Wilki na Białorusi wciąż są odstrzeliwane jako groźne dla człowieka szkodniki. Wiktar Fienczuk poświęcił lata, by badać te zwierzęta w Puszczy Białowieskiej i jest przekonany, że człowiek i wilk mogą pokojowo współistnieć. Z naukowcem rozmawialiśmy podczas Wilczej Nocy w Puszczy Białowieskiej.
– Oczywiście, że tak. Należy powiedzieć, że na Białorusi są miejsca, gdzie na wilki się nie poluje. To nie tak, że są wszędzie tępione, ale miejsc, gdzie się do nich nie strzela, jest bardzo mało. Można je policzyć na palcach jednej ręki: to Strefa Czarnobylska, Berezyński Rezerwat Biosfery, może Puszcza Nalibocka no i Puszcza Białowieska.
– No właśnie widzimy, że nic się nie dzieje. Wilki żyją, ludzie żyją, jelenie żyją, a nad Berezyną są też niedźwiedzie. Wszyscy żyją i dobrze współistnieją.
– Kwestia ochrony wilków jest oczywiście nieprosta. Historia prześladowania wilków na Białorusi jest bardzo długa i potrzeba ich tępienia zakorzeniła się nie tylko w umysłach myśliwych, ale też ogółu społeczeństwa, w tym dzieci. Wiadomo, jak wilk jest przedstawiany.
W Polsce ten problem został rozwiązany, gdy weszła do Unii Europejskiej. Została podjęta taka decyzja polityczna. My na takie rozwiązanie czekać nie możemy, dlatego musimy działać oddolnie. Poprzez pracę z ludźmi, tworzenie pozytywnych materiałów informacyjnych o wilkach i badania naukowe, które pokazują, że współistnienie wilków, ludzi i zwierzyny łownej jest możliwe. To jest cały nasz wkład, jaki możemy zrobić.
– W takim miejscu jak Puszcza Białowieska jest to prostsze, bo jest tu park narodowy, którego głównym zadaniem jest ochrona przyrody. Ale biorąc pod uwagę całą Białoruś, jestem przekonany, że wilk może żyć swobodnie w całym kraju.
Koncentrujemy się jednak na Puszczy Białowieskiej, gdzie są wszystkie podstawy do formalnej ochrony wilków. Od kilku lat obowiązuje moratorium na odstrzał, które pokazało, że drapieżniki nie są problemem.
Puszcza Białowieska jest jednym kompleksem leśnym. Jeśli więc wilki są chronione w Polsce, to powinny zostać objęte ochroną także po białoruskiej stronie.
Ochrona wilka na całym terytorium Białorusi to nasz duży cel. Małym celem jest objęcie go ochroną choćby na terenie Puszczy Białowieskiej. By były tu gospodarzami i miały lepsze warunki do życia.
– Myśliwi obawiają się, że wilki wszystko im zjedzą. Bardzo starannie przeprowadzone zostały badania, które pokazały, że tam gdzie rośnie populacja wilków, rośnie też liczba kopytnych.
– Co do różnic i podobieństw pomiędzy polskimi i białoruskimi wilkami, to kwestię tę bardzo dobrze zaprezentował dr Maciej Szewczyk z Uniwersytetu Gdańskiego. Prowadzone przez niego badania DNA pokazały, że drapieżniki ze wschodniej Białorusi, północno-wschodniej Polski oraz Litwy stanowią jedną populację genetyczną. Różnią się one od wilków z Polski zachodniej i polskich Karpat. Równocześnie dzięki obrożom z nadajnikami GPS wiemy, że nasze wilki migrowały aż pod Warszawę, a niemieckie docierały na Białoruś.
– Dlaczego na Białorusi zdarzają się ataki na ludzi? Przez ostatnie dwa lata staraliśmy się zbadać każdy taki incydent pomiędzy człowiekiem a wilkiem. I rzeczywiście przekonaliśmy się, że takie wypadki miały miejsce. Przy czym jedynie jedna trzecia doniesień medialnych została potwierdzona. Pozostałe dwie trzecie powstały na podstawie domysłów i nieprawidłowych informacji. Dziennikarze chętnie też dają chwytliwe nagłówki z atakiem wilka. To fake-newsy, które przedrukowane przez kolejne redakcje, rozrastają się jak kula śnieżna.
Ale oczywiście były przypadki ataku wilka na człowieka. Przy czym wszystkie dotyczyły wilków zarażonych wścieklizną. Wściekłe wilki mogą być niebezpieczne.
– Na Białorusi co roku dochodzi do średnio pięciu przypadków pogryzienia człowieka przez wilka. Przy czym należy podkreślić, że przez ostatnie pół wieku nie było przypadku śmiertelnego. Nawet wściekłe wilki nie mają zamiaru zabić człowieka – chcą wtedy pogryźć jak najwięcej osób.
