Wybuch w mińskim metrze. Milicja nie zareagowała


Do wybuchu doszło niedaleko Wiecznego Ognia, gdzie prezydent Alaksandr Łukaszenka i jego syn Kola składali wieńce.

W przejściu podziemnym, w którym doszło do incydentu, była operatorka Biełsatu Iryna Arachouskaja. Według niej na nastolatku zapłonęła koszula i plecak, który wkrótce wybuchł. Ludzie wokół odskoczyli, zaczęła się panika. Ludzie bali się wejść do metra.

– Podbiegłam do funkcjonariusza w cywilu i powiedziałam mu o wybuchu. Powiedział, że jego zadaniem jest patrolowanie na powierzchni, a sprawą zajmą się ci, którzy dyżurują na dole. Gdy wróciłam, na miejscu stał chłopak z okopconą koszulą i plecakiem. Podobno z gorąca miał mu wybuchnąć akumulator telefonu, czy elektronicznego papierosa – relacjonuje dziennikarka.

Świadków zdarzenia zdziwił brak reakcji służb – żaden milicjant nie zainteresował się wybuchem i nie próbował pomóc spanikowanym przechodniom. W tym samym czasie na powierzchni trwały dobrze zabezpieczone uroczystości 73. rocznicy zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej z udziałem najważniejszych osób w państwie.

– Milicjanci w cywilu „opiekują się” Nieśmiertelnym Pułkiem [akcją upamiętnienia czerwonoarmistów walczących w II wojnie światowej]. Obserwują, czy nikt nie wyszedł na chodnik… Ruch na prospekcie jest wstrzymany. Przy ulicy Maszerawa stoi więźniarka… Chłopak, któremu wybuchł akumulator, przez 15 minut stał na schodach u wejścia do metra razem z kolegami. Żaden funkcjonariusz milicji czy metra nie zareagował… To a propos tego, czy możemy czuć się bezpieczni podczas imprez masowych – napisała w Internecie jedna z uczestniczek święta.

Zobaczcie również:

DR, PJ/belsat.eu

Aktualności