Międzynarodowa firma informatyczna poinformowała, że z tego powodu nie może wypłacić pensji 250 pracownikom mińskiego biura. Kierujący PandaDoc wcześniej opowiedział się po stronie antyprezydenckich demonstrantów.
W oświadczeniu firmy czytamy, że PandaDoc nie tylko nie może wypłacić pensji, ale też zapłacić podatków oraz ubezpieczeń społecznych. Informatycy podkreślają, że obecnie organa ścigania nie wysunęły oficjalnych zarzutów wobec firmy.
2 września biuro PandaDoc zostało przeszukane. 4 menedżerów wyższego szczebla zatrzymano i przebywają w areszcie. Zostali oskarżeni o to, że wykorzystując stanowiska służbowe zdefraudowali 40 tysięcy dolarów. Zdaniem PandaDoc, to absurdalny zarzut ponieważ menedżerowie mają wysokie zarobki i nie ma sensu podejmować ryzyka spędzenia w więzieniu od 5 do 12 lat, aby zdefraudować taką kwotę.
Założyciel i dyrektor PandaDoc Mikita Mikada otwarcie krytykuje działania białoruskich władz. Proponuje też pomoc, w tym materialną, tym funkcjonariuszom organów ścigania, którzy zdecydują się na rezygnację z pracy.
Firma PandaDoc zajmuje się kompleksową obsługą dokumentów cyfrowych, od ich utworzenia poprzez przesłanie, jako propozycji handlowych, aż do podpisania umów za pomocą elektronicznych podpisów i opłatę. Ma biura w USA oraz na Białorusi i w Rosji.
pp/belsat.eu wg Naviny