Protesty w Erywaniu rozpoczęły się ponad tydzień temu, po tym, gdy 10 listopada premier Armenii Nikol Paszynian podpisał niekorzystny dla tego kraju rozejm, dotyczący zamieszkanego przez etnicznych Ormian Górskiego Karabachu, separatystycznej enklawy na terenie Azerbejdżanu. Ich uczestnicy nazywają Paszyniana zdrajcą, a podpisane porozumienie – kapitulacją.
Dziś rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa oświadczyła w Moskwie, że Armenia i Azerbejdżan od 13 listopada wymieniły się ciałami 385 zabitych po obu stronach.
Według informacji podawanych przez Moskwę, która rozmieściła już w regionie swoje siły pokojowe i na mocy porozumienia o rozejmie występuje jako jego gwarant, do kontrolowanej przez Ormian części separatystycznego regionu wróciły w ciągu ostatnich pięciu dni 3504 osoby.
Sam Paszynian zapowiedział, że nie zamierza odejść, lecz dążyć do „zapewnienia stabilności w kraju” i wczoraj zaprezentował 15-punktową mapę drogową, która ma w tym pomóc. Przewiduje ona m.in. powrót do negocjacji w sprawie Górskiego Karabachu w ramach tzw. Grupy Mińskiej (pod auspicjami OBWE), a także szereg działań wewnątrz kraju, w tym dotyczących zmiany przepisów wyborczych i walkę z pandemią koronawirusa.
Rozejm, podpisany przez liderów Armenii, Azerbejdżanu i Rosji (jako gwaranta), nastąpił po sześciu tygodniach walk, zainicjowanych przez Baku, dążące do „odzyskania okupowanych terytoriów”.
Po wojnie w latach 90. ubiegłego wieku Ormianie zajmowali nie tylko będący de iure częścią Azerbejdżanu Górski Karabach, ale także część azerskich terytoriów przylegających do niego. Na mocy porozumienia kontrolę nad nimi (podobnie jak częścią samego Karabachu) ma obecnie odzyskać Azerbejdżan. Ich przekazanie ma nastąpić do 25 listopada.