Ważą się losy fabryki akumulatorów w Brześciu


Od półtora roku mieszkańcy miasta położonego tuż przy polskiej granicy protestują przeciwko chińskiej fabryce, która ich zdaniem jest ekologiczną bombą. Dopiero teraz zostali wysłuchani przez lokalne władze.

Z przedstawicielami protestujących spotkał się wczoraj przewodniczący władz obwodu brzeskiego Anatol Lis.

Zmicier Berkaluk, jeden z budowniczych zakładu, podczas spotkania poinformował, że chińska firma iPower oszukała nie tylko białoruskie władze, ale również polskie Ministerstwo Środowiska, podając nieprawdziwe dane nt. jego wpływu na środowisko. Berkaluk relacjonował, że władze obwodu wyraziły zaniepokojenie faktem, że region może przestać być atrakcyjny dla inwestorów. Zakład może bowiem wydzielać do atmosfery opary kwasów i metali ciężkich – głównie ołowiu i zanieczyszczać nimi pobliski Bug.

Wideo
Mieszkańcy Brześcia – przeciwko fabryce akumulatorów FOTO, WIDEO
2019.04.07 19:00

Przedwczoraj firma iPower zorganizowała swoją konferencję prasową. Starannie dobranym uczestnikom pokazywano teren zakładu, by udowodnić, że inwestycja jest bezpieczna.

Według Uładzislawa Abramowicza, aktywisty występującego przeciwko zakładowi, w analogicznej fabryce w Chinach, struktura zajmująca się oczyszczaniem odpadów poprodukcyjnych zajmuje tyle samo miejsca ile cały zakład. Zwiększyło to dodatkowo koszt tamtej inwestycji o 250 tys. dol.

Aktywiści nazwali spotkanie konstruktywnym, choć nie wpuszczono na nie dziennikarzy. Stosunek władz do fabryki akumulatorów zmienił się, gdy w marcu sprawą zainteresował się sam Alaksandr Łukaszenka i zapowiedział powołanie specjalnej komisji ds. inwestycji.

Zakład miał oficjalnie ruszyć 11 czerwca, jednak nie uzyskał zgody ze strony komisji dopuszczającej z powodu przekroczenia norm zanieczyszczeń.

Wiadomości
Połowiczne zwycięstwo? Fabryka akumulatorów pod Brześciem ruszy, ale z filtrami
2019.06.01 15:45

jb/ belsat.eu

Aktualności