Wymuszona zmiana kierunku: energia z Ostrowca popłynie na Wschód?


– Zbudowaliście nam tę elektrownię, to teraz sami kupujcie z niej prąd! – tak zdaje się wyglądać sygnał wysłany Rosjanom przez rząd w Mińsku.

Z takim przesłaniem wystąpił na antenie białoruskiej telewizji państwowej wicepremier Uładzimir Siamaszka. Wyraził on nadzieję, że po oddaniu do użytku pierwszej białoruskiej elektrowni jądrowej, Białoruś będzie mogła sprzedawać pochodzący z niej prąd do Rosji.

Podstawą ku temu miałby być fakt, że koszty własne produkcji energii elektrycznej na Białorusi będą wówczas znacznie niższe niż w sąsiednim kraju.

– Raczej nie na Zachód energia popłynie, a w przeciwnym kierunku: na Wschód – oznajmił Siamaszka w wywiadzie dla telewizji Biełaruś-1.

Ta planowana zmiana kierunku to również gwałtowny zwrot w retoryce białoruskich władz, które początkowo planowały, że energię elektryczną pochodzącą z elektrowni jądrowej w Ostrowcu będą sprzedawać właśnie na Zachód – Polsce i Litwie. Oba sąsiednie kraje zadeklarowały jednak, że nie są zainteresowane jej kupnem. To skutek kampanii prowadzonej przez Litwinów, którzy ostrzegają, że położony o 20 km od granicy ich kraju i 50 km od Wilna obiekt nie spełnia wymogów bezpieczeństwa i stanowi zagrożenie dla państw Unii Europejskiej.

Czytajcie więcej:

Elektrownia atomowa pod Ostrowcem w obwodzie grodzieńskim budowana przez rosyjski koncern Rosatom, będzie się składała z dwóch bloków energetycznych, których łączna moc ma wynieść do 2400 megawatów. Pierwszy blok Białoruskiej Elektrowni Jądrowej ma zostać uruchomiony już w przyszłym roku. Drugi – w roku 2020.

Czytajcie więcej:

cez/belsat.eu

Aktualności