Milicja uznała, że była to forma pikiety. Bałwan miał czerwony szalik, dolepione wąsy i hasło “Niech żyje Białoruś!”.
5 dni po tym, gdy figura się roztopiła, przyszedł do niego dzielnicowy, pokazał zdjęcie bałwana i oskarżył o “niezgodną z prawem pikietę”.
– Wykorzystując biało-czerwono-białą symbolikę i napis “Niech żyje Białoruś” celowo zorganizował jednoosobową pikietę bez zgody rejonowego komitetu wykonawczego – napisano w protokole, który odczytał sąd.
62-letni Siarhiej Kaczaławy tłumaczył, że nie miał żadnych złych zamiarów “nigdzie nie występował i z flagami nie biegał”, a po prostu ulepił bałwana.
– Napisałem “Niech żyje Białoruś”, jak mówił Janka Kupała. Nic strasznego nie napisałem. Przecież nie napisałem “Niech nie żyje Białoruś”. Ja chcę żeby nasz kraj kwitnął i jeszcze żył – mówił.
Sąd dopytywał się, czy bałwan był widoczny z ulicy i jak długo stał. Wg oskarżonego, ledwo go było widać z ulicy i stał godzinę-półtorej.
Portal Tut.by przytacza dialog między sądem a Kaczaławym.
– Jaki był cel ulepienia bałwana?
– Żaden. Po prostu zrobiłem bałwana.
– A jak pan ulepił, to co potem pan robił?
– Poszedłem do stodoły, zajmować się swoimi sprawami.
– Nie stał pan obok, nie robił selfie?
– Nie, zajmowałem się swoimi sprawami.
Oskarżony zapewnił przy tym, że jest zadowolony z życia bo dostaję emeryturę na czas i “żyć można w tym kraju i kwitnąć”.
Sąd podjął decyzję o odesłaniu sprawy do poprawki ponieważ z protokołu nie wynika jasno, na czym miałaby polegać jednoosobowa pikieta.
Do podobnych przypadków dochodziło na Białorusi także zeszłej zimy. Bałwan ozdobiony czerwonym szalikiem od razu staje się podejrzany ponieważ w ten sposób tworzy kolory biało-czerwono-białej flagi, która jest używana przez oponentów Alaksandra Łukaszenki.
pp/belsat.eu wg tut.by