po pewnym czasie przed budynek przychodzi Tacciana. Nie zatrzymano jej, przyszła zaoferować pomoc. Rozdaje chłopakom wodę i banany.
Następnie pojawia się Aleks, który wyszedł z pracy, by niemal od razu znaleźć się milicyjnej budzie.
– W naszym centrum biznesowym są elektroniczne bramki. Wyszedłem z budynku o 19:10, a o 19:15 wsiadłem do więźniarki – opowiada.
W środku rozpylono gaz pieprzowy. Potwierdzają to inni zatrzymani. Jeden z nich, Uładzisłau, podkreśla, że w środku było ciężko oddychać.
Jedyną dziewczyną, która dziś trafiła się na policję, jest wesoła blondynka Lizawieta. Przyjechała do centrum miasta ze swoim chłopakiem Andrejem. On został zatrzymany, a ona sama wsiadła do więźniarki za nim. Zostali później zwolnieni bez zarzutów. Wszystkim zatrzymanym skonfiskowano telefony po przybyciu na komisariat, spisano protokół przesłuchania, pobrano odciski palców. Do tego milicjanci w cywilu sfilmowali każdego kamerą.
Z komisariatu rozlega się radosne „Dziękuję bardzo!”. To Wital Kuźmin dziękuje funkcjonariuszowi, który otwiera mu drzwi. Wypuszczony nie ma pretensji do milicjantów ani do funkcjonariuszy OMONu.
– Omonowcy byli do rzeczy, rozumieli, że jesteśmy normalni i nawet, któryś z nich żartował.
Ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Aleh, który pojawia się jako następny, został brutalnie zatrzymany i ma ślady pobicia na twarzy:
– Wracaliśmy już do domu, jednak na drodze stanęli nam żołnierze, którzy zawracali ludzi. Zawróciliśmy, a tam stał OMON, który skierował nas z powrotem w stronę wojska. Powiedziałem, że tam są żołnierze i że nie pójdziemy tam. Wymienili tylko spojrzenia i zaczęli mnie zatrzymywać – mówi.
Przed opublikowaniem artykułu Aleh poprosił o usunięcie jego zdjęć z artykułu.
Inny z zatrzymanych miał złamany ząb.
– Rzucili mnie na podłogę, zdjąłem tylko okulary, jak zaczęli mnie lać, wspomina Michaił Biblis i dodaje: – ale utykam, zgroza.
Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego miał tyle pecha. Stara się żartować:
– Oczywiście planowałem wyprostować zęby, ale nie sądziłem, że w taki sposób.
Prawie każdy zatrzymany dobrze wspomina milicjantów z dzielnicowego komisariatu, twierdząc, że zachowali się dobrze.
– Musimy ich ocenić w Google Review – żartują wypuszczeni.
Tacciana, która przyszła pomagać, miło żegna się z milicją: „Dziękuję za dobre traktowanie ”.
– Proszę znowu przyjść – odpowiada stróż prawa.
Nasta Kachanowicz. Zdj. Iryna Arachauskaja / Belsat.eu