Temat ataku Rosji na ukraińskie okręty w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej znajdzie się na czwartkowo-piątkowym szczycie UE – podały PAP źródła unijne. Około 10 państw opowiada się za nowymi sankcjami wobec Rosji, ale przeciwne im są m.in. Francja i Niemcy.
Według rozmówców PAP na spotkaniu ambasadorów państw członkowskich w ubiegłym tygodniu kilka krajów domagało się, by sprawa ataku na ukraińskie jednostki znalazła swoje odzwierciedlenie we wnioskach, które przyjmą szefowie państw i rządów.
Źródła unijne podały w poniedziałek, że faktycznie tak się stanie. O tym, czy sprawa będzie dyskutowana, zdecydują sami przywódcy, którzy będą zabierać głos w czasie szczytu. Rozmówcy PAP przewidują, że nie będzie żadnego problemu z tym, by szefowie państw i rządów zgodzili się na przedłużenie o kolejne pół roku sankcji gospodarczych wobec Rosji za jej działania na Ukrainie.
O wydarzeniach w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej, gdzie 25 listopada siły rosyjskie zaatakowały trzy małe okręty ukraińskiej marynarki wojennej, rozmawiali w poniedziałek unijni ministrowie spraw zagranicznych. O sytuacji w kraju opowiadał szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin.
Wśród opcji do rozważenia przez UE zaproponował on ograniczenie działalności rosyjskich portów na Morzu Azowskim. Z informacji zebranych przez PAP wynika, że około 10-11 państw członkowskich opowiada się za wprowadzeniem restrykcji. Wśród nich, poza państwami bałtyckimi i Polską, są też niektóre kraje skandynawskie.
Z drugiej strony sankcji nie chcą teraz, poza tradycyjnymi adwokatami Rosji w Brukseli, takimi jak Włochy, Grecja, Cypr, Bułgaria czy Węgry, również Francja i Niemcy, które są zaangażowane w rozmowy z Ukrainą i Rosją w ramach formatu normandzkiego.
W swojej argumentacji wskazują one na konieczność deeskalacji napięcia pomiędzy Rosją i Ukrainą i na konieczność zwolnienia przetrzymywanych w moskiewskich aresztach marynarzy.
– Sankcje nie pomogą w deeskalacji – powiedział PAP, relacjonując podejście tych krajów, jeden z unijnych urzędników.
Perspektywa wprowadzenia sankcji nie jest jednak wykluczona w przyszłości.
– Polska stoi na stanowisku, że należy podjąć zdecydowane działania, wychodzące poza deklaracje. Kolejne sankcje byłyby wskazane. Część państw członkowskich uznaje, że należy Moskwie dać szanse, by zwolniła więźniów i zwróciła statki – mówił dziennikarzom szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz.
Jak zaznaczył, społeczność międzynarodowa, nawet szerzej niż tylko UE, bo również w ramach NATO, zastanawia się nad odpowiedzią na ten incydent.
– Jest taki moment refleksji. Coraz bardziej do świadomości dociera fakt, że Rosja stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie i na świecie – uważa Czaputowicz.
O ile ministrowie nie mają jednomyślnego stanowiska w sprawie sankcji, o tyle podzielają ocenę, że to Rosja odpowiada za agresję wobec Ukrainy przy Morzu Azowskim.
– UE domaga się zwrotu statków i zwolnienia 24 przetrzymywanych marynarzy oraz przywrócenia możliwości żeglugi w tym akwenie – zaznaczył Czaputowicz.
Ministrowie omawiali także możliwą pomoc ekonomiczną dla regionów dotkniętych przez rosyjskie działania na Morzu Azowskim, w tym utrudnianie dostępu do ukraińskich portów. Szczegółami zajmie się Komisja Europejska, która ma przedstawić konkretne propozycje.
– Sankcje to tylko jedna część presji. Dla nas liczy się nawet bardziej praktyczne wsparcie, które możemy przekazać Ukrainie, jej obywatelom – mówiła na konferencji prasowej w Brukseli szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini.
W przyszłym tygodniu obędzie się rada stowarzyszeniowa UE-Ukraina, na którą do belgijskiej stolicy przyleci premier Ukrainy Wołodymyr Hrojsman.
pj/belsat.eu wg PAP