Podsumowując: ataki się zdarzają, nigdy nie są śmiertelne, jest ich około pięciu rocznie. Za to szum informacyjny wokół ich jest tak wielki, że ludzie myślą, że kraj zalały wściekłe wilki.
Tymczasem liczba kontaktów człowieka z wściekłymi lisami, wściekłymi jenotami i psami domowymi jest tysiąc razy większa. Za to nie wywołują one takiej reakcji mediów. Dlaczego w Polsce wilki nie atakują, trudno mi powiedzieć. Może to dlatego, że dzięki dobrej profilaktyce Polska nie ma problemu z wścieklizną.
– Problem ataków wilków na ludzi nie wynika z tego, że jest za dużo wilków. Ale z tego, że na Białorusi szaleje wścieklizna i jakaś część populacji na nią choruje. I odstrzał wilków niczego nie zmieni – dalej będą chorować lisy, jenoty i psy. Nie będzie wilków, ale dalej będą pogryzienia.
Wściekłe wilki nie są problemem, bo jest ich mało.
W związku z tym, że są odstrzeliwane, możemy je dokładnie policzyć – to pojedyncze osobniki. Przez cały czas monitoringu był tylko jeden poważny przypadek, gdy w 2019 roku w Stołpcach wściekły wilk pogryzł sześć osób.
– Tę kwestię też badaliśmy. Rzeczywiście, zdarzają się przypadki, gdy wilk wchodzi do wsi i zabija psa. Oczywiście odważają się na to te słabe, samotne wilki. Dlaczego? W normalnych warunkach wilcza rodzina, wataha, składa się z dorosłej pary, która umie polować, są w niej też podrostki z poprzedniego roku i dwa-cztery młode z tegorocznego miotu. Jeśli rodzice zostaną zabici, młode nie nauczą się polować na duże zwierzęta i nie dadzą rady przeżyć.
Mówił dziś o tym Waleryj Dambrouski [znany badacz wilków ze Strefy Czarnobylskiej – belsat.eu.] Jeśli na danym terenie poluje duża wataha, samotny wilk będzie żył na jej rachunek. Może do niej dołączyć, a może nie dołączać i tylko śledzić tę rodzinę i dojadać po niej.
To samo obserwowaliśmy na Bagnach Olmańskich na Polesiu. Założyliśmy obrożę z nadajnikiem właśnie takiemu samotnemu wilkowi, który prawie nie polował, tylko żywił się resztkami pozostawionymi przez watahę.
Ale co ma zrobić samotny osobnik, jeśli w okolicy nie ma innych wilków, jeśli jego rodzina została wybita? Musi pójść tam, gdzie pożywienie jest łatwo dostępne. Idzie wtedy do wsi i zjada tego psa czy kurę.
– To właśnie totalne prześladowanie wilków na Białorusi stwarza warunki, w których nie powstają silne watahy, które nie muszą mieć kontaktu z człowiekiem. Które obchodzą wioski szerokim łukiem, skupiając się na polowaniu. Ale w związku z tępieniem tych drapieżników, w lasach pozostają pojedyncze osobniki, które nie są w stanie zdobyć pożywienia i idą go szukać w ludzkich siedliskach.
Ważny jest też aspekt ochrony stad. Są państwa, które wypracowały kulturę współistnienia wilków i ludzi. Jeśli gospodarz trzyma owce, to na ogrodzonym pastwisku, stada pilnuje pies pasterski. A u nas? Ludzie wiedzą, że w lesie są wilki, a owce wypasają pod lasem bez opieki. I jak wilk zje jedną, drugą owcę, rolnik podnosi raban, że mu owce mordują. A gdzie ogrodzenie? Gdzie owczarek? Ludzie nie przestrzegają żadnych środków ostrożności.
Przed nami stoi więc wyzwanie nauczenia ludzi, jak prowadzić swoje gospodarstwo w zgodzie ze środowiskiem.
– Możemy współistnieć, ale współistnienie nie oznacza, że nie będzie problemów. Ale jeśli chcemy żyć razem z wilkami, musimy założyć, że mają one prawo czasem zwierzę gospodarskie zjeść. Ale ta możliwość jest na tyle mała, że nie powinna przysłaniać kompletnego obrazu.
Muszę podkreślić, że doświadczenie Polski pokazuje, że to współistnienie jest możliwe. Bo na wschodzie Polski gęstość populacji wilków jest taka sama, jak na Białorusi. Co więcej, lesistość i poziom rozwoju gospodarki są podobne. A to oznacza, że wschodnia Polska współistnieje z wilkami w takich samych warunkach, w jakich my nie umiemy.
Przykład Polski i Puszczy Białowieskiej udowadnia nam, że współistnienie z wilkami jest w pełni możliwe.
Z Wiktarem Fianczukiem rozmawiał Piotr Jaworski, belsat.eu