Więzień umarł, gdyż uznano go za symulanta. Winnych brak (Uwaga, drastyczne wideo)


Bliscy zmarłego w Żodzińskim więzieniu nr 8 Aleha Bahdanawa przez 8 miesięcy domagali się wszczęcia sprawy karnej w związku z niedopełnieniem obowiązków zawodowych przez pracowników medycznych.

Do tego czasu wydział Komitetu Śledczego w Żodzinie trzykrotnie podjął decyzję o niewszczynaniu  postępowania karnego. I jak informuje Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna, 12 maja 2017 roku zarząd Komitetu Śledczego Obwodu Mińskiego podjął decyzję o wstrzymaniu postępowania przygotowawczego w tej sprawie „w związku z brakiem znamion przestępstwa, przewidzianego w części 2 artykuły 162 KK”.

Rozmowa z naczelnikiem żodzińskiego Więzienia nr 8 w programie Mam prawo

Matka zmarłego nie może znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytanie: dlaczego umarł jej syn? Choć zapoznała się z decyzją o umorzeniu postępowania przygotowawczego, gdzie na 50 stronach udowadnia się „brak znamion przestępstwa” w działaniach pracowników Aresztu Śledczego nr 1 i Więzienia nr 8.

Z oświadczenia wynika, że personel medyczny więzienia nie popełnił przestępstwa z artykułu 162 KK. Przy czym niejednokrotnie podkreśla się, że więzienna służba zdrowia wielokrotnie dopuściła się niedociągnięć podczas badania i leczenia Bahdanawa. Jednak to nie one miały być przyczyną jego śmierci.

W materiałach śledczych wielokrotnie słyszymy sprzeczne zeznania medyków: „nie uskarżał się na stan zdrowia, narzekał na bóle z lewej strony klatki piersiowej, w okolicach serca, zaburzenia rytmu”. Trudno mówić o braku narzekania w przypadku człowieka z wrodzoną chorobą serca: wadą zastawki aortalnej i tętniakiem aorty wstępującej? Dodajmy, że więzienni lekarze wiedzieli o skomplikowanej operacji serca, którą przeszedł.

Aleh Bahdanau nie jeden raz w listach do matki pisał, że stan jego zdrowia się pogarsza.

Jeszcze podczas pobytu w areszcie śledczym nr 1, tak zwanej „Wołodarce”, Aleh Bahdanau 6 stycznia napisał podanie do sędzi rejonu Lenińskiego w Mińsku D. Astapienki, które prosił dołączyć do materiałów sprawy karnej:

W ostatnim czasie czuję się bardzo źle, nie jest mi udzielana pomoc medyczna, doktorzy, felczerzy i inni pracownicy na wszystkie sposoby odmawiali udzielenia jakiejkolwiek pomocy. Nie mogę wywalczyć „prawdy”, zwracałem się już pisemnie i ustnie do naczelnika Zakładu Karnego nr 8, naczelnika ambulatorium, ale nie podjęli żadnych działań, oprócz spisania mnie za leżenie na łóżku.

Dowody mojego złego samopoczucia uważają za symulację. Widząc całą absurdalności i beznadziejność tej sytuacji, jestem zmuszony pozostawić testament i spisać swoją ostatnią wolę.

Śledczy, którzy nie mogli (albo nie zechcieli) znaleźć winnych śmierci więźnia, stwierdzają jednak, że „Bahdanau A.W. nie był wpisany na listę pacjentów, nie miał indywidualnego planu zabiegów leczniczo-profilaktycznych, chociaż w tej kwestii nie ma żadnych ograniczeń”.

Wieczorem 28 stycznia 2016 roku Aleha Bahdanawa, w związku z naruszeniem zasad porządkowych ambulatorium (rzekomo grał w warcaby i głośno rozmawiał po ciszy nocnej),przeniesiono z celi 97 do pojedynczej celi 107, czyli po prostu do karceru.

Następnego dnia, 29 stycznia Bahdanau po pobudce o 6 rano na komendę wyszedł na korytarz z materacem. Kontroler nie zauważył pogorszenia się stanu zdrowia. Wiadomo, że godzinę później Aleh zrezygnował ze śniadania, co też nie wzbudziło podejrzeń strażnika.

Po jakimś czasie strażniczka zobaczyła przez wizjer, że więzień siedzi na podłodze. Coś jeszcze mamrotał. Poinformowała o tym dyżurnego, potem dzwoniono do szefostwa więzienia, i dopiero następnie otwarto celę. Wtedy też został wezwany felczer, rozpoczęła się akcja reanimacyjna, do której pół godziny później dołączyli lekarze pogotowia ratunkowego. Było jednak za późno: nie pomogło ani sztuczne oddychanie, ani adrenalina i atropina. Śmierć została stwierdzona o godzinie 7.40.

Maryna Bahdanawa przekazała obrońcom praw człowieka z Wiasny nagranie video z więziennego monitoringu, na którym widać chaotyczne działania w celi numer 107 zagubionych strażników, felczera i osób trzecich.

W zeznaniach świadków podkreślono, że podczas czynności reanimacyjnych „ktoś z funkcjonariuszy udał się po worek Ambu (do sztucznego oddychania) i przyniósł go po 2 minutach, ale bez maski twarzowej. Maskę przyniesiono po kolejnych 2 minutach i wentylację płuc zaczęto już wykonywać przy pomocy worka Ambu”.

Śledczy przyznali przy tym, że „prowadzenie czynności reanimacyjnych w takich warunkach było utrudnione, bo było tam mało miejsca, słabe oświetlenie i brakowało potrzebnego sprzętu reanimacyjnego”.

Warto dodać, że niektórzy przesłuchani podczas śledztwa pracownicy medyczni, którzy powinni dbać o zdrowie chorego Bahdanawa, wykonywali swoje obowiązki tymczasowo, jeden z nich w tym czasie był na zwolnieniu, a podczas śledztwa nie pamiętali już okoliczności zgłaszania się do nich Aleha Bahdanawa i szczegółów leczenia.

W związku z brakiem dowodów przestępstwa w działaniach pracowników medycznych, przewidzianego w cz. 2 art. 162 KK, śledczy zdecydowali o umorzeniu postępowania przygotowawczego w sprawie śmierci więźnia. Winnych, jak widać, nie znaleziono.

 

 Zobaczcie także:

NM, belsat.eu

Aktualności