– Okno do Europy już zostało “wyrąbane”, trzeba to wypełnić jakimiś konkretami, a symbolicznie demonstrować cokolwiek Zachodowi już raczej nie ma potrzeby – wskazał politolog Dzianis Mieljancou.
– Władze Białorusi uznały najwyraźniej, że Zachód jakoś to przełknie. Rzeczywiście, przerywać pragmatycznego dialogu z Mińskiem nie opłaca się, skoro powstrzymywanie Rosji wydaje się ważniejszym zadaniem niż nawracanie autorytarnego lidera Białorusi – wskazał publicysta Alaksandr Kłaskouski.
Według analityków dopuszczenie opozycji do parlamentu było – jako gest – ważniejsze w poprzednich wyborach w 2016 r., gdy normalizacja relacji z Zachodem nabierała dopiero rozpędu. Teraz dla prezydenta Alaksandra Łukaszenki ważniejsze jest utrzymanie kontroli nad systemem politycznym, zwłaszcza w kontekście problemów w relacjach z Moskwą. Ta wywiera na Mińsk coraz większą presję, domagając się ustępstw w ramach programu tzw. pogłębionej integracji.
Poza tym – wskazują eksperci – za około pół roku odbędą się wybory prezydenckie i dla lidera Białorusi ważniejsze jest kontrolowanie sytuacji wewnątrz kraju.
– Jeśli pojawi się wybór: uznanie Zachodu czy zaburzenie równowagi systemu w kraju czy też utrzymanie kontroli wewnątrz versus powrót sankcji i izolacji, to Mińsk wybierze utrzymanie wewnętrznej stabilności, bez oglądania się na konsekwencje – uważa Mieljancou.
Milicja pozwala fałszować wybory na Białorusi
"Nie mogę milczeć, gdy ktoś popełnia przestępstwo" – o wyborach parlamentarnych 2019 na BiałorusiLiczby: NGO "Prawo wyboru"
Opublikowany przez Biełsat po polsku Poniedziałek, 18 listopada 2019
– Dla opozycjonistów mandat poselski mógłby stać się odskocznią w przygotowaniu do wyborów prezydenckich. Po co dawać im platformę? – pytał retorycznie Kłaskouski. – Idą ciężkie czasy, tu nie ma miejsca na pluralizm, w systemie nie może być słabych ogniw – ocenił.
Opozycja i większość analityków uważają, że wybory parlamentarne były „próbą generalną” przed prezydenckimi, co oznacza, że ta kolejna elekcja będzie przebiegać w jeszcze bardziej radykalnych warunkach.
W wyborach parlamentarnych o 110 miejsc w Izbie Reprezentantów ubiegało się 513 kandydatów, w tym niemal 200 przedstawicieli opozycji. Według oficjalnych danych ogólna frekwencja wyniosła 77,22 proc. Ostateczne wyniki mają zostać ogłoszone 22 listopada.
Przebieg wyborów skrytykowali zachodni obserwatorzy z OBWE i Rady Europy, oceniając, że nie spełniały one standardów demokratycznych.
Misje z poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw i Szanghajskiej Organizacji Współpracy uznały z kolei wybory za „konkurencyjne i przejrzyste, przeprowadzone zgodnie ze standardami demokratycznymi”.
O masowych nieprawidłowościach i oszustwach mówili niezależni obserwatorzy z kampanii Prawo Wyboru.
W poniedziałek rzeczniczka unijnej dyplomacji w imieniu wspólnoty oceniła, że „zmarnowano możliwość”, by przeprowadzić wybory zgodnie ze standardami demokratycznymi.
– Przed wyborami prezydenckimi w 2020 r. jest bardzo ważne, by władze Białorusi wznowiły pracę nad reformą prawa wyborczego. Będzie to także miało kluczowe znaczenie dla pełnej realizacji stosunków pomiędzy UE i Białorusią – oświadczyła.